💜 Rozdział 52 💜

68 8 2
                                    

Kolejny dzień, godzina 12:00

- Musimy wyjechać - szepnął cicho Harry.

Cała trójka siedziała wówczas w małym pokoju, na podłodze posilając się ciepłym posiłkiem. Za oknem szalała mocna śnieżyca, jak to na zimowy styczeń przystało. Wszędzie leżały zaspy białego puchu, a na zewnątrz jeździły maszyny odśnieżające ulice, sypiące je dodatkowo solą. Może i dla niektórych masa śniegu i zimno miało swój urok, lecz nie dla nich.

- Co? - zapytała zaskoczona dziewczyna. Miała świadomość, że będą musieli udać się do pracy, by przestać obciążać chłopaka, ale nie spodziewała się, że będą gdziekolwiek wyjeżdżać.

- Ale my nie mamy środków, nie mamy zamiaru też godzić się, żebyś za nas dalej za cokolwiek płacił, Harry - sapnął równie zaskoczony Tomlinson.

- Sam muszę iść do pracy, więc to wspólna kwestia, ale chciałbym stąd wyjechać. Zostawić ten cały syf za sobą. Mam dość Londynu, ojca i tego wszystkiego dookoła - oświadczył kręconowłosy. - Pojedziecie ze mną? - zapytał spoglądając to raz na blondynkę, to raz na jej brata. - Lou? - zapytał ponownie, gdy po dłuższej chwili nie otrzymał odpowiedzi. - Lottie? - chłopak spojrzał się głęboko w oczy dziewczyny, dostrzegając coś więcej, niż wieczną nienawiść do swojej osoby, tym razem widząc coś w rodzaju troski, troski o swojego brata.

I minęły długie chwilę, burza myśli, która nawiedziła tą dwójkę była niepojęta, ale zgodzili się, lecz połowicznie.

- Zostaje, nie mogę być wiecznie kimś, kto trzyma się twojego boku, też masz prawo do własnego życia - uśmiechnęła się dziewczyna ze łzami w oczach. Louis natychmiast odsunął swój talerz na bok i przysunął się do siostry.

- Nie chce cię tu zostawiać samej, możesz jechać z nami, prawda Harry? - chłopak spojrzał na kręconowłosego spokojnie potakującego głową.

- Chcę zostać, Lou. Moja bajka zacznie się, gdy w końcu przerwę tą pępowinę, która cię owinęłam - uśmiechnęła się blondynka, po czym mocno przytuliła brata.

Louis był zaskoczony, wybity z rytmu i zaniepokojony jednocześnie, gdyż nigdy w żadnej opcji nie przypuszczałby, że kiedykolwiek zostawi swoją siostrę w tym wielkim świecie. Lottie była nieugięta jak zawsze, lecz co najważniejsze była pewna tego co mówi - widziała, że to już czas najwyższy na nią, na pokazanie światu, że potrafi żyć, tak jak tylko sobie zapragnie, spełniając odwieczne marzenia.


Tydzień później, godzina 04:55, port lotniczy Southend

- Lotts, ale pamiętaj, masz dzwonić codziennie, opowiadać co u ciebie i odpisywać na każde wiadomości - zaśmiał się chłopak, mocno przytulając siostrę.

Byli we trójkę na jednym z ogromnych lotnisk w Londynie, czekając na lot. Wielki billboard przed nimi wyraźnie pokazywał napis Londyn - Paryż, a oni odliczali ostatnie minuty do rozdzielenia się. Dla Louisa była to ciężka decyzja, którą musiał zaakceptować, Lottie się zmieniała, stawała się wyraźnie dojrzalsza niż dotychczas, a on musiał się z tym pogodzić.

- Oczywiście, będę wysyłać gołębia pocztowego z listem, codziennie - szepnęła mu na ucho, mocno ściskając go. Potarmosiła jego włosy, robiąc mu na głowie niezłe gniazdo, po czym ponownie się przytuliła, a łzy zaczęły spływać po jej rumianych policzkach. - Kocham Cię, Louis, życze wam wszystkiego co najlepsze - powiedziała cicho w jego klatkę, a on przyciągnął ją jeszcze mocniej do siebie.

- Też cię kocham, moja wariatko - szepnął w jej włosy, wycierając łzę ze swego policzka rękawem.

Dziewczyna podeszła nieco śmielej do Harrego, niż wcześniej i niespodziewanie go przytuliła, na co zaskoczony chłopak dopiero po chwili oddał uścisk.

- Zajmij się moim bratem, on tylko udaje twardziela, potrzebujecie się nawzajem - szepnęła mu cicho do ucha, po czym także potargała jego włosy w różne strony.

Kręconowłosy przytulił mocno blondynkę, po czym sapnął - Trzymaj się Lottie, uważaj na siebie, do zobaczenia niebawem.

Pożegnanie choć mogłoby się wydawać, że trwało wieki, trwało zaledwie krótką chwilę, która cała trójka zapamięta na długo. Reszli się po całym akcie i choć w różnych kierunkach, wciąż czuli swoje ciepłe słowa i ramiona, które ich pocieszaly.

- Co ci powiedziała Lottie, tuż przed odlotem? - zapytał w połowie drogi Louis. Siedzieli obok siebie - Harry tuż od okna, a Louis ścisło przyciśniety i usypiający na jego ramieniu.

- Że mamy na siebie uważać - uśmiechnął się chłopak.

- Pff - prychnął lekceważąco Louis, wierząc w to co usłyszał z ust chłopaka, nie chcąc dalej ingerować w słowa siostry. Poprawił się lekko na jego szerokim ramieniu i zaczął ponownie przysypiać.

- Byłeś moją zgubą, panie Tomlinson - sapnął cicho Harry, gładząc pojedyncze kosmyki włosów chłopaka.

- Byłem? - zapytał niższy, od razu rozbudzając się na słowa chłopaka.

- Racja, jesteś. W końcu lecę do innego miasta, mając jedynie dwie pary bokserek i jedną, lekko zamoczoną łzami twojej siostry koszulkę - zaśmiał się, ucałowując policzek błękitnookiego.

- Zabawne - prychnął Louis, ostrożnie podnosząc głowę, by namierzyć jego tęczówki.

- Zabawa jest jeszcze przed nami, czekaj aż zobaczyć dom, który kupiłem - Harry uniósł brwi, korzystając z okazji, że jest bacznie obserwowany przez swojego chłopaka.

- Co kupiłeś?! - wrzasnął niższy, nie dowierzając.

- No wiesz, dach, podłoga, okna... taki jakby dom? - zapytał lekko ze śmiechem w tle, igrając z niższym.

- Jesteś szalony! - wrzasnął Tomlinson, wpadając w objęcia Harrego, które czekały na niego od momentu... ech... w zasadzie od zawsze.

- Szalone to będzie znalezienie etatu, by ten dom utrzymać, ale mam trochę znajomości i w Paryżu, więc damy radę. Nie ważne gdzie, ważne, że... - zaczął Harry, wtem Louis wpił się w jego usta jak szalony, przelewając całe swoje emocje, które nim targały w pocałunek.

-... ważne, że razem - dopowiedział Tomlinson, lekko odrywając się od jego ust, spojrzał na zaskoczonego chłopaka, który natychmiast uśmiechnął się szeroko, lekko zagryzając dolną wargę.

Zaczęli kolejną przygodę - zwaną potocznie życiem, lecz na swoich zasadach i swoich własnych regułach, bez rocznych planów i miesięcznych przygotowań. Wszystko przyszło tak naturalnie, a przyszłość świetlana świeciła nad nimi.

You're my undoing || Larry Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz