💜 Rozdział 33 💜

67 14 5
                                    

20:00, aula główna, dzień drugi

A, gdy ich usta się złączyły, zostawiając w tym pocałunku cząstki siebie nawzajem, nastał czas powrotu. Harry ociężale zszedł z kolan mężczyzny, a pustka jaką zostawił na kolanach Louisa wcale nie była dla samego błękitnookiego, czymś do czego wrócił z wielką chęcią. I chociaż dużo zaryzykowali całując się zza otwartymi drzwiami, nie żałowali niczego.

Szli ciemnym korytarzem, lecz im to nie przeszkadzało - znali go doskonale. Może to i lepiej, że nie zapalali światła, gdyż ponowne spojrzenie sobie w oczy, graniczyłoby z kolejnym atakiem szczęścia i niezrozumienia, w jakim tkwił Louis.

Gdy zjawili się na sali wybijała godzina 20:05. Sprzątaczki zdążyły wrócić z wieczornej rutyny, a Zayn siedział w kącie z laptopem, uważnie obserwując przód budynku. Niall i Liam zaczęli odbywać swoją nocną zmianę, nie mając za specjalnie kogo do pilnowania, gdy nagle równo pięć minut później w całym pomieszczeniu, rozbrzmiał pewny siebie głos.


19:30, namiot służb na zewnątrz budynku

- Działamy według ściśle określonego planu, nie ma miejsca na odstępstwa - podsumował nadporucznik, patrząc znacząco na swojego nieproszonego gościa.

Asystent Styles'a wcale nie chciał dać za wygraną, gdy usłyszał plan działania służb mundurowych. Chciał za wszelką cenę odzyskać swojego przypisanego podopiecznego, w końcu taki miał zlecony cel.

- Wciąż uważam, że najpierw powinien pójść do odbicia pan Styles. Po analizie sytuacji śmie przypuszczać, że jeśli teraz tego nie zrobimy, będzie tylko gorzej - trzymał przy swoim mężczyzna.

Mężczyzna prychnął niezadowolony i uniósł się z wrażenia, chcąc poniekąd pokazać swoje racje. Nadporucznik wraz z negocjatorem spojrzeli się na niego nieufnie. Siedzieli wszyscy zgromadzeni w wielkim namiocie, a padający na zewnątrz deszcz jedynie usypiał ich zmęczone organizmy. Spali może że cztery godziny łącznie, w przeciągu tych dwóch dni, więc nie trudno było się domyśleć, że byli zwyczajnie zmęczeni.

- Istotne zmienne - sapnął negocjator, zawzięcie chcąc usłyszeć co taki gość jak on, ma do powiedzenia doświadczonym służbom.

- Słucham? - zmieszał się mężczyzna.

- Istotne zmienne podaj - wywrócił oczami nadporucznik, idąc w to, co sugerował mu wyraźnie negocjator.

- Gdy najpierw zostaną uwolniona te dwie kobiety, nie będziemy mogli wbić do budynku w celu przejęcia mężczyzny. Mogą chcieć zyskać jeszcze więcej, gdy będą mieli jedynie jego, bądź zrobić mu krzywdę, gdy tam wtargniemy - oświadczył mężczyzna.

- Nie możemy zostawić cywilów na pastwę losu. Bogaty ma większe szanse na przeżycie, niż one, gdyż jest coś warty - dodał szybko negocjator policyjny.

- I właśnie przez to, że jest coś warty nie możemy zostawić go sam na sam z nimi, gdyż jest powyższe ryzyko - oznajmił ponownie mężczyzna od Styles'a.

- Z obu wersji wynika, że mamy połowę szans zarówno w jednej, jak i drugiej opcji. Idziemy, więc według planu - wzruszył ramionami nadporucznik.

- To zmniejsza nasze szanse na odbicie pana Styles'a bez komplikacji! - krzyknął rozjuszony pomysłodawca.

- Gówno masz tu pan do powodzenia, więc lepiej usiądź na swym zgrabny kuperku, że się tak wyrażę, jeśli po polsku nie dociera - prychnął lekceważącym tonem przewodniczący grupy.


20:10, sala główna TAO

- Witam ponownie szanownego Pana. Mamy propozycje nie do odrzucenia - oznajmił wyraźny głos.

Dźwięk rozbrzmiewający we wszystkich głośnikach na sali dał mocno po uszach wszystkim.  Tomlinson od razu podbiegł do urządzenia zamontowanego w rogu pomieszczenia.

- Ach, no witam. Już myślałem, że się obraziliście, a więc słucham - prychnął naszalacko dowodzący.

- Chcemy odzyskać kolejne dwie osoby z listy, jak mniemam prawie, że ostatnie przez was uprowadzone - mężczyzna oznajmił swój cel. Louis nie był wcale zdziwiony, że końcowo doszli do tego ile osób było w budynku, a ile nie wróciło z nocnej eskapady.

- Nic za darmo. Jakaś propozycja? - zapytał ciekawy błękitnooki. Zazwyczaj to on dyktował warunki, ale skoro mieli coś, co mogło mu może pomóc, to mógłby na to przystać.

- Dwie kobiety zostają nam zwrócone, a w zamian dostaniecie wolne tyły, całkowicie bez ochrony - oznajmił ku zaskoczeniu mężczyzny, nadporucznik.

- To odważny krok. Doskonale wiecie, że mamy wszędzie podgląd, więc potrzebuje godziny, by się upewnić. W zamian proponuję także wypuścić cało moich trzech współpracowników - dodał szybko Louis.

Plan wcale nie szedł po ich myśli, a taka okazja mogła się nie powtórzyć. Tomlinson w końcu obiecał sobie wyprowadzić zespół cało i bez szwanku, nawet kosztem swojego życia.

- Co?! - wrzasnęła Lottie, podbiegając od razu do brata.

- W porządku, pójdziemy na to. Mam nadzieję na dalszą współpracę, Louis - odpowiedział mężczyzna, po czym szybko się rozłączył.

Tomlinson zamarł, spojrzał się znacząco na dziewczynę, po czym na resztę grupy. Wiedzieli, znali jego personalia. Mógł równie dobrze, przypuszczać, że reszta jest także im doskonale znana - lecz mylił się.

- Oni wiedzą... - zająkała się zszokowana dziewczyna, zapominając o tym, co przed chwilą zaproponował jej brat.

- Taka kolej rzeczy - powiedział obojętnie Louis, próbując na wszelkie sposoby ukryć swój strach. - Grupo! Musimy porozmawiać... - oznajmił szybko Tomlinson.

To wtedy po raz pierwszy Harry dowiedział się, jak ma na imię mężczyzna. Pogrążył się w myślach, jak brzmiałoby z jego ust i może zastanawiałby się zdecydowanie dłużej, ekscytując się tą myślą, gdyby nie przejęcie, które dostrzegł na twarzy Tomlinsona.

You're my undoing || Larry Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz