💜 Rozdział 38 💜

66 13 1
                                    

To było takie szybkie - mnóstwo świateł, kajdanki, zapłakane oczy Harrego i cela, nic pomiędzy. Nie pamiętał co mówił podczas przesłuchania, nie pamiętał co krzyczała Lottie do niego całą drogę na komisariat, lecz pamiętał ten ból malujący się na twarzy chłopaka i łzy, które niczym diamenty zdobiły kołnierzyk jego białej koszulki. Widział jak uradowany ojciec zgarnia go w swoje ramiona, a on wciąż płaczę, nawet nie próbując spojrzeć w jego stronę - tak bardzo chciał być na jego miejscu. Tak bardzo chciał mieć ponownie tego kręconowłosego chłopaka w swoich ramionach, przez co cała reszta przestała się liczyć.


Godzina 8:00, cela

- Louis, błagam... odezwij się do mnie - wyjąkała załamana dziewczyna.

Oboje przebywali w areszcie. Betonowe ściany, betonowa posadzka i betonowy sufit, w tym betonie dwa, drewniane łóżka i mała lampka z prawej strony jednego z nich. Siedzieli na jednym, wciąż z skrępowanymi dłońmi, a wszystko to, by utrudnić im ucieczkę, tak na wszelki wypadek.

- Czego chcesz? - zapytał Louis oschłym i nad wyraz obojętnym tonem, gdy tylko pozbył się chwilowo myśli o chłopaku.

- Czemu wszystko wyjawiłeś? Czemu skazałeś nas na resztę kolejnych lat w więzieniu? - zapytała załamana siostra. Nie mogła zrozumieć, co wydarzyło się na sali przesłuchań, lecz to ona była tą, która wyrzekła się wszystkiego, jako jedyna z ich dwójki.

- Jak to? Ja... ja nic nie pamiętam - załamał się mężczyzna, po raz pierwszy spoglądając na siostrę odkąd zostali aresztowani.


Chwilę wcześniej, 7:00, sala przesłuchań

- A więc, panie Tomlinson - zaczął wysoki i szczupły mężczyzna w mundurze policyjnym. Wskazał otwartą dłonią na krzesło na przeciwko siebie, zza stołem, więc Louis usiadł. - Co się wydarzyło w TAO? - zaczął drążyć.

- To, co musiało - zaczął mówić niejasno, co mogło być jego ratunkiem i zgubą jednocześnie.

- Proszę jaśniej, gdzie zostały wywiezione łupy? Jeśli Pan się przyzna i pomoże w ich odzyskaniu, ja postaram się załatwić mniejszy wyrok. Pańska siostra nie chciała skorzystać z tejże oferty - powiedział spokojnie mężczyzna, zarysowując dalsze kroki działania.

- Chyba nie myślicie, że wam powiem. Mam uwierzyć w takie kłamstwa... - wysyczał zły Tomlinson -... weźmiecie co wasze i tyle będziemy się widzieli - odparł, po czym próbował poluzować kajdanki, które dość możno uwierały go w nadgarstki.

- To kolejne pytanie. Czemu skrzywdziliście jedynie pana Styles'a? Po badaniach obdukcyjnych jego ojciec domaga się wysokiego odszkodowania od ekipy prowadzącej działania pod TAO, a to wyłącznie pana sprawka, jak mniemam - zaczął drążyć mundurowy.

- Nic mu nie zrobiłem! Nie skrzywdziłbym go, do cholery! - wykrzyczał Louis. Wstał gwałtownie z siedzenia, po czym zaraz po usiadł na nim spowrotem, zmuszony przez prowadzącego policjanta.

- Ciężko Panu zaufać... chłopak miał rozciętą wargę i mnóstwo siniaków na ciele, nie wyglądało to wcale na "nic mu nie zrobiłem" - wywrócił oczami poirytowany zachowaniem Tomlinsona mężczyzna. Miał już do czynienia z takimi jak on i doskonale wiedział, do czego mógłby być zdolny, lecz prawdę znał tylko sam Louis.

Na te słowa coś w nim pękło. Obraz sprzed godziny ponownie wrócił do jego pamięci, gdzie zapłakany chłopak wtulal się w ciało szczęśliwego ojca. Przez myśli przeleciała mu także scena, gdzie Lottie popchnęła Harrego, a ten upadł. Tak bardzo żałował, że nie zrobił nic, zupełnie nic. Miał tyle do zarzucenia sobie, popełnił wiele błędów, ale był pewny, że ten chłopak obudził w nim coś, co ożywiało jego metalowe serce. Był pewny, że Harry go teraz znienawidził, ale zrobiłby wszystko, by móc mu to wszystko jakoś wyjaśnić.

Tomlinson opuścił swoją głowę i oparł ją na jednym kolanie, na zaobrączkowanych dłoniach.

- A więc panie Tomlinson. Jak robimy - współpracujemy, czy widzimy się na rozprawie? - zapytał krótko mężczyzna, nie miał zamiaru poświęcać na niego więcej czasu, niż musiał.

- Dajcie mi spokój - wyspał oschle Louis.

- Zadałem pytanie - drążył mężczyzna.

- Dajcie mi spokój, do cholery! - wykrzyczał zły Tomlinson. Nie chciał nawet podnieść wzroku na nic nie wartego dla niego mężczyznę.

- Ostatnia szansa. Jak robimy? - dopytywał w dalszym ciągu, doprowadzając Louisa do ruiny myśli, przytłaczając go z każdej możliwej strony.

- Dobrze do chuja! To był nasz pomysł, to my go zrealizowaliśmy! A teraz zabierzcie mnie do tej pieprzonej celi! - krzyczał bez opamiętania.

Tomlinson wpadł w jakiś amok, nie kontrolował całkowicie swojego ciała, ani tego co mówi, chciał jedynie jak najszybciej znaleźć się gdzieś, gdzie nie będzie musiał odpowiadać na pytania, gdzie nikt nie będzie mu przypominał, jak bardzo skrzywdził Harrego.

You're my undoing || Larry Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz