💜 Rozdział 17 💜

69 14 0
                                    

9:20, w środku budynku

- Przynajmniej nie mamy tego gówniarza na głowie... - oznajmiła głośno Taste. Naprawdę nie chciała mieć dodatkowych problemów. Wystarczyło jej, że grupa posyłała jej wciąż nieznane jej tajemnicze spojrzenia, a ona nie znała przyczyny, to dodatkowo jej brat działał jej na nerwy, wywyższając się.

- On nigdy nie powinen się tam znaleźć - dodał szybko Glove. Stali w kółku, a rozmowa była wskazaną, by przerwać niezręczna ciszę, której Louis nie miał nadwyraźnie zamiaru przerwać.

- Dokładnie, to jeszcze dziecko - pokiwał głową Pie, współczując małemu, że przeżył coś takiego, ale nie miał na to wpływu. Nie, żeby ktokolwiek z nich miał.

- Koniec dyskusji! - krzyknął ku zaskoczeniu grupy profesor. Był znacznie wyprowadzony z równowagi, co dotychczas mu się aż tak często nie zdarzało, a ta strona dopiero wychodziła na zewnątrz, ku ich zaskoczeniu.

- Ta kwestia jest warta przedyskutowania...- zaczęła jak na złość Taste, chcąc w końcu postawić na swoim. Ogarnęła włosy do tyłu, szybko spotykając się z rozwścieczonym wzrokiem brata. Louis w mgnieniu oka dotarł do grupy i rozjuszony fuknął.

- Nie ty tu decydujesz do cholery jasnej, Taste! Jeśli Ci sie coś nie podoba, to droga wolna! - krzyknął po raz pierwszy od roku. Doznania jakie obudziło w nim to dziecko, nie pozwoliło mu normalnie funkcjonować, a bunt siostry dodatkowo dołożył doznań, które skumulowane w końcu wybuchły.

Dziewczyna chciała otworzyć już buzię, lecz Charm widząc złość ich dowodzącego, natychmiast ja odciągnęła na bok.

- Skończy tą drame, Taste - szepnęła cicho, na co dziewczyna z wielkim fochem już nic nie odparła. Musiała się wycofać, inaczej wybuchłaby wojna stulecia.

Profesor nakazal nakarmić i napoić już nieco wyczerpanych zakładników, a sam zaś szybko oddalił się do pokoju, w którym chciał zdecydowanie wszystko przemyśleć, lecz zapomniał o jednym.

Szedł ciemnymi alejkami, w których jedynie gdzieniegdzie paliły się małe światełka na suficie, aż w końcu doszedł do tak znanych mu drzwi. Jego dłonie się trzęsły, co nigdy nie miało miejsca, czuł się rozbity, musiał przemyśleć wiele spraw, w końcu to nie tak, że byli na przegranej pozycji. Policja przecież spełniła ich warunki i pozbyli się wady, ale jakim kosztem...


9:25, w środku pokoju

Wciąż telepiącymi się dłońmi, sięgnął do kieszeni spodni wyjmując kluczyk. Włożył go do zamka, przekręcił i nacisnął śmiało klamkę wchodząc do środka. Szybko ujrzał chłopaka, który przebywał tam na jego życzenie, o którym zdążył zapomnieć. Kręconowłosy podniósł się gwałtownie z sofy, z nieco zgarbioną postawą spojrzał się na dowódcę, nie potrafiąc długo utrzymać jednak na nim wzroku.

- Nie musisz stawać na baczność, Styles - wyspał cichym głosem mężczyzna, szybko przemieszczając się do wygodnego siedziska przy zbitym lustrze.

- Ja... - zaczął chłopak, czując jak jego głos zaczyna drzeć. Wciąż się bał, co było wcale nie dziwnym zjawiskiem. Gdy ostatni raz został sam na sam z profesorem, prawie utracił życie.

- Siadaj! - krzyknął nagle rozjuszony, gdy kręconowłosy zastygł w tej pozycji na amen, sam zasiadając w fotelu. Usiadł okrakiem i szybko pochylił się, opierając się łokciami na kolanach. Wsadził dłonie we włosy, lekko je pociągając ze stresu.

Zielonooki usiadł natychmiast jak na zawołanie, o mało co nie wywracając się ze strachu. Uderzył gwałtownie tyłkiem o nieco twardą sofę, gdyż kolana odmówiły mu posłuszeństwa. Był bliski płaczu i myślał, że jego godziny są policzone, widząc w rozpadzie mężczyznę, który miał przy pasie broń.

- Czego oczekiwałeś, Styles?! - krzyknął nagle Tomlinson. Gwałtownie przesunął się na krześle w stronę chłopaka, przez co niemalże stykał się swoimi kolanami, z kolanami przerażonego chłopaka.

- Ja... znaczy... - zająknął się ponownie, nie próbując nawet podnieść na niego wzroku.

- Odpowiedź do cholery! Czego oczekiwałeś?! - chłopak się nie odezwał, bojąc się zbyt bardzo.

Tomlinson czuł szybki oddech chłopaka i doskonale wiedział jakie przerażenie może w nim wzbudzać, ale wcale go to nie obchodziło. Błękitnooki nie słysząc odpowiedzi, natychmiast złapał go za nadgarstek zdecydowanie mocniej, niż mógłby przypuszczać, że robi czym zyskał uwagę piosenkarza. Syknął on z bólu i szybko podniósł na niego wzrok.

- To było jeszcze dziecko... - wyspał Harry ze łzami w oczach. Sam nie wiedział, czy to ze strachu, bólu czy ściskającego głazu w klatce, który zaczął cały czas się nasilać. Strach, że to mogą być jego ostatnie minuty na tym świecie, był nie do okiełznania.

You're my undoing || Larry Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz