💜 Rozdział 40 💜

59 11 7
                                    

Pół roku później

Godzina 12:00, sala rozpraw - Londyn

- Po rozpatrzeniu wniosku o złagodzenie wyroku, a także analizie wszystkich dotychczasowych dowodów i aktów, ogłaszam, że Pani Lottie Tomlinson wraz z Panem Louisem Tomlinsonem zostają skazani na osiem lat pozbawienia wolności, bez możliwości warunkowego zwolnienia. Wyrok jest prawomocny i nie można się od niego odwołać - wybrzmiał donośny głos, który odbił się echem na ogromnej sali.

Sala, gdzie toczyła się ich rozprawa była naprawdę duża. Ogromny, szklany sufit, poprzecinany szerokimi, brązowymi deskami chronił całą salę. Wysokie oka zaopatrzały pomieszczenie w dużo nasłonecznienia, a pokaźne obrazy wcześniejszych sędziów na ścianach, dodawały elegancji temu miejscu. Drewniane ławki, które zazwyczaj były zapełnione stały w dwóch rzędach, lecz tego dnia świeciły pustkami - zapełniały się najczęściej przy ważniejszych państwowych sprawach. Po środku stał długi stół, zza którym zasiadali sędzia i reszta szanownej świty, która miała duży wpływ na zapadłą decyzję.

Po jednej ze stron stał Louis wraz z Lottie i przydzielony im adwokatem, zaś po drugiej okradziony właściciel TAO, także ze swoim adwokatem i kręconowłosy wraz z ojcem. To wtedy Louis spotkał Harrego po raz pierwszy od dnia aresztowania. Gdy zobaczył go na sali rozpraw, kolana niemalże odmówiły mu posłuszeństwa, a zwykłe przełykanie sprawiało mu trudności. Nie mógł za nic się skupić, a ból rozrywający jego serce niemalże miażdżył go od środka.

Harry nie był w najlepszym stanie. Dwa dni przed rozprawą ojciec błagał go, by nie szedł z nim. Miał możliwość załatwienia mu papierów, które by go do tego uprzywilejowały - zwłaszcza, że uczęszczał do terapeuty, który wciąż pomagał mu oswoić się z traumą.

Chłopak początkowo go nie poznał, od razu zauważając znajome blond pukle w sali, lecz gdy zlokalizował sylwetkę i chód, był już pewny. I choć nie widział go pół roku, to jego serce zabiło mocniej, gdy ujrzał te błękitne tęczówki.

Louis wyglądał inaczej - dłuższe włosy, które zawijały się w kędziorki przy szyi, opadały lekko na jego ramiona, a sama postura zrobiła się nieco mniej masywna. Mężczyzna schudł i to wcale nie mało, co zdecydowanie jeszcze bardziej uwidoczniło jego ostrą żuchwę i kości policzkowe.

Ich wzrok jedynie parę razy napotkał się na wspólnej drodze, gdyż Harry nie potrafił opanować łez, które zdobiły jego policzki przez większą część procesu. I płakał - nie dlatego, że nie mógł wybaczyć mężczyźnie, lecz dlatego, że zdał sobie sprawę, że zbyt bardzo chciałby znaleźć się ponownie w jego ramionach, bez względu na wszystko.

- Przecież to obłęd, nigdy nie byliśmy karani, a taka kara jest zbyt wysoka i... - Lottie zaczęła krzyczeć, tuż po obwieszczeniu wyroku. Nie zgadzała się z tym, co usłyszała.

- Pani Tomlinson, proszę spokojnie - zaczął uspokajać ją adwokat, lecz nie na wiele się to zdało, gdyż dziewczyna wstała i zaczęła dalej swój wywód, przez co została wyprowadzona z sali wcześniej.

Gdy po przemowie końcowej wszyscy zaczęli się powoli rozchodzić, a sędzia i adwokat Louisa zaczął opuszczać wraz z nim salę, udało mu się jeszcze na sekundę złapać zapłakany wzrok Harrego. I owszem bolało go to co dostrzegał, lecz wiedział, że to może być ich ostatni raz, co dobijało go jeszcze bardziej.

- Harry, wszystko w porządku? - zapytał ojciec, gdy wszyscy opuścili salę, więc i oni zaczęli wychodzić.

- Mógłbym mieć prośbę. Ja wiem, że powiesz, że to obłęd, że to nie właściwie, że terapia i wiele innych, ale proszę mógłbyś coś dla mnie zrobić - zaczął chłopak, który mówił jeszcze wciąż zachrypniętym głosem.

Starszy mężczyzna zabrał go na zewnątrz sali, po czym zasiedli na ławce. Nie wiedział o co może chodzić synowi, spodziewał się prawie wszystkiego - prócz tego, o co ten go poprosił.

- Chciałbym zobaczyć się z Tomlinsonem - sapnął cicho, jakby to miało złagodzić to, co był pewny, że usłyszy od ojca. Chłopak natychmiast zaczął bawić się nerwowo pierścionkiem na swoim małym palcu.

- Słucham? Harry... chyba nie myślisz, że... - zaczął zaskoczony ojciec chłopaka. Był w totalnym szoku.

- Właśnie myślę i dlatego cię uprzedziłem, nim zadałem pytanie. Sądzę, że to mogłaby być pewna forma terapii dla mnie - Harry zaczął ciągnąć dalej, ostrożnie podnosząc wzrok na ojca.

- Taka terapia może jedynie pogorszyć twój stan, a jeśli zdobi ci krzywdę? Nie darowałbym sobie, gdyby... - ciągnął dalej ojciec, totalnie porażony słowami syna.

- Nie zrobi, po prostu to wiem - chłopak sapnął cicho, ponownie opuszczając głowę. Nie mógł patrzeć na wyraz twarzy ojca, który był mieszaniną strachu, zaskoczenia i troski, gdyż mąciło mu to w głowie.

- Nie mogę wypuścić cię do jednego pomieszczenia z tym gangsterem. To jest chore, synu - sapnął ojciec, kładąc troskliwie dłoń na ramieniu chłopaka.

- Nigdy cię o nic nie prosiłem. Zawsze byłem posłusznym synem, nie wymagałem, byłem tuż obok, dlatego teraz, gdy wiem, że taka rzecz mogłaby mi pomóc, proszę cię ojcze, żebys mi w tym pomógł - kręconowłosy zaczął drążyć.

Musiał być pewny tego co mówi, być nie wzbudzić w ojcu żadnych podejrzeń, choć sam nie wiedział, jak to miałoby wyglądać i czemu miałoby się to przysłużyć.

- Harry... - zaczął zmiękczony ojciec.

- Proszę, tato - sapnął jedynie cicho chłopak.

Stary Styles zrobiłby wszystko dla swojego syna, choć to, o co ten go poprosił, budziło w nim mnóstwo kontrowersji. Zbyt długo widział jak chłopak zmaga się z traumą, nie do końca rozumiejąc co dzieje się w jego głowie, a działo się tam zbyt wiele rzeczy, których nawet sam Styles nie był w stanie bez Louisa rozwikłać.

- To cholernie głupie i nie mądre i... ech... Harry... dobrze, załatwię to, ale proszę cię bądź rozsądny - powiedział złamany mężczyzna.

- Będę, tato - sapnął ożywiony, mocno wtulając się w pierś ojca.

I choć Harry nie był pewny, co właściwie ma mu przynieść same spotkanie z Louisem, to jedno widział na pewno - zrobi wszystko, by ponownie zatopić się w obcięciu mężczyzny i choć na chwilę zapomnieć.

You're my undoing || Larry Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz