Szli długim, oświetlonym jasnym światłem korytarzem. Przejście było wąskie, a przeszklone pomieszczenia ukazywały masę ludzi pracujących w środku budynku, mimo tak późnej godziny. Po pięciu minutach dotarli na miejsce, stając przed ogromnymi i szerokimi drzwiami. Kobieta niepewnie uniosła dłoń i zapukała. Na ciche - proszę - uchyliła drzwi.
- Pan Styles do pana - oświadczyła szybko, wpychając chłopaka do pokoju, tak aby szef nawet nie miał szansy odmówić. Harry zdążył jeszcze wyszeptać ciche - dziękuję - nim jej wzrok zniknął gdzieś za brązową taflą.
Starszy członek zespołu zasiadał na solidnym, skórzanym krześle, całkowicie tyłem do frontu, więc został zmuszony do odwrócenia się. Lekko sapnął i bardzo niechętnie odwrócił się w kierunku intruza, zakłócającego jego spokój.
- Co zno... - warknął, lecz gdy ujrzał znajomą twarz, szybko zmiękł. - Pan Styles, no proszę, witam ponownie - siwowłosy uśmiechnął się, diametralnie zmieniając swoje nastawienie do postaci przed nim.
- Pan Smith - kiwnął głową Harry, nawet nie wiedząc jakie szczęście go spotkało.
- Nie widziałem Cię od czasu odbicia z TAO. Co Cię chłopcze tutaj sprowadza? - zapytał łagodnie, wskazując krzesło na przeciwko swojego biurka.
Uprzejmość wynikająca w tamtej chwili nie była ukazana w stosunku do Harrego ze strachu, iż znowu zostaną obsmarowani przez starszego Styles'a wyżej, lecz z prywatnych powódek. Chłopak miał dobre maniery, które były rzadkością, przez co w trakcie ataków jego ojca na działania Smith'a próbował bronić jego dorobku. Innym faktem było to, że starszy Harrego był nieugięty i tak obrócił zeznania swojego syna, chroniące działania tej firmy za nieistotne w całej sprawie.
- Złożyłem dziś wniosek o zwolnienie więźniów. Czy dałoby radę to jakkolwiek przyspieszyć? - zapytał niepewnie, nie wiedząc jaki stosunek będzie miał do tego mężczyzna.
- Kogo? - zapytał lekko zaskoczony.
- Rodzeństwo Tomlinson - sapnął cicho chłopak, spuszczając głowę. Sam nie wiedział dlaczego, ale zrobiło mu się wstyd, nie rozumiejąc swych odruchów.
- Przecież oni... chłopcze... - sapnął wbity w podłogę mężczyzna. Nie rozumiał powodów, dla których chłopak chciał to zrobić, ale mógł się domyślać, że zbyt dobre serce młodszego, będzie powodem, dla którego jego firma znów ucierpi. - Czy konsultował to Pan wraz z ojcem? - zapytał szybko, nie chcąc mieć ponownie kłopotów.
- Jestem dorosły, nie muszę niczego z nim konsultować, panie Smith. Rozumiem też obawy, gdyż ostatnio narobił nie lada problemów, ale mam prawo do własnych decyzji - chłopak uniósł głowę, wpatrując się na twarz nieco zszokowanego mężczyzny.
- Ja rozumiem, albo i nie do końca... - mężczyzna zrezygnowany podrapał się po głowie -... przez pańskiego ojca moja reputacja bardzo ucierpiała i nie mogę pozwolić sobie na ciąg dalszy - oświadczył twardo siwowłosy.
Mężczyzna się bał, to zrozumiałe, lecz Harry nie zamierzał się tak łatwo poddawać.
- A co, jeśli zapłacę więcej, niż wynosi stawka za potencjalnego więźnia? Na dobry początek proponuję 50 tysięcy - Harry był tak naprawdę ograniczony budżetowo i istniała granica, do której mógł sobie folgować z ceną, ale za nic nie chciałby, by mężczyzna przed nim to odkrył.
- Sam dokument to naprawdę chłopcze nie problem, lecz... - szef przerwał, zwracając uwagę na policzek Harrego, był zdecydowanie bardziej fioletowy, niż gdy wychodził, czego chłopak był zupełnie nie świadomy -... co ci się stało w twarz? - wtrącił nagle szef, przyglądając się czerwono fioletowej plamie.
- To... to nic takiego - sapnął chłopak, odwracając się lekko na bok, by zakryć siniaka.
- Dobrze, nie wnikam. Problem jest to, kogo chcesz zwolnić. Jakie masz ku temu powody? - Smith zaczął drążyć temat dalej, odpuszczając sobie jego wygląd. Doskonale wiedział, że cena za wykup z takim rozbojem nie będzie niska.
- Osobiste, sądzę, że to nie powinno być istotne. Daje 100 tysięcy - oświadczył twardo kręconowłosy, próbując iść w to dalej.
- Jest, gdyż to oni pana porwali i nie bardzo rozumiem. Pana ojciec zmiecie z powierzchni ziemi globu naszą jednostkę, jak dopuszczę do czegoś takiego - sapnął z lekka mężczyzna, chcąc dać do zrozumienia młodemu Stylesowi, że to co planuje, może mieć ogromne konsekwencje nie tylko dla niego.
- 200 tysięcy... - wyspał chłopak. Był wprawdzie na skraju załamania nerwowego, patrząc na nie ugiętość mężczyzny, lecz musiał grać twardego.
- Chłopcze... - mężczyzna jedynie spojrzał się na desperackie kroki Harrego, jakie prezentował swoim zachowaniem, nie rozumiejąc właściwie czemu.
- 300 tysięcy - dodał sucho chłopak, nie chcąc się uginać, lecz budżet mu się nieco kończył.
- Har... - Smith chciał zacząć, lecz zostało mu to przerwane.
- 400 tysięcy + prywatny adwokat, w razie problemów z ojcem - wysapał żałośnie Harry, był na skraju.
Siwy mężczyzna wiedział, że ta kwota jest wysoka, lecz wciąż nie spełniała wartości, jaką musiałby dać ktokolwiek za tamtą dwójkę.
- To naprawdę dużo pieniędzy, ale ...
- 700 tysięcy + adwokat, to cena ostateczna - sapnął twardo Harry.
Kręconowłosy spojrzał zdeterminowany na szefa, któremu oczy lekko się zaświeciły. Nastąpiła chwila ciszy, podkręcenie głową, a następnie przymyknięcie oczu przez Smith'a. Po dłuższej chwili ciszy ponownie zerknął na chłopaka. Podana cena zdecydowanie usatysfakcjonowała mężczyznę. Mieli tyle rzeczy do zrobienia w tej placówce, a taka kwota pozwoliłaby im wyjść na prostą, lecz widmo starego Styles'a, wciąż wisiało nad nim, przecież mógł wszystko zrujnować.
- Ta kwota jest wystarczająca, lecz pański ojciec nam zagraża, że śmie się tak wyrazić. Adwokat może być jedynie jedną stroną murów, które będą nas chronić - siwowłosy zaczął drążyć, chcąc chciwie osiągnąć coś więcej, niżeli niewielką ochronę.
- Dobrze, w takim razie po transakcji wyślę do Pana oświadczenie, że nikt z mojej rodziny nie będzie mógł mieć roszczeń przeciwko działaniom placówki, zatwierdzone przez adwokatów ojca - oświadczył chłopak, szybko wpadając na ten pomysł. Był pewny, że będzie go to kosztowało wyczyszczenie jego jednej z dwóch kart do cna.
Smith otworzył usta, by coś powiedzieć, lecz żadne słowa z nich nie wypłynęły. Desperackie kroki Harrego, końcowo doprowadziły do paktu pomiędzy tą dwójką. Dokumenty zostały podpisane w ciągu kolejnych piętnastu minut, a adwokaci uprzedzeni o fakcie sporządzenia zaświadczenia na dzień kolejny, które swoją drogą kosztowały go kolejne pieniądze, by mógł odebrać je jutro, koło wieczora.
Louis wraz z Lottie miał zostać zwolniony w przeciągu kolejnych pół godziny, a dokumenty potwierdzające całą tranzakcję wydane tuż po zaksięgowaniu środków, które Harry puścił przelewem błyskawicznym. Przed zamknięciem zmiany - zaledwie dwie minuty przed 22, chłopak miał odebrać to, co jego, no może z małym dodatkiem w postaci blondwłosej dziewczyny, która była niemiłym dodatkiem.
CZYTASZ
You're my undoing || Larry
Fiksi PenggemarGrupa przestępcza ściąga całkiem nie przypadkowych ludzi do swej świty. Knucie rocznego planu wymaga niemałych poświęceń, a zaskakujące ich okoliczności całkowicie wybijają profesora z szeregu zadań, które tak uważnie przecież zaplanował. Czy uda im...