💜 Rozdział 22 💜

59 10 4
                                    

10:15, na zewnątrz

Dziecko i matka zostali zabrani do szpitala na szybkie, rutynowe badania, a następnie mieli wrócić do domu. Gliniarze wciąż nie mieli planu, ale nie mieli zamiaru nawet w najbliższym czasie tam wchodzić, za dużo by ryzykowali. Gdy przywódca odezwał się ponownie byli, więc zadowoleni, bo dało im to większe pole do popisu.

- Jakie są twoje żądania? - zapytał wyraźnie jeden z negocjatorów, który przejął szybko pierwsze skrzypce.

- Równo za dwadzieścia pięć minut ma przybyć tu mały helikopter, lądując na dachu tego klubu. Nie próbujcie go zestrzelić, ma spokojnie wylądować, w zamian otrzymacie kolejnego zakładnika - oznajmił Tomlinson, mając asa w rękawie.

- Skąd mamy mieć pewność, że tym razem to zrobisz? Kazałeś nam się oddalić, co zdecydowanie utrudnia nam współpracę - oznajmił negocjator, chcąc usłyszeć co ma do powiedzenia ten jegomość.

- Zrobiłem raz, zrobię drugi. Wystarczy, że nie będziecie wchodzić mi w drogę - powiedział poważnie profesor. Nie widział wcale sensu trzymania tych ludzi, którzy jedynie utrudniali mu działania swoimi krzykami i płaczem.


Poza urządzeniem przekazującym

- A co, jeśli nie dotrzyma tym razem słowa? Mamy być jego marionetkami? Tak przecież być nie może... - stwierdził główny nadporucznik.

- Są szanse, że jeśli jeszcze trochę z nim ponegocjujemy będziemy mogli w pełni ustalić, jakie osoby z listy gości tamtego dnia mogą znajdować się w środku jako zakładnicy. To da nam lepszy pogląd na działania - oznajmił negocjator.

- Mam nadzieję, że się nie mylisz, bo jeśli komuś coś się stanie, nie zostaniecie bez winy - główny naczelnik wzruszył ramionami i odszedł do namiotu, by stamtąd obserwować całą sytuację.


Krótkofalówka ponownie znalazła się w rękach negocjatorów

- Zgadzamy się, ale mamy jeden warunek - musi być to Pan Styles - oznajmił mężczyzna. Chciał jak najszybciej się da, wyciągnąć z tego gówna tego chłopaka, by nie musieć słuchać wściekłego muzyka, który wciąż przebywał poza namiotem, wykonując jakieś telefony.

- Nie wy jesteście od tego, by dawać mi jakiekolwiek warunki, tylko ja. Jeśli nie spełnicie moich oczekiwań, właśnie ta gwiazda straci więcej, niż włos z głowy - odparł pewny swego Louis i zakończył rozmowę.

Nie mieli wyboru, nie mogli ryzykować życiem tego chłopaka. Jeśli służby zatrzymaliby helikopter, mogliby poniekąd wyciągnąć co nieco od operatora, który na bank nie był obcy głównemu dowodzącemu. Ryzko niepowodzenia ich planu byłoby wtedy stupocentowe, co równało się z igraniem z życiem syna muzyka i utratą odzyskania kolejnego potencjalnego.

Odpowiedź była prosta.


10:40, w środku budynku

Harry wszystko słyszał, jakby mógł nie. Dowiedział się, że był celem i główną kartą przetargową, co wcale go nie pocieszało. To przez pieniądze, które nawet nie były jego. Zrobiłby w tamtym momencie wszystko, by być zwyczajny i nie musieć nigdy znaleźć się w takiej sytuacji.

Nagle rozległ sie coraz głośniejszy dźwięk, docierający z zewnątrz. Po kolejnych sekundach wyraźnie było słychać huk obracających się skrzydeł maszyny. Delikatne drgania podłogi było odczuwalne przez wszystkich, gdy tylko maszyna wylądowała na szczycie dachu. Z zewnątrz nie docierały żadne niepokojące dźwięki, co uspokoiło samego Tomlinsona, że negocjatorzy i reszta nie wtykali tam swojego nosa - miał zbyt solidny argument, który był jego przewagą.

Dwóch najsilniejszych podwładnych udali się w ciemnych strojach na dach, wraz z maskami na twarzach. Mieli dwa potężne worki, które ledwo zatachali z windy na dach. Punkt 10:45 nastąpiło przekazanie łupów, a za kolejne trzy minuty helikopter odleciał. Można być rzecz, że wszystko co najgorsze było za nimi, lecz jak bardzo się mylili, wiedzial tylko sam Tomlinson.

Kolejnym przekazanym zakładnikiem miał być właśnie profesor uczelni, który ze względu na wiek, miał być wydalony ze środka jako drugi. Nie był im za specjalnie potrzebny, a stan zdrowia mógł jedynie wszystko skomplikować w razie wielkiej draki. Mężczyzna miał się przysłużyć kolejnemu aktowi i być krokiem ku ułatwieniu wszystkiego. W planie było odsunięcie służb na jeszcze 1 km odległość od tej aktualnej. Tuż po spełnieniu próśb przed wybiciem 11:00 drzwi się otworzyły i w błyskawicznym tempie starzec został wypchnięty na zewnątrz.

Zostali oni, nic nie warty już dla nich lokal, a także czwórka zakładników i Harry, który zdecydowanie nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.

You're my undoing || Larry Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz