5:20, po napadzie
Wszyscy zebrani w sali klubowej nie liczyli na nic dobrego, gdy niczym piorun z jasnego nieba wbiegła zdenerwowana dziewczyna od razu uderzając do rabusia. Blondyn początkowo nie wiedział co jest grane, aż do momentu kiedy pięści dziewczyny zaczęły naparzać go w klatkę.
- O chuj, jezuuu… przepraszam, przepraszam…ja naprawdę… - chłopak zaczął nieudolnie się tłumaczyć, a gdy profesor podszedł do ich dwójki, by odciągnąć Charm natychmiast zamilkł.
- Ty naprawdę nie masz mózgu! - krzyczała wciąż wściekła dziewczyna, zwracając całkowitą uwagę na swojej osobie.
- Pieeee? Co się do cholery stało? - zapytał poirytowany błękitnooki, skutecznie odciągając końcowo na bok dziewczynę.
- Raczej co się nie stało! Idiota nie zebrał telefonów! - krzyczała dziewczyna, plując jadem w stronę zapominalskiego chłopaka.
Profesor szybko zebrał na bok całą ekipę i kazał ustawić im się w okręgu. Nikt nie zamierzał się nawet odezwać, no może oprócz oburzonej Charm, której słowa wypływające z jej ust nie chciały wcale zaprzestać wydostawania się. Błękitnooki spojrzał gniewnie na Pie'a, niemalże paraliżując go samym wzrokiem, którego chłopak nigdy na sobie nie doświadczył.
- WSZYSTKIE TELEFONY MAJĄ BYĆ W CIĄGU MINUTY ZABRANE KAŻDEMU Z ZAKŁADNIKÓW - profesor podniósł głos. Następnie wskazał na mały koszyk na chusteczki przy barze i natychmiast opuścił kółko.
Tylko Bój jeden wiedział ile brakowało, aby i on sam wybuchnął niczym wulkan. Louis wiedział, że to nie służyłoby niczemu dobremu, więc końcowo się powstrzymał, chcąc być jak największym autorytetem dla grupy. Ich plan wciąż ulegał zmianą, a początkowe pozytywne efekty zaczęły zanikać w cieniu tych niewypałów, tuż po zamknięciu wszystkich drzwi.
Profesor został poinformowany także o wiadomości wysłanej przez Styles'a, do jego ojca. To przelało czarę goryczy do Pie'a, który natychmiast został wezwany do pokoju, z którego Louis urządził sobie główną siedzibę informacyjną. Sam wzrok Tomlinsona niemalże zabijał blond chłopaka, który bojąc się co nastąpi zmierzał z mężczyzna do pokoju. Mógł równie dobrze widzieć świat po raz ostatni, więc rozglądał się dookoła, jakby chciał zapamiętać każdy szczegół, lecz był jeden mankament - był im potrzebny do dalszych działań. Gdy tylko tyłek chłopaka zasiadł na sofie tuż koło profesora, ten opanowując się naprawdę do cna zaczął...
- CO POSZŁO NIE TAK ? - zapytał mężczyzna na skraju krzyku, którego za nic nie chciał wydobywać. Zdjął maskę, która ciążyła mu na twarzy, gotując jego ostatnie komórki, powstrzymujące go przed wybuchem.
- Przepraszam profesorze, ja… tyle się działo i… - zaczął jąkać się chłopak, nawet nie próbując spojrzeć w oczy mężczyzny. Czuł się cholernie żałośnie z tym, że zjebał w naprawdę ważnej kwestii. Sam również zdjął maskę, ocierając pot z czoła.
- NIE WIEM CZY JESTEŚ ŚWIADOMY PIE, ALE POSZEDŁ SMS DO SAMEGO STYLESA. MOŻEMY SPODZIEWAĆ SIĘ WOJSKA, POLICJI I GRUPY ANTYTRRORYSTYCZNEJ W PRZECIĄGU GODZINY…
- Ja naprawdę nie… - ponownie próbował się tłumaczyć.
- PIE POWIEM KRÓTKO, JESZCZE JEDNA ODSKOCZNIA OD PLANU, A WYLATUJESZ - skomentował końcowo wściekły mężczyzna trzymając jednakże nerwy na wodzy.
Chłopak jedynie kiwnął głową i skruszony został wyproszony z pokoju. Został w nim sam Louis, głęboko oddychając. Położył swoje łokcie na kolanach, tym sam podpierając głowę i zamykając oczy, próbował się skupić i ochłonąć.
- Kurwa, kurwa, kurwa… - wycedził cicho przez zęby. Wiedział, że będzie musiał ustawić sobie Pie'a, przecież nie mógł pozwolić na jakąkolwiek niesubordynację zespołu, a także Styles'a, który jako zakładnik nie mógł przekroczyć magicznej linii.
5:40, po akcji smsowej
Grupa zakładników na prośbę profesora została ponownie nawodniona, a klimatyzacja zdalnie włączona przez Tracka. Dopiero wtedy wszyscy mogli w pełni usiąść w jedynym kółku, które zalecił profesor do realizacji. Wszyscy byli widoczni i to była idealna okazja, by trochę postraszyć chłopaka na oczach innych, by reszta nawet nie próbowała sami działać w ten sam sposób.
Glove, Track, Charm, a także Taste czuwali nad kółkiem zakładników. Pie był nieco na uboczu, sam z lekka zniesmaczony swoim postępowaniem i nieuwagą, wiedział, że musiał zaplusować, gdyż groziło mu wydalenie na zewnątrz. Tomlinson jako przewodniczący był w stanie oddać za nich swoją wolność, ale tylko za tych, którzy przyczynili się do sukcesu, a nie za upadek skoku życia. Profesor nagle podszedł do kółka i gwałtownie chwycił za nadgarstek Styles'a, którego wyciągnął poza kółko.
- To nie było zbyt dobre posunięcie - wysapał naprawdę wściekły. Emocje wciąż nie opadły, a on sam wiedział, że będzie musiał prosić o pomoc swoją siostrę, która znowu będzie mu zrzędzić nad głową o to, że powinna być na równi z nim.
- Więzicie tu nas, każde posunięcie w tej sytuacji jest lepsze, niż czekanie - skrzywił się chłopak, czując mocniejszy uścisk na swej ręce.
- Doprawdy? - głową klanu wytrzeszczyła oczy i nie dowierzała, temu co słyszy. Chłopak był zbyt zdeterminowany, by osiągnąć jakikolwiek cel ratujący ich wszystkich. - I na tym twoje bohaterstwo się kończy, Styles… - wyspał na skraju goryczy Louis.
Ciągnął chłopaka nieco bardziej agresywnie, niż mógłby przypuszczać, że potrafi do jego pokoju. Przecież tak dawno nie miał do czynienia z kimś, kto niszczy cały jego ściśle opracowany plan w ułamku sekundy. Emocje wcale nie opadły, a buzująca w nim agresja zaczęła wydostawać się na zewnątrz, co raz bardziej z każdym kolejnym słowem kręconowłosego chłopaka. Było mu cholernie gorąco pod maską, a kropelki potu zaczynały skraplać się na jego szyję.
Gdy znaleźli się zza zamkniętymi drzwiami, popchnął chłopaka na sofę, dopiero wtedy luzując uścisk na jego nadgarstku. Ten upadł bezwładnie na nią, po czym złapał się za zaczerwieniony nadgarstek, na którym nawet z daleka były widoczne czerwone ślady odciśniętych palców Louisa.
- Radziłbym Ci nie niszczyć moich planów, bo z doświadczenia wiem, że to nie za dobrze się kończy dla takich osób - sapnął chłopak.
Odsunął krzesło od mini toaletki po ich lewej stronie. Miała ona ogromne, okrągłe lustro, które służyło do wcześniejszych przygotowań przed występem. Kolejno usiadł w pewnej odległości na przeciwko chłopaka i zsunął maskę z twarzy. Miał dość, a potem lejący się po jego kręgosłupie skutecznie uniemożliwiał mu myślenie.
Styles nie odezwał się ani słowem, nie miał zamiaru dyskutować, ani tym bardziej narażać jeszcze bardziej swojego życia, niż powinien. Umilkł na amen. Patrzył się jedynie tępo swoimi szmaragdowym wzrokiem na błękitnookiego mężczyznę, próbując zrozumieć, co chce mu przekazać. Zdjął w końcu maskę, a to chyba był zbyt odważny krok, mniemaniem samego Styles'a, lecz nie Louisa. Przecież wszystkie telefony były zabrane, a kamery wyłączone - mężczyzna zaufał temu procesowi. Dość szybko dotarło do niego, co Tomlinson ma na myśli. Louis wyciągnął zza swojej czerwonej marynarki pistolet i zaczął go przerzucać z dłoni do dłoni, zbyt intensywnie wpatrując się w pewien punkt, tuż przy chłopaku.
CZYTASZ
You're my undoing || Larry
ФанфикGrupa przestępcza ściąga całkiem nie przypadkowych ludzi do swej świty. Knucie rocznego planu wymaga niemałych poświęceń, a zaskakujące ich okoliczności całkowicie wybijają profesora z szeregu zadań, które tak uważnie przecież zaplanował. Czy uda im...