Godzina 15:08, sala główna, dzień drugi
Gdy trójka weszła do auli zapadła cisza. Liam i Niall pozwalali dwóm sprzątaczkom i mężczyźnie na ciche rozmowy, tak aby nikt ich nie usłyszał. Czasem był przeciwny temu Zayn, ale zdecydowanie nie miał siły przebicia, co pokazywało zakładnikom w nich ostatnie cząstki człowieczeństwa, które kryły się gdzieś za groźnym wyglądem i bronią za pasem.
- No to się doczekałeś, jaśnie panie. Wstawaj i jazda do przodu! - krzyknęła rozjuszona dziewczyna. Złapała gwałtownie za bark właściciela lokalu i z pistoletem na jego plecach ruszyli ku łazience.
Harry od razu został zaprowadzony przez zmieszanego profesora do miejsca, gdzie siedziały sprzątaczki. Chłopak nie odważył spojrzeć się w błękitne oczy z obawom o atak, który mógł zostać wycelowany w jego stronę, przez jak mniemał wściekłego mężczyznę. Bardziej mylić się nie mógł. Louis nie był zły, ani wściekły. W jego myślach nie znajdowało się nic prócz nie określonego strachu, którego tak dawno nie czuł i tej cholernej niepewności. Pewnie znalazło by się i miejsce na żal do siostry za to co zrobiła, ale to próbował sobie przetłumaczyć. To było słuszne, tak myślał. Jednakże, czy krzywdzenie innych może być czymś słusznym?
Minęło pół godziny. Na salę zdążył wrócić już właściciel wraz z nieco spokojniejszą już Lottie. Miał na sobie równie jasne ubranie, co Harry, lecz jego koszuli nie zdobiły ślady krwi, która zdążyła już zrobić się brązowa. Przyszła i kolej na jedną ze sprzątaczek, która wystraszona podniosła się z podłogi i patrząc ostatni raz na chłopka, który miał okropnie rozciętą wargę ruszyła wraz z Lottie do łazienek.
Niall, Zayn, Liam a także sam profesor siedzieli na sofie, nie odzywając się do siebie ani słowem. Może to przez wyraz twarzy mężczyzny żaden z chłopaków nie chciał dopytywać, co zaszło przed pół godziny. Błękitnooki bił się z myślami, co raz spoglądając ukradkiem na wysokiego kręconowłosego. Nawet z daleka jego warga nie wyglądała dobrze. Opuchła, a rana nie dała rady zastygnąć, przez co kilkuminutowe wycieranie jej przez chłopaka. Piekło go niemiłosiernie, ale nie śmiał odezwać się ani słowem.
- Pobił Cię? - zapytała cicho druga przerażona sprzątaczka. Pokręciła głową i westchnęła.
- To nie tak. Upadłem - oświadczył cicho chłopak. Po części mówił przecież prawdę.
- Nie wierzę, co chwila jesteś besztany z błotem przez tą blondynkę, bardziej niż my. A może to ten niski cię tak urządził? W końcu to on cie zaprowadził - zaczęła wnikać kobieta. Bylo jej strasznie szkoda chłopaka.
- Nie - wysapał jedynie cicho. Z każdym kolejnym słowem bolało go coraz bardziej. Ciągnący ból pojawiał się nawet przy otwieraniu ust, więc chłopak nie był skory do jakiejkolwiek rozmowy.
- Boisz się, to zrozumiałe - szepnęła w dalszym ciągu cichym szeptem kobieta i poklepała go po ramieniu.
- Nie boję, po prostu on mi nic nie zrobił - wyspał poirytowany chłopak. Nie wiedział czemu, ale nie mógł znieść faktu, że ktoś wciska mu sytuację, która nigdy nie miała miejsca.
Kobieta nie zdążyła odpowiedzieć, bo w ciągu zaledwie chwili zdążyły wrócić obie kobiety po błyskawicznym odświeżeniu. Wtem zabrała się i ona poniekąd szczęśliwa, że mogła dać sobie chociaż odrobinę odświeżenia, którego potrzebowała tak jak inni. Lottie ponownie zabrała kolejną kobietę, szybko zmywając się z zasięgu wzroku Harrego.
Godzina 17:00, wciąż główna sala TAO
Nadszedł czas przekazania, na kolejny rzut miał iść właściciel tego, że lokalu. Równo o dogadanej godzinie otworzyły się drzwi, a kolejny zbędny zakładnik został przekazany w ręce policji.
Tymczasem na zewnątrz budynku
Główny dowodzący miał naprawdę dużą nadzieję, że i tym razem dowódca tego, że gangu dotrzyma słowa, inaczej oznaczałoby to kłopoty dla jego zespołu. I tak nie było im po drodze, że wciąż przy nich usiłował pracować człowiek na zlecenie Stylesa. Tak samo jak i jego zleceniodawca utrudniał im zdecydowanie warunki pracy.
- Macie szczęście, że kolejny został oddany - dodał oschle mężczyzna, który współpracował na zlecenia gwiazdy muzyki, gdy tylko właściciel znalazł się bezpieczny pod ich namiotem.
Tak naprawdę nie za specjalnie go to obchodziło, ale chciał jakkolwiek wkradać się w łaski zespołu. Chciał mieć cokolwiek do powodzenia, co przełożyłoby się na szybsze odzyskanie syna zleceniodawcy.
- To nie szczęście, a logiczne myślenie i współpraca - wysyczał podporucznik przez zęby, był poirytowany wtykaniem niepotrzebnych słów przez mężczyznę.
- Wasza współpraca byłaby zdecydowanie bardziej owocna, gdybyście dali mi ze sobą współpracować - oznajmił młody mężczyzna.
Usiadł na krześle i zaczął obserwować dalsze poczytania zespołu. Wykonali parę telefonów i po pół godzinie zakładnik został zabrany przez karetkę na badania, po czym miał wrócić do domu.
- Zostały nam do odbicia dwie sprzątaczki i syn gwiazdorzyny. Udało nam się ustalić, że dwie osoby z grupy mogły mieć coś wspólnego z dwoma sprawami sprzed dwóch lat. Reszta jest nam narazie nie znam, w bazie nic nie ma - zakomunikował jeden z policjantów, który siedział przy komputerze i grzebał w danych, które mógłby im się przysłużyć w tej sprawie.
- Znamy imona tej dwójki? - zaczął dopytywać mężczyzna dowodzący całą grupą.
Całej sytuacji uważnie przysłuchiwał się wynajęty przez Styles mężczyzna, chcąc wyciągnąć z tego wszystkiego jak najwięcej dla siebie.
- Louis T... - zaczął mówić policjant, lecz główny podporucznik szybko zorientował się, że nowy zbyt uważnie ich obserwuję i nasłuchuje.
- Wyjdźmy na zewnątrz - sapnął zdenerwowany zachowaniem mężczyzny, który był mu zdecydowanie nie na rękę.
Nie chcąc komplikować swojej pozycji, mężczyzna od Styles'a został w środku namiotu, podchodząc do ludzi od danych. Miał nadzieję na pozyskanie informacji, ale w inny sposób.
- Louis i Lottie Tomlinson... - odparł policjant, gdy tylko znaleźli się na zewnątrz, nie obserwowani przez nikogo czego zdecydowanie dopilnował podporucznik.
- Kontynuuj - dodał szybko mężczyzna, skądś kojarząc to nazwisko. Szybko przyszło mu się dowiedzieć.
- Mieliśmy ich kiedyś na przesłuchaniu, lecz nie dało się powiązać ich z niewielkimi kradzieżami w Neasden. Kamery wewnątrz uchwyciły ukradkiem dwie sekundy widoku ich twarzy w tle, nim kamery zostały odłączone całkowicie od systemu.
- Mmmm... ta dwójka. Dobra robota - poklepał go po ramieniu mężczyzna i zadowolony z obrotu sprawy i poszlak, oddalił się z powrotem do namiotu. Miał już dalszy plan działania w głowie. Pozostało jedynie dopracować szczegóły z negocjatorami.
CZYTASZ
You're my undoing || Larry
FanfictionGrupa przestępcza ściąga całkiem nie przypadkowych ludzi do swej świty. Knucie rocznego planu wymaga niemałych poświęceń, a zaskakujące ich okoliczności całkowicie wybijają profesora z szeregu zadań, które tak uważnie przecież zaplanował. Czy uda im...