5.Króliczek, kolacja i pamiętnik.

235 11 18
                                    

Gdy się odwróciłam i zobaczyłam jak wygląda Diego, zdałam sobie sprawę, w jak hujowej sytuacji się znalazłam. I wcale mnie to nie cieszyło.

-Ej! Stój! Co ty sobie myślisz? Myślisz, że jak będziesz mnie upokarzać przed całą szkołą to się dowartościujesz?- Powiedział ściskając mnie za ramię.

-Tak, taki był mój plan i w sumie się udał.- powiedziałam z uśmiechem.

-Jeszcze jeden taki wybryk, a naprawdę zrobię Ci krzywdę.- odpowiedział, już mniej agresywnie.

-Mhm coś jeszcze?- zapytałam, nie odpowiadał.- Tak myślałam.

Gdy już odchodziłam usłyszałam, jak cicho śmieje się, z własnego żartu. Normalnie debil no.

-A i tak w ogóle to seksownie wyglądałaś, gdy się tak wściekłaś, brakowało Ci tylko stroju króliczka Playboya.- Puścił mi oczko, po czym z tryumfalnym uśmieszkiem, zaczął biec w stronę auta.

-Kutas!

Nagle wszyscy ludzie, którzy stali na parkingu przenieśli na nas zaciekawione i zdziwione spojrzenia.

Już po chwili podeszłam wkurzonym krokiem do auta. I wtedy wiedziałam, że Marcus będzie mi to wypominał do końca życia.

-Ani słowa Marcus.- syknęłam, jednak czułam, że chłopak zaraz rzuci jakimś nie śmiesznym żartem.

-Jezu, ja się zastanawiam, skąd ty bierzesz tyle agresji... Biją Cię w domu czy coś?- zapytał rozbawiony.

-Zamknij się, albo wracasz na piechotę.- warknęłam.

Gdy już odwiozłam Marcusa, stwierdziłam, że od razu pojadę do biblioteki skoro już jestem w aucie.

I to był błąd, bo po drodze zauważyłam, że nowym sąsiadem, jest Diego. No japierdole, gorzej być nie mogło.

Wróciłam do domu zdenerwowana. Ten tydzień dał mi w kość i cieszę się, że wreszcie nastał weekend.

-Cześć mamo.

-Hej! Mam sprawę.- Boże ona chyba coś bierze, bo nigdy, nie była tak Miła.

-Jaką?

-Idę jutro w odwiedziny do nowej sąsiadki. Jest to też moja koleżanka z pracy więc przydałoby się pójść i zanieść jakieś ciasto. No i oczywiście pogratulować wprowadzki. Nie masz nic przeciwko prawda?- zapytała.

No i kurwa jednak mogło być gorzej.

-Muszę iść?- zapytałam.

-Tak, powiedziałam już Karen, że będziemy, ma przygotować kolacje.

Zajebiście.

-Dobrze, pójdę.

-Świetnie! Idziemy jutro o 17, więc bądź gotowa.

Gdy weszłam na górę myślałam, że już nie da się mnie bardziej zdenerwować. Nic bardziej mylnego.

-Fajna chata.

Jebany Diego siedział na łóżku. W moim domu. Leżał w brudnych buciorach i opierał się rękami o zagłówek, patrząc na mnie z kpiną.

-Co ty tu robisz?- syknęłam cicho, nie chcąc by usłyszała nas mama.

-Siedzę?- prychnął.

-Jak ty tu wszedłeś!? Wyjdź z mojego pokoju! Boże!

-Muszę z tobą porozmawiać.

-Nie mogliśmy porozmawiać w szkole, Tylko musiałeś się włamywać do mojego domu?- powiedziałam już spokojniejszym tonem, patrząc na niego z uniesionymi brwiami.

White Roses and Sweet KissesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz