21.Plan, łazienka i 3 miesiące.

120 13 12
                                    

Chłopiec siedział na ławce pod jabłonką, machając entuzjastycznie nogami. Wyglądał naprawdę jak ja, a w zasadzie moja mama, bo wszyscy w kółko powtarzali jak to nie jestem do niej podobna. Miał lekko przydługie i kręcone włosy, w odcieni brązu, które wpadały mu w niebieskie oczy, okryte długimi i ciemnymi kurtynami rzęs. Miał śniadą karnację, co zapewne zawdzięczał swojemu ojcu, ponieważ ja i moja mama wyglądałyśmy jak albinoski. Jego twarz pokryta była piegami, a gdy mnie zauważył i wbił we mnie spojrzenie, oczy wesoło mu zabłyszczały i automatycznie wstał.

Był wysoki, a na sobie miał szare dresy i czarną kurtkę.

-Hej Rozalie! To ty prawda?- zapytał ukazując rząd bialutkich i równych zębów.

Bardziej mnie zastanawiało, skąd ten dzieciak wie, jak wyglądam?

-Uhm, Frankie, tak?- chłopiec pokiwał głową.- Dobra, co ty na to żeby pójść na jakiś obiad? Pewnie jesteś głodny, a jest zimno i ma padać śnieg.- starałam się zabrzmieć pewnie i miło, ale tak naprawdę byłam przerażona. W końcu moja mama nie raczyła mi powiedzieć, że mam brata, który ma dziesięć lat. Najbardziej zasmuciło mnie to, że matka zdradziła ojca gdy ten był z nią w związku. I na dodatek, okłamała mnie w naprawdę poważnej sprawie już drugi raz.

-Tak. Możemy iść tylko nie mam pieniędzy.- mruknął,  widocznie zawstydzając się.

-Ja za ciebie zapłacę, może pójdziemy do KFC? Jest w galerii, jakieś 10 minut spacerkiem.

-Kocham KFC! Pójdźmy tam.

Tak więc po chwili szłam do galerii w towarzystwie dziesięcioletniego chłopca. Nie wiedziałam co mam robić, w końcu nie wychowywałam się w otoczeniu dzieci, a jedyne z jakimi miałam styczność to te w szkole, jednak byłam nieśmiała dlatego przedszkole i podstawówkę spędziłam w towarzystwie samej siebie i moich 4 osobowości. Żart.

-No dobra.- powiedziałam zajmując miejsce przy stoliku.- Co chciałbyś zjeść?

-Zjem to co ty. Dziękuję.

Zamówiłam dla nas dwa zestawy z kurczakami i frytkami po czym zapłaciłam. Z odebranym zamówieniem udałam się do stolika.

-No więc zacznijmy od początku.

Siedzieliśmy w galerii jeszcze dwie godziny, opowiadając jak to wyglądało u nas.

Okazało się, że moja matka, gdy zaszła w ciążę starała się ją ukrywać, a gdy brzuch był już naprawdę widoczny, wytłumaczyła mojemu ojcu, że musi wyjechać na 3-miesięczny wyjazd z pracy. Tak naprawdę była przez cały czas w domu, jak się okazało niejakiego Lucasa Evansa, czyli ojca Frankiego.

-Hej, młody mam propozycję.- powiedziałam na co ten z ekscytacją popatrzył na mnie, liżąc swojego czekoladowego loda, którego kupiłam mu w jakiejś małej budce.- Co ty na to, żeby zrobić mamie małego psikusa?- powiedziałam, a ten uśmiechnął się cwano i pokiwał głową.

Tak więc pół godziny poźniej, szłam do domu kochanka mojej mamy, w towarzystwie, nawet spoko dzieciaka. 

-Dobra, pamiętasz co robić?- zapytałam.

-Spokojna głowa Rozie. Nie takie rzeczy się robiło. Raz wybiliśmy nauczycielce szybę w aucie, gdy nie chciała podciągnąć nam ocen. Do tej pory nie wie, że to my.- zaśmiał się, a ja wybałuszyłam oczy. Dobra, ten plan musi się udać.

Chłopiec zapukał do drzwi, a ja schowałam się za werandą, czekając na znak.

-Hej, już jestem!

-Cześć Frankie, gdzie byłeś tak długo? Miałeś tylko wyjść pojeździć z kolegami.- do moich uszu, dotarł niski, gardłowy głos, definitywnie należący do mężczyzny. 

White Roses and Sweet KissesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz