8.Plan, kolacja i koza.

240 9 6
                                    

Rano Obudziłam się w złym humorze. Byłam obolała i cały czas po głowie kręciły mi się myśli, co jest nie tak z tatą? Niestety wiedziałam, że Matka jest w huj uparta I nie powie, nawet po swojej przemianie, nie wiem kurwa chyba ręką Boża jej pomogła, bo z takiej szmaty, napewno nie zmieniła się z własnej woli.

Niestety musiałam wstać. Zaraz miałam szkołę, a muszę się jeszcze ogarnąć, aby nie odstraszać ludzi, co będzie ciężkie, zwracając uwagę na to, że nie spałam pół nocy, jestem zmęczona, a wory pod oczami są większe niż iloraz inteligencji Diego.

A no i oczywiście moja mama wymyśliła sobie, że teraz codziennie rano muszę wstawać wcześniej, aby jeść rodzinne Śniadanko z ciotką. Pierdole to.

Gdy już w miarę się ogarnęłam i zaczynałam, wreszcie, przypominać człowieka, a nie zombie, zbiegłam na dół aby dotrzymać słowa i zjeść te cholerne śniadanie, na które nie miałam ochoty.

-No to jak Rozie, masz już jakiegoś kawalera?- zapytała ciotka Greta, oczywiście, pytanie podstawowe. Nie mogą zapytać nie wiem, o szkołę, pogodę?

-Kawalera to nie, ale kandydata to nie jednego!- powiedziała z dumą moja mama. Super

-Och! W takim razie zamieniam się w słuch, chce wiedzieć wszytko!

No już, napewno. Chyba cię dupa piecze.

-Muszę już iść zaraz mam lekcje.

I wyszłam, nawet się nie pożegnałam, ale w sumie to wyjebane. Wczoraj wieczorem ustaliłam, że do szkoły, mnie i Marcusa, zawiezie Ava, więc gdy wyszłam przed dom, od razu usłyszałam muzykę i fałsz Marcusa, dobiegający z niebieskiej Mazdy.

-Och jest i nasza gwiazda!- Zagwizdał Marcus.

-Hej, długo czekacie?

-W zasadzie to dopiero przyjechaliśmy, bo ten debil wdał się w kłótnię że starszą panią w kawiarni.- burknęła Ava, po której widać było, że ma dość Marcusa.

-Nie mój problem, że glizda nie dala mi cukru!

Ta, cały Marcus. Taka nasza prywatna Drama Queen.

-Dobra jedzcie, mam pierwszą Geografię, Ta rura mnie rozszarpie jak się spóźnię.- Jęknęłam,a już sama myśl o tym, że muszę przetrwać z tym mutantem 45minut wywołuje u mnie ciarki.

Po wejściu do szkoły, oczywiście zaczepiło mnie kilku chłopaków. Starałam się grzecznie odmówić i szlam dalej.

-Boże wszyscy na ciebie lecą! Mnie nikt nie chce.- obużyla się Ava.- Jak to możliwe, że prawie każdy cie Kocha...
Też tak chcę!

-Bądź biseksualna, podwoisz szansę.- wzruszył ramionami Marcus, na co zaśmiałam się, a Ava rzuciła nam mordujące spojrzenie.

-No już to tylko żarty. A teraz serio idę, bo baba mnie zabije.

Weszłam do klasy I zajęłam miejsce w ławce pod ścianą, prawie na samym końcu pomieszczenia. Wyciągnęłam rzeczy do notowania i czekałam, aż nauczycielka rozpocznie swój wywód o tym, że będziemy kopać rowy i nic z nas nie będzie!

-Dzień dobry.- Burknęła.- Ktoś zgłasza nieprzygotowanie?- ponad połowa klasy uniosła dłonie.- Oczywiście! Tylko potem mi nie przychodźcie na koniec roku, że wy chcecie poprawiać! Zobaczycie, skończycie kopiąc rowy!- A nie mówiłam?- Jesteście...

Cudowną wypowiedz nauczycielki, przerwało pukanie do drzwi. Oczywiście do klasy wszedł nikt inny jak Diego.

-Dzień dobry.

-A to co? O tobie to już się nawet nie wypomnę, czy ty w ogóle wiesz jak działa zegarek?- zapytała oburzona.

-Tak się składa, że wiem, A pani mogłaby ukazać uczniom trochę szacunku i odpowiedzieć mi na ,,Dzień dobry".- powiedział, ze swoim kpiącym uśmieszkiem.

White Roses and Sweet KissesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz