Przekraczaliśmy właśnie próg domu państwa Torres. Byłam zestresowana, w końcu miałam oficjalnie przedstawić się ojcu Diego. Gdy otworzyliśmy drzwi i przekroczyliśmy próg domu, na korytarz od razu wybiegła niska, uśmiechnięta kobieta. Pani Karen, czyli mama Diego, była przecudowną osobą. Nosiła luźne, kolorowe ubrania, włosy upinała w wysoki kok, a usta przyozdabiała szerokim I szczerym uśmiechem. Bardzo ją lubiłam i nie miałam jej niczego do zarzucenia.
-Och witajcie! Jeju Rozie, jaka z ciebie już kobieta. Tak dawno cie nie widziałam.- powiedziała uśmiechając się.
-Dobry wieczór proszę panią, cieszę się, że panią widzę.- powiedziałam szczerze.
-Mów mi poprostu Karen, jak się trzymasz?- zapytała, gdy jej oczy błysnęły troską I zaniepokojeniem.
-U mnie wszytko jest dobrze, nie wiem dalej kiedy wróci mama i czy jest z nią okej, ale na razie czekam.- odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
Kobieta od razu mocno mnie objęła, a ja poczułam się jak w domu. Karen, pachniała cudownie cynamonem i wanilią, co pewnie było spowodowane długim siedzeniem w kuchni. Na wzmiankę o cynamonie, od razu przypomniałam sobie
o sytuacji, do której lubiłam wracać wspomnieniami.Pewnego wieczoru, gdy miałam 8 lub 9 lat, biegałam w domu udając wróżkę. Niestety przebiegając obok komody, straciłam wazon. Nie było by problemu, gdyby nie był to ulubiony wazon mamy, za którego dała fortunę. Od razu pobiegłam do taty, prosząc go o pomoc. Na początku sprzątnęliśmy rozbite kawałki szkła i od razu zamówiliśmy nowy, taki sam wazon. Niestety dostawa była zapowiedziana dopiero na dzień później, przez co zaczęłam panikować. W tedy nasunął mi się pomysł i wraz z tatą stwierdziliśmy, że zrobimy ulubione, cynamonowe ciasteczka mamy.
Pomimo, że mieliśmy robot kuchenny, postanowiliśmy upiec ciasteczka własnoręcznie.Pracę skończyliśmy godzinę później, cali w mące, jednak szczęśliwi. Ta chwila była magiczna i chciałabym napawać się nią w nieskończoność. Gdy mama wróciła do domu, ucieszyła się na zapach jej ulubionego deseru, po zjedzeniu przynałam się do tego, co zrobiłam, wiadomo była lekko zła, jednak wybaczyła.
Wtedy matka była inna, teraz nie poznaje jej. Stała się inną osobą.
W końcu wydostałam się z objęć pani Karen, nie chcąc wprowadzać smutnej i nerwowej atmosfery.
-No to już, ściągać kurtki i siadać do stołu, dzisiaj serwujemy kaczkę z pomarańczą!
I tak ruszyła w kierunku kuchni, a ja wierzyłam, że ten wieczór może nie będzie taki zły.
Weszliśmy do przestronej jadalni. Na ścianach pomieszczenia, znajdowało się wiele obrazów i półek, zapełnionych, wieloma pierdółkami.
W kącie pokoju, stał wielki kamienny kominek, w którym lekko tlił się ogień. Na środku stał wielki stoł, pokryty śnieżno białą zastawą, oraz różnorodnymi przystawkami.Moja uwagę przykuł mężczyzna, który siedział, na jednym z miejsc. Gdy tylko się na niego spojrzało, od razu widać było po kim Diego, odziedziczył Hiszpańskie korzenie. Mężczyzna był wysoki I muskularny, miał ciemne oczy i włosy, które idealnie współgrały ze śniadą karnacją. Miał na sobie białą koszulę I ciemne garniturowe spodnie, przez co bardzo odstawał ubiorem od całej reszty. Przyznam w prost, był gorący. Gdyby z Diego nie wypaliło brałabym się za niego. Żart.
-Witaj, wreszcie dane jest mi poznać słynną Rozalie Watson. Mój syn wiele o tobie opowiadał. Ostatnio nasza rozmowa, raczej nie wyszła zbyt dobrze, dlatego zapomnijmy o tymi, zacznijmy od nowa.- powiedział zanim wyciągnął do mnie wielką dłoń.- Carlos Torres, tata Diego.
-Rozalie Watson.- powiedziałam pogodnie, ściskając jego rękę, starając się dawać wrażenie nie przerażonej.
-No więc Rozalie, chodź usiądźmy, napijesz się czegoś?
CZYTASZ
White Roses and Sweet Kisses
RomansaOpowieść o tym jak człowiek nieświadomie może nas zniszczyć, po czym złożyć jak puzzle i pokazać co to miłość. _____________________________ Rozalie, pilna Uczennica, mieszkająca z matką w Nowym Jorku. Diego, przystojny Hiszpan, który niedawno się t...