Rozdział 21

55 4 2
                                    

Dzisiaj wstałam z okropnym kaszlem, ale to takim okropnym, że myślałam, że płuca wypluje

- Na pewno wszystko okej? - zapytała Charlie podając mi szklankę wody - Chcieliśmy się wybrać na wycieczkę, ale chyba ktoś z tobą musi zostać

- Nie nic mi nie będzie idźcie - i w tym momencie potężnie kichnęłam

Boże gdzie ja się tak przeziębiłam co?

- Alastor z tobą zostanie

- Nie naprawdę nie musi mi nic nie jest

 Charlie dotknęła mojego czoła

- Jezus maria całe rozpalone masz gorączkę

No super po prostu wspaniale

- Nie ma o czym nawet gadać

Charlie zawołała Alastora

- Co jest?

- Zostajesz z Niną. Przeziębiła się, a do tego ma gorączkę

- Moja biedna - już chciał się przytulić, ale go zatrzymałam

- Zarazisz się

- Jasne nie ma sprawy - powiedział - zostanę z nią

- Poradzę sobie

- Nie ma mowy nie zostawię cię samą

Po paru godzinach już miałam dość Alastora. Co trochę wlatywał mi do pokoju i pytał jak się czuję

- Alastor

- Tak co jest? Boli cię? Temperatura ci skoczyła? Wzywać lekarza?

- Wiesz co? Może od razu do domu pogrzebowego zadzwoń

- No weź tak nawet nie żartuj

- Wkurzasz mnie

- Z czym?

- Przestań tak koło mnie latać ja jeszcze nie umieram okej?

- Ale ja się tylko o ciebie martwię

- A kopnął cię ktoś kiedyś w zad?

- No wiesz co?

Spojrzałam na niego złowrogim wzrokiem

Bez słowa wyszedł

Poszłam spać. Kiedy się obudziłam czułam się już dużo lepiej

- A ty nie powinnaś być w łóżku?

- Już lepiej się poczułam

- Szoruj mi tam ale już

- Nie - wystawiłam język

Ale po jakiejś pół godzinie znów umierałam, ale tak naprawdę umierałam

Nie wiem co mi było, ale wszystko mi wirowało

W końcu zemdlałam

Kiedy się obudziłam wszyscy koło mnie byli

- Nina wszystko okej? Przestraszyłam nas

- Nic mi nie jest. Spokojnie złego licho nie bierze

- A może powinniśmy jechać do szpitala?

- Nic mi nie jest - powiedziałam - Naprawdę nie ma sensu żeby jeździć po lekarzach

Znów zemdlałam

Obudziłam się już w szpitalu

- No i po cholerę mnie tu przywieźliście? Mówiłam że nic mi nie jest

Ale nikt mnie oczywiście nie słuchał

- Vaggie mówiłaś, że umiesz jeździć. Chciałaś nas zabić czy co?

- Przepraszam to ze stresu

Zrobili mi badania, ale nic na nich nie wyszło

- No i widzicie jestem zdrowa jak ryba - już chciałam wyjść, ale zatrzymał mnie lekarz

Co jeszcze do cholery jasnej?

- Nie wiemy co to musisz tu trochę zostać

- Nic mi nie jest - machnęłam ręką - Możemy iść już?

- Powinnaś zostać

- Ale mi nic nie jest doktorze

- Zostań - poprosił Alastor

- No dobrze zostanę

- Dziękuję

No i leżałam tak, ale z tego nic nie wynikło

- Widzicie nic mi nie jest

Wypisali mnie

W hotelu każdy mnie wkurwiał. I to dosłownie

- Słuchajcie - powiedziałam - Nie umieram więc opanujcie się do cholery bo was pozabijam

- Ale skądś się te omdlenie wzięło

- Po prostu dajcie mi święty spokój do cholery - powiedziałam i  zamknęłam się w swoim pokoju

Nagle ktoś zapukał

- Kto to ?

- To ja Alastor

- Wejdź - otworzyłam drzwi

- Jeśli zamierzasz mnie wkurwiać to po prostu wyjdź

Alastor nie zdążył się wypowiedzieć, bo dało si ę usłyszeć krzyk z kuchni

- Co wy odwalacie?

Kuchnia była cała czarna

- Ja tylko chciałem ciasto upiec - bronił się Angel

- To lepiej nie piecz bo nam kuchnia pójdzie z dymem

- Wydaje mi się, że już poszła

Musieliśmy otworzyć okna bo inaczej byśmy się udusili

- Jesteście nienormalni

- Ale za to nas kochasz - powiedziała Charlie - Angel nie machaj mi tym dymem prosto w twarz ja cię proszę

- A no tak przepraszam mój błąd

Nim się zorientowałam wszyscy się zlecieli na przytulasy

- Dusicie mnie jełopy - powiedziałam ledwo żywa

- A no tak przepraszamy

Popierdzieli mnie kiedyś z nimi naprawdę

Potem się okazało, że zaagazowaliśmy całą okolicę, a to tylko dlatego,że Angelowi się ciasta zachciało i trzeba było się tłumaczyć czemu z hotelu wydobywają się kłęby dymu

Moja przygoda w Hazbin HotelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz