Kiedy się ocknę, otwieram powoli oczy, analizując miejsce, w którym się znajduję. Szybko zaczyna do mnie docierać, że przecież mogłam zostać porwana. Ale okazuje się, że wciąż jestem na parkingu przed hotelem. W połowie leżę, opierając się o czyjeś ręce. Docierają do mnie różne dźwięki, aż w końcu rozpoznaję je.
- Amberly.
Spoglądam w górę i dostrzegam zmartwioną twarz Jamesona wpatrującą się we mnie.
- Jak dobrze, że nic ci nie jest - mówi z wyraźną ulgą.
On się o mnie martwi, podczas gdy ja niemal złamałam jego serce. Świetnie.
Leżę oparta o jego rękę, mając nogi na powierzchni ziemi. Czuję jego ciepłą dłoń na swojej skórze z powodu wycięcia na plecach, jakie posiada moja bluzka. I wtedy zaczynam rozumieć, jak bardzo brakowało mi tego dotyku przez ostatni dni. I choć głupio się przyznać, bo trwało to zaledwie trzy dni, zdążyłam za tym zatęsknić.
Spoglądam na otaczający mnie parking i dostrzegam brak Dogde'a, który, jeszcze zanim zemdlałam, tam stał.
- Co się z nim stało? Co w ogóle się stało? - pytam ledwo słyszalnym głosem.
- Upadłaś, bo zemdlałaś, jak tylko wyszedłem z hotelu, a on w tym czasie uciekł. Zadzwonię po policję.
- Nie - zabraniam mu kategorycznie. - Nie chcę. Nie chcę go już nigdy więcej spotkać. Ani na komisariacie, ani w sądzie podczas rozprawy. Nigdzie nie chcę go widzieć.
Jameson skina głową.
- Jesteś pewna?
- Tak.
- Następnym razem załatwię nam ochronę.
Uśmiecham się blado, a on to odwzajemnia.
- Kazał mi wsiąść z nim do samochodu - zaczynam niepewnie.
Patrzę na Jamesona, który nie próbuje mi przerywać i kontynuuję:
- Oczywiście odmówiłam, czym oberwałam w twarz. Jeszcze zanim to się stało, uniemożliwił mi jakikolwiek ruch dłońmi. Ja... stałam jak sparaliżowana... Dziękuję - mówię i patrzę mu głęboko w oczy, nadal opierając się o jego rękę.
- Nie masz za co.
Uśmiecham się i próbuję się podnieść, siadając na powierzchni ziemi.
- Jak się czujesz? - pyta z troską.
- W porządku. Uderzyłam się może głową, jak upadłam?
- Nie. Na szczęście nie.
- To dobrze.
Próbuję wstać na równe nogi, w czym Jameson mi pomaga. Staję, choć przez szpilki na moich nogach ciężko utrzymać mi równowagę.
- Możemy jechać. Już czuję się dobrze, a czas leci - zaczynam gadać jak najęta.
- Am, spokojnie. Nic się nie dzieje, przecież mogę się spóźnić na swój koncert. Nie musimy się spieszyć.
- Ale naprawdę nic mi nie jest.
Kładę mu dłoń na klatce piersiowej.
Wtedy dociera do mnie, że wcale tego nie przemyślałam. I że raczej nie powinnam była tego robić. Od razu robi mi się głupio.
Otwieram szeroko oczy i zabieram rękę powolnym ruchem, na co on się uśmiecha i kiwa głową delikatnie na boki, ale nie odzywa się. I jestem mu wdzięczna, że nic nie mówi na ten temat.
CZYTASZ
Zaśpiewam o Tobie
RomantikDo osób, które nie wierzyły w swoje marzenia - czasami miło zaskoczyć się ich spełnieniem. . . Playlista na samym końcu książki ~TiGii PS życzę udanej lektury! i z góry przepraszam za wszystkie błędy