Zostaw mnie - rozdział 24

4 0 0
                                    

Zatrzymuję się przed jego domem. 

Trzymam się kurczowo kierownicy i wpatruję się w drzwi. W końcu postanawiam wysiąść z auta, ale zanim zapukam w drzwi, z budynku wychodzi Jameson. Niemalże na niego wpadam. 

- Ojj, sorki - mówię pośpiesznie. 

- Hej, nie zauważyłem cię. Przepraszam. 

Kręcę głową. 

- Nic się nie stało - wypowiadam te słowa bez przekonania. Bo stało się i to za dużo. I to wszystko przeze mnie.

- Jeśli już jesteśmy przed domem, schowaj swoje rzeczy do mojego auta. 

- Jasne... 

Przepakowuję swoją torbę do bagażnika i czekam na Jamesona, aby go o coś zapytać, bo chwilowo jest w garażu. Gdy w końcu pojawia się, zadaję pytanie:

- Dzwoniłeś może do organizatora koncertu?

- Tak. Wczoraj. 

- Okej. 

Uff, nie muszę się już niczym więcej martwić niż całą drogą z Jamesonem. 

- Chciałem ci powiedzieć, że moja piosenka z Lotarem osiągnęła już dwa miliony wyświetleń na youtubie. 

Uśmiecham się, choć ciężko zmusić moje spięte od stresu mięśnie do tej czynności. 

- Gratulacje. 

- Dzięki. 

Przypominam sobie o środowej premierze tej piosenki. I o tym jak sama miałam okazję słuchać jej procesu tworzenia. To było wspaniałe uczucie. Ale już więcej takich chwil się nie pojawi w moim życiu, bo oczywiście musiałam to spieprzyć. 

- Jedziemy? - pytam niepewnie. 

- Tak, wsiadaj. 

Gdy tylko zajmę miejsce pasażera z przodu samochodu, wyczuwam napięcie między nami i to wcale nie jest przyjemne uczucie. 

Jest mi tak bardzo przykro, że to wszystko zepsułam, że nawet na niego nie patrzę. 

Od śmierci mojej mamy ciągle ktoś mi bliski wypominał, jaka ja jestem beznadziejna, okropna, niewystarczająca, głupia... I chyba ta osoba miała rację, mówiąc te słowa, bo mam pieprzone dziewiętnaście lat i zachowuję się, jakbym nie ogarniała życia. Bo może nie ogarniam? 

Szczerze mówiąc, nie znam się na żadnych miłosnych sprawach i to z własnej decyzji. I nie wiem, czy to jest powodem moich wszystkich głupiutkich błędów. A może ja po prostu nie umiem siebie kontrolować i od razu jestem skazana na porażkę? 

Zaciskam pięści, wbijając swoje długie paznokcie w wewnętrzną skórę dłoni. 

Jedziemy już kilka minut, a nie odezwaliśmy się do siebie ani słowem. 

Niezręczną ciszę przerywa dźwięk przychodzącej wiadomości. Ze zdziwieniem spoglądam na ekran telefony, zauważając, że to od Katherine. 

"Mam nadzieję, że widzimy się dzisiaj na koncercie!".

Od razu się uśmiecham, widząc te słowa na wyświetlaczu.

"Oczywiście, że tak. Wejdź na backstage przed koncertem, bo w tym tłumie to się nigdy nie znajdziemy haha, jak coś to weź odznakę menadżerki z domu i na spokojnie cię wpuszczą, a przynajmniej powinni".

Już po chwili dostaję odpowiedź. 

"Nawet bez tej odznaki tam wejdę, bo zwiedziłam tyle miejsc na koncertach z Harper, że już mnie wszędzie poznają, więc na spokojnie".

Zaśpiewam o TobieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz