Docieramy pod wskazany przez Katherine Williams adres. Menadżerka Hollis postarała się, abyśmy zostali dobrze powitani, bo już czekała na nas przed wejściem do dwupiętrowego i oszklonego budynku od parunastu minut, co sama nam mówi podczas rozmowy.
Wchodzimy do środka i od razu widać panujący tutaj przepych. Wszystko jest bogato zdobione i wygląda na drogie. Otaczają nas białe ściany, diamentowe żyrandole i marmurowa podłoga pokryta błyskiem. Powoduje to uczucie luksusu. Nic dziwnego, Harper zarabia fortunę dzięki swojej twórczości.
Prostuję się, gdy naprzód wychodzi nam piękna blondynka o niebieskich oczach i niewiarygodnie szczupłej sylwetce ubrana w krótką i srebrną sukienkę na ramiączkach. Wyciąga dłoń do Jamesona, a następnie do mnie. Od razu zwracam uwagę na jej długie i błyszczące paznokcie i ilość złotych pierścionków na palcach. Ma ich pełno.
- Witam was w mojej willi będącej także moim studiem. Poczujcie się tutaj, jak we własnym studiu. Jeśli będziecie czegoś potrzebować Katherine będzie w pobliżu.
Bije od niej ogromna pewność siebie i poczucie własnej wartości.
To dziwne uczucie być tak blisko jednej z największych gwiazd świata muzycznego. Przy jednej z takich gwiazd już pracuję, ale patrzenie na Hollis z takiej odległości i w jej własnym domu... Wow. Czuję się poniekąd zaszczycona. Wielu ludzi marzy o spotkaniach ze znanymi ludźmi, choć myślą, że to niemożliwe. Też kiedyś tak sądziłam. Jednak stoję tutaj, widzę ją i mogę z nią porozmawiać. Niesamowite.
Obraca się i prosi nas o podążanie w jej ślady. Idziemy więc za nią. Za nami drepta Katherine. Wchodzimy po zakręconych i bielutkich schodach z diamentową obręczą.
Tu jest pięknie.
Znajdujemy się na korytarzu pełnym drzwi, a Harper otwiera nam jedne z nich i wskazuje dłonią, abyśmy weszli.
- To moje miejsce pracy nazywane studiem. Katherine, przynieś, proszę, umowę.
Menadżerka wychodzi, a my zostajemy sami.
- Podpiszemy umowę i możemy zaczynać naszą współpracę. Mam kilka propozycji od producentów muzycznych, ściślej od L&M, Trula, Percy'ego i Angersa. L&M i Trulo podesłali najlepsze beaty, moim zdaniem oczywiście. Zaraz je włączę i wybierzemy jakiś, ale najpierw umowa.
- W porządku.
Jameson brzmi bardzo oficjalnie. I nie dziwię się mu.
- Amberly, jeśli oczywiście, mogę się zwracać do ciebie po imieniu, prosiłabym cię także o podpis na umowie, Katherine też swój sporządzi.
- Tak, jasne. Nie ma problemu, jeśli chodzi o zwracanie się po imieniu.
- Cieszę się w takim razie. Wy także możecie się do mnie zwracać w ten sam sposób.
Skinamy głowami.
Katherine wraca z papierkiem, który każdy z nas po kolei podpisuje, po tym, jak Harper przeczytała jego warunki głośno, by każdy słyszał.
- Jameson, tutaj twoja umowa, jedną zostawiam sobie. Myślę, że możemy zacząć pracę. Czas nas goni, a chciałabym dzisiaj wybrać beat i napisać tekst. Aranżacją muzyczną możemy zająć się już prywatnie, ale tak jak mówię, część wypadałoby zrobić tutaj, wspólnie.
- Zgadzam się. Zajmiemy się tym.
- Katherine, zabierz Amberly do siebie.
Spoglądam na Harper, której twarz nawet nie drży, choć mówi takim tonem o mnie, jakbym była wrogiem i jej przeszkadzała.
- Amberly zostaje z nami, jeśli ma na to ochotę. Chyba, że woli wyjść.
Jameson właśnie stawia warunki pięknej i sławnej Harper. Cudownie.
- Wyjdę. Pracujcie w spokoju.
I wychodzę z Katherine, jak najszybciej spuszczając wzrok z Evansa.
Gdy Williams domyka drzwi, odzywa się po raz pierwszy:
- Harper nie lubi pracować w pobliżu innych.
- To zrozumiałe. W końcu to jej studio, więc ma prawo do stawiania warunków.
- Tak, ale powiedziała to dosyć niemiło. Taka jest, jeśli chodzi o jej pracę. Już nie raz tłumaczyłam to innym menadżerkom albo menadżerom artystów, z którymi ona współpracowała.
- Rozumiem. Przynajmniej sobie pogadamy.
- Tak, myślę, że znajdziemy wspólny język.
Idę za nią do salonu, który znajduje się na parterze.
Pomieszczenie to jest pełne ozdób i dekoracji, na samym środku stoi narożnik, a przy nim stolik z marmuru podobnego do tego, z którego jest zrobiona podłoga. Istny obłęd mieszkać w takim przepychu. Zaraz za kanapą jest wielkie okno z wyjściem na taras. A na tarasie jacuzzi i zaraz obok niego basen. Oraz leżaki i parasol.
- Pięknie tutaj jest.
- To prawda. Harper starała się, aby to miejsce wyglądała dokładnie tak, jak sobie wymarzyła. I udało się.
- To doskonale, ja mieszkam w apartamencie, ale tylko tam śpię, więc niewiele rzeczy potrzebowałam. Nie chciałam takiego przepychu skoro większość dnia spędzam u Jamesona.
- Łączy was coś więcej niż praca?
To pytanie zbija mnie z tropu. Nie wiem, co odpowiedzieć. Bo niby tak, ale nie do końca jest to relacja romantyczna, więc...
- Nie wydaje mi się.
- Mi się wydaje, że tak. Przepraszam, że pytam, ale po prostu... to jak na ciebie patrzy odkąd tylko weszliście świadczy, że to nie jest po prostu relacja asystentki i muzyka. Tylko coś więcej. I on naprawdę chciał byś została. Był spięty, by chociaż odezwać się słowem do Harper. Ale gdy cię, w pewnym stopniu, wyrzuciła stamtąd, od razu się jej przeciwstawił. Rzadko się mylę.
- Myślę, że wydawało ci się, widziałaś nas razem tylko przez chwilę.
- Zobaczymy.
Nie wiem, co o tym myśleć. Może ona ma rację? A może jednak się myli?
Siedzimy na narożniku, pijąc kawę w filiżankach z porcelany.
- Ile już pracujesz u Harper?
- Pół roku. Jesteśmy naprawdę zgranym zespołem. A ty u niego?
- Miesiąc.
- Malutko.
- Wiem, ale i tak uważam, że dobrze mi idzie.
- W to nie wątpię. W końcu dodzwoniłaś się do nas. Tą wiadomością, którą wysłałaś jako pierwszą, przekonałaś nas do współpracy. Rzadko tak się dzieje.
- Oo, to miło. Myślałam, że to wyłącznie zasługa umiejętności Jamesona.
- To też jest przyczyna, ale to ty nas zachęciłaś, więc ten kontrakt doszedł do skutku teraz, a nie dopiero za jakiś czas. Gratulacje.
- Dziękuję.
Upijam łyk kawy i spoglądam na twarz Katherine i przyglądam jej się. Wcześniej nie miałam okazji.
Jest nieco starsza ode mnie, na oko powiedziałabym, że pięć, góra siedem, lat. Ma brązowe i gęste włosy układające się w lekkie fale. Ubrana jest w elegancką sukienkę o białej barwie z dużym dekoltem w kształcie litery V. Wygląda na osobę, która zajmuje ważne stanowisko. I tak też jest.
- Kattie!!!
- Zaraz wrócę.
Zostaję sama w wielkim salonie. I myślę o tym, co mi powiedziała Katherine chwilę temu.
A co gdyby ona miała, jednak, rację, a to ja się mylę?
Ile się wtedy zmieni?
CZYTASZ
Zaśpiewam o Tobie
RomanceDo osób, które nie wierzyły w swoje marzenia - czasami miło zaskoczyć się ich spełnieniem. . . Playlista na samym końcu książki ~TiGii PS życzę udanej lektury! i z góry przepraszam za wszystkie błędy