Dobry humor - rozdział 26

11 0 0
                                    

Po parunastu minutach w moim polu widzenia pojawia się Jameson. Od razu podnoszę się z kanapy i staję naprzeciwko niego. 

- Jak próba? - pytam neutralnym głosem. 

- Doskonale, ale liczę na to, że koncert będzie jeszcze lepszy. 

- Będzie. Wiem to - mówię od razu pewna swojej odpowiedzi. 

Jameson uśmiecha się do mnie szeroko, a ja to odwzajemniam. 

Nadal jest mi wstyd za to, co się stało. I nadal uważam siebie za winną. Tylko napięcie między nami zniknęło z sekundy na sekundę. A wystarczyła jedna sytuacja z obcym facetem. 

- Amberly, załatwisz wszystko z dźwiękowcami, w porządku? 

- Jasne, przyda mi się coś do roboty. 

Idę do jednego z pomieszczeń. Witam się z pracownikami będącymi tam. 

- Zastąpię Jamesona podczas przygotowań. 

- Dobrze. 

I tak spędzam następną godzinę na organizacji już ostatnich szczegółów z wspaniałymi ludźmi. Żartujemy, pracując wspólnie przy różnych urządzeniach. Dopinamy na ostatni guzik listę utworów i ich odpowiednią kolejność. Sprawdzamy, czy wszystko jest w porządku. A ja dużo uczę się podczas tej chwili, bo na co dzień zajmuję się innymi rzeczami. 

- Skoro tak dobrze nam się razem pracuje, to może dołączy się pani do nas? - mówi jeden z nich żartobliwym tonem. 

- Nie pani, tylko Amberly. I bardzo chętnie, ale pod warunkiem, że nie będę już potrzebna Jamesonowi - odpowiadam również żartem.

- Ojj, szkoda, bo jesteś mu niezbędna. Miałby pełne ręce roboty. Jestem Bradley - podaje mi dłoń, a ja ją ściskam. 

- To prawda, miałby. 

Podchodzi do nas drugi z dźwiękowców i także podaje mi dłoń.

- Harry. 

- Amberly. 

Uśmiecham się, bo dopisuje mi dobry humor. 

Cały stres jaki towarzyszył mi rano, a później podczas sytuacji z Clayem, zniknął. Przestałam myśleć o tym, co miało miejsce, a zaczęłam się skupiać na wykonywaniu swojej pracy. I na dodatek spędziłam godzinę w miłym towarzystwie. 

Wychodzę z pomieszczenia i kieruję się do miejsca, gdzie znajduje się kanapa. Siadam na niej i biorę swój telefon do ręki. Sprawdzam, czy Cameron mi odpisała, ale nadal nic. Nie mam jej tego za złe, bo pewnie nawet nie patrzy na ekran komórki. 

Minęło już półtora godziny, od kiedy Katherine pisała do mnie. To znaczy, że za niedługo mogę się ich tutaj spodziewać. 

Przeglądam media społecznościowe z nudów. Po chwili zjawia się Jameson z ułożonymi perfekcyjnie włosami. Wygląda w nich idealnie. Choć zawsze jest idealny. W każdym wydaniu. 

Wpatruję się w niego jak w obrazek. Chyba to zauważa, bo uśmiecha się do mnie i kręci głową. 

- Zatrudniasz bardzo miłych dźwiękowców, muszę ci powiedzieć. 

- Tak? - pyta z udawanym niedowierzaniem. 

- Tak - odpowiadam i śmieję się pod nosem, dodając ironicznie - Obrazisz się, jak zmienię pracę z twojej menadżerki na twojego dźwiękowca?

- Wiem, że byłabyś doskonałym dźwiękowcem, ale drugiej takiej menadżerki nie znajdę. 

Zaczynamy się śmiać. 

Zaśpiewam o TobieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz