Tu i teraz - rozdział 19

8 0 0
                                    

Dobiega północ. 

Zaczynam rozważać zostanie u Jamesona na noc, jeśli mam pracować u niego następnego dnia. Ale uznaję, że nie mogę mu się aż tak narzucać.

Spędzam ostatnie chwile na tej imprezie z Katherine w kuchni, patrząc na innych gości. Lorry gdzieś z Parkerem zginęła w tłumie i pewnie dobrze się bawią, Jameson z Davidem i Nathanielem siedzą w salonie, rozmawiając, a Harper dołączyła do tańczących przyjaciółek jakieś pół godziny temu. 

Wypiłam chyba odrobinę za dużo, bo świat zaczyna wirować mi przed oczami. 

- Przesadziłam z alkoholem. 

- Trochę.

- Mogłaś mi wyrwać ten ostatni drink. 

- Mogłam, ale tego nie zrobiłam, bo sama siebie nie pilnowałam. I czuję się podobnie, jak ty. Na szczęście Harper też sporo wypiła, więc nie będę musiała się jej tłumaczyć. 

Przecieram oczy.

Rozmawiałam z Katherine odkąd przyszłyśmy do kuchni. I do tego sączyłyśmy drinki. 

Dobrze, że pamiętam wszystko, co stało się do tej pory i nadal potrafię kontrolować to, co robię. 

- Przyjadę do ciebie - mówię.

- To postaram się wybrać taki termin, żeby Harper była zajęta. 

- Jasne. Przydałoby się. 

- Tak. Bo się nie polubiłyście.

- Może nie lubimy się, ale talent to ma ogromny. Ale wiesz, nie przepadamy za sobą ze względu na Jamesona.

- Wiem. Ona zdecydowanie chciałaby go mieć. Ale go nie zdobędzie. Bo jego serce należy do ciebie. 

- Ale, Katherine, ja nie mogę z nim być. 

Patrzę na nią, krzywiąc usta.

- Pamiętasz, co ci powiedziałam?

- Tak, doskonale pamiętam.

- To przemyśl to jeszcze raz.

- Niech ci będzie.

Naszą rozmowę przerywa idący w stronę kuchni Jameson. Od razu, gdy podchodzi całuje mnie w czoło, łapiąc moją talię na ułamek sekundy. 

- Wyglądasz na zmęczoną. Chcesz już wracać do domu? - pyta troskliwie. 

- Jest okej, ja po prostu za dużo wypiłam i kręci mi się w głowie. 

- Napij się wody, jak najwięcej. 

Katherine nalewa wody do szklanki i podaje mi ją. Wypijam całą jej zawartość od razu. 

Opieram się o blat wysepki kuchennej, a Jameson staje zaraz obok mnie. 

Czuję zmęczenie. Oczy zaczynają mnie szczypać od kolorowych światełek, a na dodatek wszystko mi przed nimi wiruje. Chciałabym znaleźć się już w domu, ale nie chcę Evansowi odbierać chwili zabawy.

- Amberly, słabo wyglądasz. Może pojedziemy do domu? 

Przełykam ślinę. 

- A chcesz już wracać?

- Jeśli masz się poczuć lepiej, to tak. 

- To może jedźmy?

- Jasne. 

- Pożegnam się jeszcze z Lorry. 

Idziemy w stronę chłopaków siedzących na kanapie. Żegnamy się z nimi. David darzy mnie uśmiechem, a ja go odwzajemniam choć nie tak szeroko, jak uśmiecham się do Jamesona. Zauważamy w tłumie Parkera i Lorry tańczących razem. Od razu przestają, gdy nas dostrzegają.

Zaśpiewam o TobieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz