Dobiega północ.
Zaczynam rozważać zostanie u Jamesona na noc, jeśli mam pracować u niego następnego dnia. Ale uznaję, że nie mogę mu się aż tak narzucać.
Spędzam ostatnie chwile na tej imprezie z Katherine w kuchni, patrząc na innych gości. Lorry gdzieś z Parkerem zginęła w tłumie i pewnie dobrze się bawią, Jameson z Davidem i Nathanielem siedzą w salonie, rozmawiając, a Harper dołączyła do tańczących przyjaciółek jakieś pół godziny temu.
Wypiłam chyba odrobinę za dużo, bo świat zaczyna wirować mi przed oczami.
- Przesadziłam z alkoholem.
- Trochę.
- Mogłaś mi wyrwać ten ostatni drink.
- Mogłam, ale tego nie zrobiłam, bo sama siebie nie pilnowałam. I czuję się podobnie, jak ty. Na szczęście Harper też sporo wypiła, więc nie będę musiała się jej tłumaczyć.
Przecieram oczy.
Rozmawiałam z Katherine odkąd przyszłyśmy do kuchni. I do tego sączyłyśmy drinki.
Dobrze, że pamiętam wszystko, co stało się do tej pory i nadal potrafię kontrolować to, co robię.
- Przyjadę do ciebie - mówię.
- To postaram się wybrać taki termin, żeby Harper była zajęta.
- Jasne. Przydałoby się.
- Tak. Bo się nie polubiłyście.
- Może nie lubimy się, ale talent to ma ogromny. Ale wiesz, nie przepadamy za sobą ze względu na Jamesona.
- Wiem. Ona zdecydowanie chciałaby go mieć. Ale go nie zdobędzie. Bo jego serce należy do ciebie.
- Ale, Katherine, ja nie mogę z nim być.
Patrzę na nią, krzywiąc usta.
- Pamiętasz, co ci powiedziałam?
- Tak, doskonale pamiętam.
- To przemyśl to jeszcze raz.
- Niech ci będzie.
Naszą rozmowę przerywa idący w stronę kuchni Jameson. Od razu, gdy podchodzi całuje mnie w czoło, łapiąc moją talię na ułamek sekundy.
- Wyglądasz na zmęczoną. Chcesz już wracać do domu? - pyta troskliwie.
- Jest okej, ja po prostu za dużo wypiłam i kręci mi się w głowie.
- Napij się wody, jak najwięcej.
Katherine nalewa wody do szklanki i podaje mi ją. Wypijam całą jej zawartość od razu.
Opieram się o blat wysepki kuchennej, a Jameson staje zaraz obok mnie.
Czuję zmęczenie. Oczy zaczynają mnie szczypać od kolorowych światełek, a na dodatek wszystko mi przed nimi wiruje. Chciałabym znaleźć się już w domu, ale nie chcę Evansowi odbierać chwili zabawy.
- Amberly, słabo wyglądasz. Może pojedziemy do domu?
Przełykam ślinę.
- A chcesz już wracać?
- Jeśli masz się poczuć lepiej, to tak.
- To może jedźmy?
- Jasne.
- Pożegnam się jeszcze z Lorry.
Idziemy w stronę chłopaków siedzących na kanapie. Żegnamy się z nimi. David darzy mnie uśmiechem, a ja go odwzajemniam choć nie tak szeroko, jak uśmiecham się do Jamesona. Zauważamy w tłumie Parkera i Lorry tańczących razem. Od razu przestają, gdy nas dostrzegają.
CZYTASZ
Zaśpiewam o Tobie
RomanceDo osób, które nie wierzyły w swoje marzenia - czasami miło zaskoczyć się ich spełnieniem. . . Playlista na samym końcu książki ~TiGii PS życzę udanej lektury! i z góry przepraszam za wszystkie błędy