Zmieniam zdanie - rozdział 38

10 0 0
                                    

To właśnie dzisiaj Jameson ma koncert. 

Nasza wspólna piosenka zdobyła już całkiem sporo kliknięć na spotify. A dokładnie za godzinę ma pojawić się jej wersja także na youtubie. 

Jestem bardzo podekscytowana tym faktem i ledwo umiałam dziś zasnąć z radości, jaka we mnie buzowała. Każde kolejne odsłuchanie tej piosenki przyprawia mnie o jeszcze szerszy uśmiech. I chyba do tej pory nie do końca umiem uwierzyć w to, że moje największe marzenie właśnie się spełnia. 

Wstaję z łóżka i biegnę po schodach, prosto do kuchni, z telefonem w dłoni. Od razu wskakuję na Jamesona stojącego tam. Łapie mnie delikatnie i pewnie. 

- Widziałeś to?! - pytam entuzjastycznie, wymachując komórką. 

Jameson od razu zaczyna się śmiać i uśmiecha się ciepło. 

- Tak i jestem z ciebie bardzo dumny. 

Całuje mnie w czoło, a ja znowu czuję, jak przechodzi mnie przyjemny dreszcz. 

Tak bardzo uwielbiam, jak on tak robi. 

Jestem niebywale szczęśliwa. Nikt nigdy nie sprawił mi takiej radości, a Jameson wnosi ją do mojego życia codziennie. 

- Jadę z tobą na koncert. I wystąpię tam - oświadczam, choć jeszcze wczoraj miałam odmienne zdanie. 

Ćwiczyłam ten refren przez cały tydzień, do takiego stopnia, że znam go już perfekcyjnie. I nie chciałabym, że ta nauka poszła na marne. 

- Na pewno??? - pyta zaskoczony. 

- Tak. Jestem tego pewna. Przecież spędziłam aż siedem dni na uczeniu się tekstu na pamięć. Znam go doskonale. 

- A nie stresujesz się? 

Wzruszam ramionami. 

- Może trochę. Ale radość i tak jest większa niż strach. 

Znowu całuje mnie, tym razem w usta. 

- W takim razie szykuj się, bo jedziemy za godzinę. 

- Oczywiście - odpowiadam wesoło. 

Jameson odstawia mnie na ziemię, a ja idę do łazienki wziąć prysznic. 

Nie maluję się, bo wiem, że na backstage'u zrobią to za mnie makijażystki. Ubieram na siebie sukienkę z siateczkowymi rękawami i wiązaniem z boku. I jedną z moich ulubionych czarnych par szpilek. 

Zmierzam do kuchni i piję jedynie kawę. 

Dawno tak bardzo się nie cieszyłam, jak teraz. Chyba już nawet przebiłam skalę radości. 

Zmierzam do sypialni i pakuję swoją torbę, wiedząc, że kolejną noc spędzę w hotelu, na który w życiu nie byłoby mnie stać. Zabieram ze sobą sukienkę od Jamesona, wiedząc, że to właśnie w niej chcę wystąpić na scenie. Kupił mi ją podczas naszego pobytu u Harper i jest jedną z moich ulubionych. 

Moje pakowanie przerywa mi dzwoniący telefon. Od razu odbieram, widząc, że to Katherine. 

- Hej - odzywa się pierwsza. 

- Hejka. 

- I jak, zmieniłaś zdanie? Bo mam nadzieję, że tak. 

- Zmieniłam. Ty jak zwykle masz rację. Uznałaś, że zgodzę się pojechać i tak też zrobiłam. 

Zaczynamy się śmiać. 

- Szkoda, że nie mogę wybrać się na ten koncert. Ale Lorry jest chętna, więc przekażę jej, że jednak wystąpisz. 

Zaśpiewam o TobieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz