Pod dom Jamesona właśnie podjeżdża samochód.
Moje serce bije jak oszalałe, choć miałam się nie stresować. I tak faktycznie było do momentu, gdy nie zobaczyłam jego rodziców siedzących w aucie.
Prostuję sukienkę dłonią i staję zaraz obok Jamesona przy wejściu, kiedy tylko rozlegnie się pukanie do drzwi. Uśmiecham się grzecznie, mimo stresu, jaki zawładnął moim ciałem.
Rodzice Jamesona wchodzą do środka i od razu witają się z synem. Później ściskam dłoń jego taty, a z mamą przytulam się delikatnie.
Już teraz wiem, po kim Jameson odziedziczył wzrost. Jego tata jest wysoki i szczupły, natomiast mama chuda i nieco niższa. Wyglądają oboje na bardzo przyjaznych i mam ogromną dzieję, że pozory nie zmylą mnie.
Jameson wręcza mamie bukiet kwiatów i zaprowadza ich wszystkich co salonu. Od razu pytam, czy podać kawy, na co odpowiadają skinieniem głowy. Idę więc z moim ukochanym do kuchni.
- Jameson, boję się - szepczę.
Chwyta mnie za dłoń wspierająco.
- Nie bój się. Będzie dobrze.
Wzdycham i skupiam się na robieniu kawy.
Czuję, jak moje serce galopuje, mimo że staram się zapanować nad lękiem.
Zanoszę dwie filiżanki do salonu i stawiam je przed rodzicami Jamesona.
- Dziękuję - odpowiada jego mama.
- Nie ma za co - mówię i uśmiecham się życzliwie.
Podchodzi do nas Jameson. Staje tuż obok mnie i kładzie dłoń na moich plecach.
- Chciałbym wam przedstawić Amberly, moją partnerkę.
Mam wrażenie, że serce wyskoczy mi z piersi.
Jego rodzice wtapiają we mnie swoje oczy, a mi wydaje się, że ta chwila trwa odrobinę za długo.
- Miło mi poznać - pierwsza odzywa się mama Jamesona i wstaje, by mnie objąć. - Dużo o tobie słyszałam i były to same pozytywne rzeczy.
Jej uśmiech jest taki ciepły i szczery, że powoli zaczynam się uspokajać.
- Mi również jest bardzo miło.
Ojciec Jamesona jedynie skina głową w moją stronę, mając na ustach delikatny uśmiech.
Siadamy na kanapie obok nich.
- Do tej pory znałam cię jako menadżerkę mojego syna. Ale od początku uważałam cię za porządną dziewczynę.
- Dziękuję.
- Nie dziękuj, Amberly. Jeśli Jameson uważa cię za odpowiednią, to ja nie mam powodów, by sądzić inaczej.
W jej oku dostrzegam błysk.
- Chodź ze mną na taras, bo dzisiaj taka ładna pogoda.
- Chcesz powiedzieć, mamo, że już mi ją zabierasz? - wtrąca się Jameson, ale mówi to ironicznie.
- A tam zabieram od razu. Idziemy porozmawiać jak kobieta z kobietą.
Jameson się uśmiecha, a ja zerkam na jego ojca.
- Elizabeth, pamiętaj, że za dwie godziny musimy jechać - odzywa się.
- Pamiętam. Jedziemy jeszcze dzisiaj do mojej siostry - wyjaśnia synowi.
- Jasne, pozdrów ją od nas - mówi Jameson.
Elizabeth skina głową i wstaje z kanapy. Zmierzamy na taras. Gdy na niego wychodzimy siadamy na krzesełkach przy stole.
CZYTASZ
Zaśpiewam o Tobie
RomanceDo osób, które nie wierzyły w swoje marzenia - czasami miło zaskoczyć się ich spełnieniem. . . Playlista na samym końcu książki ~TiGii PS życzę udanej lektury! i z góry przepraszam za wszystkie błędy