Wizyta - rozdział 36

5 0 0
                                    

Pod dom Jamesona właśnie podjeżdża samochód. 

Moje serce bije jak oszalałe, choć miałam się nie stresować. I tak faktycznie było do momentu, gdy nie zobaczyłam jego rodziców siedzących w aucie. 

Prostuję sukienkę dłonią i staję zaraz obok Jamesona przy wejściu, kiedy tylko rozlegnie się pukanie do drzwi. Uśmiecham się grzecznie, mimo stresu, jaki zawładnął moim ciałem. 

Rodzice Jamesona wchodzą do środka i od razu witają się z synem. Później ściskam dłoń jego taty, a z mamą przytulam się delikatnie. 

Już teraz wiem, po kim Jameson odziedziczył wzrost. Jego tata jest wysoki i szczupły, natomiast mama chuda i nieco niższa. Wyglądają oboje na bardzo przyjaznych i mam ogromną dzieję, że pozory nie zmylą mnie. 

Jameson wręcza mamie bukiet kwiatów i zaprowadza ich wszystkich co salonu. Od razu pytam, czy podać kawy, na co odpowiadają skinieniem głowy. Idę więc z moim ukochanym do kuchni. 

- Jameson, boję się - szepczę. 

Chwyta mnie za dłoń wspierająco. 

- Nie bój się. Będzie dobrze. 

Wzdycham i skupiam się na robieniu kawy. 

Czuję, jak moje serce galopuje, mimo że staram się zapanować nad lękiem. 

Zanoszę dwie filiżanki do salonu i stawiam je przed rodzicami Jamesona. 

- Dziękuję - odpowiada jego mama. 

- Nie ma za co - mówię i uśmiecham się życzliwie. 

Podchodzi do nas Jameson. Staje tuż obok mnie i kładzie dłoń na moich plecach. 

- Chciałbym wam przedstawić Amberly, moją partnerkę. 

Mam wrażenie, że serce wyskoczy mi z piersi. 

Jego rodzice wtapiają we mnie swoje oczy, a mi wydaje się, że ta chwila trwa odrobinę za długo. 

- Miło mi poznać - pierwsza odzywa się mama Jamesona i wstaje, by mnie objąć. - Dużo o tobie słyszałam i były to same pozytywne rzeczy. 

Jej uśmiech jest taki ciepły i szczery, że powoli zaczynam się uspokajać. 

- Mi również jest bardzo miło. 

Ojciec Jamesona jedynie skina głową w moją stronę, mając na ustach delikatny uśmiech.

Siadamy na kanapie obok nich. 

- Do tej pory znałam cię jako menadżerkę mojego syna. Ale od początku uważałam cię za porządną dziewczynę. 

- Dziękuję. 

- Nie dziękuj, Amberly. Jeśli Jameson uważa cię za odpowiednią, to ja nie mam powodów, by sądzić inaczej. 

W jej oku dostrzegam błysk. 

- Chodź ze mną na taras, bo dzisiaj taka ładna pogoda. 

- Chcesz powiedzieć, mamo, że już mi ją zabierasz? - wtrąca się Jameson, ale mówi to ironicznie. 

-  A tam zabieram od razu. Idziemy porozmawiać jak kobieta z kobietą. 

Jameson się uśmiecha, a ja zerkam na jego ojca. 

- Elizabeth, pamiętaj, że za dwie godziny musimy jechać - odzywa się. 

- Pamiętam. Jedziemy jeszcze dzisiaj do mojej siostry - wyjaśnia synowi. 

- Jasne, pozdrów ją od nas - mówi Jameson. 

Elizabeth skina głową i wstaje z kanapy. Zmierzamy na taras. Gdy na niego wychodzimy siadamy na krzesełkach przy stole. 

Zaśpiewam o TobieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz