Podjeżdżamy pod apartamentowiec, w którym mieszkam. A raczej mieszkałam, bo od dzisiaj następne noce będę spędzać w objęciach Jamesona.
Nie mogę uwierzyć w to, jak bardzo zmieniło się moje życie w przeciągu tak naprawdę miesiąca. Bo pracuję u niego już tyle czasu. Ale sprawy zaczęły nabierać jeszcze szybszego obrotu dopiero ostatnio. A ja poddałam się i nie walczyłam z przypływem tego wszystkiego. I chyba nie mam, czego żałować.
Wychodzimy z samochodu i zmierzamy prosto do windy. Gdy idziemy przez parking, dłoń Jamesona znajduje moją i od razu ją łapię. Automatycznie uśmiecham się na ten gest i odwzajemniam uścisk.
- Jeżeli będzie tam jakikolwiek bałagan, to przepraszam za niego już teraz. Przepłakałam ostatnie trzy dni, kiedy byłam w mieszkaniu, więc nie miałam sił na robienie porządków.
- Am, spokojnie. Nie musisz mnie za to przepraszać. A tak poza tym płakałaś z powodu naszego pocałunku, prawda?
- Prawda.
- Ojj, Amberly...
Obejmuje mnie ramieniem i przyciąga do siebie, tak że teraz przylegam całym swoim bokiem do jego ciała.
- Mam nadzieję, że ani razu nie zobaczę łez na twojej twarzy z powodu naszej relacji. Nie chciałbym tego.
- Ja też bym tego nie chciała, żebyś cierpiał z powodu mojej głupoty.
Wychodzimy z windy i idziemy do mojego apartamentu. Otwieram drzwi i przekraczamy ich próg. Od razu idę do sypialni i wyjmuję z szafy średniej wielkości walizkę, która za czasów nowości jeszcze była biała. Patrzę na Jamesona opierającego się o framugę drzwi.
- Pomóc ci? - pyta.
- Tak, mógłbyś pójść do łazienki po taką czarną kosmetyczkę. Leży w szafce po lewej stronie.
Skina głową i zmierza w wyznaczonym przeze mnie kierunku, a ja za ten czas wrzucam ubrania prosto do walizki. W pewnym momencie do moich rąk trafia koszulką, którą mi dał. Ściskam materiał, przyglądając mu się z zainteresowaniem. Uświadamiam sobie, że ta koszulka jest dla mnie czymś więcej niż jedynie ubraniem. Nagle słyszę za sobą kroki.
- Gdzie ją położyć?
- Do walizki.
Podchodzi i zauważa w moich dłoniach materiał. Od razu się uśmiecha na ten widok.
- Obrazisz się, jak ukradnę ci jeszcze jedną koszulkę?
Jego uśmiech powiększa się.
- Nie, skąd w ogóle taki pomysł? Bierz, co tylko chcesz. Moja szafa stoi otworem dla ciebie.
Wrzucam ubranie do walizki i obracam się twarzą do niego. Wpadam mu w ramiona i całuję w usta. Od razu odwzajemnia pocałunek i łapie moją twarz w swoje obie dłonie.
Czuję się wolna i spełniona. Szczęśliwa i spokojna. Bezpieczna i piękna. A to wszystko sprawia jeden człowiek.
- Nie mogę się przy tobie opanować - wyznaję cicho, ale pozytywnie.
- I to moja wina? - pyta z udawanym oburzeniem.
Patrzę na niego z również udawanym rozczarowaniem, co niemal od razu przeradza się w śmiech.
- Ojj, Amberly. Nie musisz się przy mnie opanowywać. Nawet bym się cieszył z takiego obrotu spraw.
Klepię go w ramię i oboje zaczynamy się śmiać.
Sięgam po kolejne ubrania. Wyciągam z szafy sukienki od niego i składam je z przesadną starannością, ale nie chcę, by za bardzo się pogniotły.
CZYTASZ
Zaśpiewam o Tobie
RomansDo osób, które nie wierzyły w swoje marzenia - czasami miło zaskoczyć się ich spełnieniem. . . Playlista na samym końcu książki ~TiGii PS życzę udanej lektury! i z góry przepraszam za wszystkie błędy