Wczorajsza premiera dosłownie zawładnęła światem muzycznym. Jest to najwięcej razy odtwarzana piosenka ostatnich kilku lat.
Ja i Jameson jesteśmy już parą dla najprawdopodobniej całego świata. Ten teledysk wywołał ogromny szum wśród dziennikarzy i wskutek tego na każdym portalu można znaleźć informację o naszym związku. Który de facto jest prawdą.
Nie przeszkadza mi to, że dosłownie w jednej dzień stałam się sławna, występując jedynie w klipie piosenki. Nagrywając refren z Jamesonem, już poniekąd pogodziłam się ze świadomością, że przestanę być jego cieniem (menadżerką), a zostanę kimś znacznie popularniejszym. Mam jednak lekkie wyrzuty sumienia o to, że może zabiorę mu sławę, ale on ciągle uspokaja mnie, że nawet gdyby tak się stało, byłby ze mnie najdumniejszy.
Jedyny stres, jaki czuję dzisiaj od rana to z powodu wizyty rodziców Jamesona, którzy mają przyjechać za jakieś dwie godziny.
Zdążyłam się już pomalować. Rzęsy, brwi, a usta pomaluję chwilę przed ich przyjazdem. Mam zamiar ubrać delikatną, czarną sukienkę z falbankami i wiązaniem w talii, której nie nosiłam chyba ze sto lat.
Jameson pojechał kupić mamie kwiaty, a ja za ten czas skontaktowałam się z Cameron. Ostatni raz widziałam ją w piątek na pogrzebie. Wyglądała na kompletnie złamaną i przybitą, a ja wcale jej się nie dziwię. Gdy zadzwoniłam, powiedziała mi, że czuje się okropnie, ale stwierdziła też, że wyjazd do rodziny był dobrym wyborem. A ja znowu zapewniłam ją, że ma we mnie wsparcie.
Wypijam kawę, choć stres jest już wystarczającym paliwem dla serca.
Jestem niemal pewna, że rodzice Jamesona widzieli ten teledysk i tego się cholernie boję. Że jego mama uzna mnie za nieodpowiednią, choć mój ukochany zapewnia mnie, że nic takiego się nie stanie. A ja wierzę mu i mimo wszystko nadal się stresuję. Choć przy nim uspokajam swoje serce, to umysł podąża za różnymi myślami.
Drzwi wejściowe się otwierają, a do domu wchodzi Jameson. Z dwoma bukietami, w tym jeden z czerwonych róż. Wstaję i podchodzę do niego. Zanim zdążę cokolwiek powiedzieć, wyprzedza mnie, podając mi kwiaty.
- To dla ciebie, Am.
Biorę je i uśmiecham się szeroko. Całuję go w usta przez kilka sekund i upajam się zapachem całego bukietu.
- Są śliczne, dziękuję.
Idę z nimi do kuchni, wyciągam z szafki wazon i nalewam do niego trochę wody. Wsadzam kwiaty do środka i zanoszę do salonu na sam środek komody.
- Serio są piękne - mówię, stawiając wazon.
- Na serio to ty jesteś piękna.
Obracam się i klepię go w ramię.
- Przestań się podlizywać, panie Evans - mówię z udawaną powagą i zaraz po tym wybucham śmiechem.
- Jesteś urocza, Amberly - odzywa się z wesołym wyrazem twarzy.
- Chyba ty w fartuszku twojej mamy - mówię i wtedy śmiejemy się już oboje.
Po chwili, gdy się opanuję, zerkam na niego.
- Skoro masz już basen na dworze, to pomyślałam sobie, że jutro z niego skorzystam. Tylko jest jeden problem... - zaczynam mówić kuszącym głosem.
- Jaki?
- Nie wiem tylko, czy skończy się to dla mnie dobrze, bo nie mam kostiumu, a mokra bielizna jest chyba zbyt prześwitująca...
Jameson kiwa głową na boki, uśmiechając się, bo wie do czego zmierzam.
- Ojj, Amberly.
Łapie mnie i przyciąga do siebie.
CZYTASZ
Zaśpiewam o Tobie
RomanceDo osób, które nie wierzyły w swoje marzenia - czasami miło zaskoczyć się ich spełnieniem. . . Playlista na samym końcu książki ~TiGii PS życzę udanej lektury! i z góry przepraszam za wszystkie błędy