Rozdział 20

1.7K 206 14
                                    

Zasnęli na podłodze.

To była pierwsza rzecz jaką Leta zauważyła, gdy ból kręgosłupa wybudził ją ze spokojnego snu. Miała wrażenie, że dopadł ją ogromny skurcz, który promieniował w coraz to dalsze miejsca jej ciała. Zaczynał się tuż nad głową i nie posiadał końca. Próbowała rozprostować plecy, ale Denver trzymał ją zbyt mocno. Ich ciała były połączone w dziwacznym uścisku. Ich nogi zaplotły się z sobą podczas snu, a między ich klatkami piersiowymi nie było miejsca nawet na kartkę papieru. Jeszcze nigdy nie byli tak blisko.

Noc zmieniła w nich bardzo wiele. Szczere wyznania i pocałunek. Pocałunki.

Bo nie mogli się powstrzymać i nie mogli zakończyć na jednym. Ich usta wciąż były do siebie przyciśnięte i odrywali się tylko wtedy, gdy całkowicie brakowało powietrza w płucach. Miała wrażenie jakby kilka godzin temu zażyła silny narkotyk, który teraz wprawiał ją w przyjemny nastrój. Nawet ból pleców nie wydawał się w niczym przeszkadzać. Odczuwała go i była świadoma jego istnienia, ale wydawał się niczym złym. W jej głowie delikatnie się kręciło, a w uszach szumiało. Ale nawet to nie mogło zmazać uśmiechu z jej ust.

Ostrożnie przesunęła swoją dłoń z ramienia Denver na jego klatkę piersiową. Nie chciała go wystraszyć, więc ułożyła dłoń po drugiej stronie. Jak najdalej od bijącego serca. Teraz kiedy wiedziała, nie chciała naruszać jego granic. Poczuła powolny ruch, a powoli jej dłoń tkwiła w uścisku dłoni Denvera. Uścisk był silny, ale nie bolesny. Tak samo jak za każdym razem, gdy jej dotykał. Zawsze stanowczo i pewnie. Ale nigdy boleśnie. Pokazywał jej swoją troskę i podkreślał, że jest dla niej i nie musi bać się upadku, bo on na niego nie pozwoli. Dbał również o to, żeby żaden jego dotyk nie sprawiał jej bólu. Mogło tak być lub po prostu miała urojenia.

Uniosła wzrok na profil jego twarzy, gdy poczuła pocałunek na wierzchu swojej dłoni.

— Cześć.

— Cześć — mężczyzna odparł i odwrócił głowę w jej stronę.

I wtedy to zobaczyła.

— Twoje usta — czuła jak jej policzki się rumienią.

Wargi Denvera wyglądały jak posiniaczone. Nigdy nie przyglądała im się tak uważnie jak teraz, ale była pewna, że wcześniej miały delikatniejszy kolor. Teraz były niepokojąco sine. Widoczne na nich ugryzienia świadczyły o tym, że wspomnienia w jej głowie były prawdziwe.

Całowali się.

I nie były to zwykłe pocałunki. Sama czuła mrowienie na swoich ustach. Czuła, że są nabrzmiałe i odrobine obolałe. Po jej plecach przebiegł dreszcz, który wprawił jej ciało w gorąc. Nie miała na sobie zbyt wielu ubrań, ale nawet one wydawały się teraz przeszkadzać.

— Po twojej reakcji sugeruje, że wyglądają źle.

— Wyglądają...— brakowało jej odpowiedniego słowa na opisanie tego co właśnie ma przed sobą. — Wyglądają jakby bolały.

— To przyjemny ból — Denver przekręcił się na bok, ale na chwilę nie wypuścił jej z uścisku. — Twoje wcale nie wyglądają lepiej. Bolą?

— Nie, chyba nie — pokręciła głową. — Raczej swędzą i czuje jakby pulsowały.

Po wypowiedzeniu tych słów w jej głowie pojawił się urywek z wczorajszej nocy. Nie wie, ile się już całowali i jak długo tkwili w jednym uścisku. Ale w którymś momencie poczuła jak coś twardego naciska na jej udo. Doskonale wiedziała co to takiego i ten fakt wprawił ją w dziwny stan ekscytacji. Ciało Denvera wyraźnie pokazywało, że jej pragnie. A to przyprawiało ją o zawroty głowy.

Pod Psią Gwiazdą  | +16  ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz