Rozdział 12

1.2K 173 35
                                    

Zatrzymali się w kolejnym miejscu i w kolejnym. Mijały godziny i dni, a oni rozmawiali coraz więcej. Leta opowiadała o swoich wspomnieniach związanych z ojcem, a Denver o tym jak postanowił wstąpić do wojska i jak bardzo jego mama wtedy panikowała. Śmiali się, jedli i wylegiwali na słońcu.

Dziewczyna nie przypuszczała, że jej życie może być tak dobre. Nie budził jej budzik, a promienie słońca lub Denver, który skończył poranne ćwiczenia i krzyczał, że jest głodny. Śniadania zawsze jedli razem. Bez pośpiechu. Czasem jedli je na stacji benzynowej, jakimś zajeździe lub po prostu zatrzymywali się nad jeziorem. Nie robili nic co można by było nazwać pożytecznym, ale robili wszystko co sprawiało im przyjemność. Leta mogła powiedzieć, że ma dobre życie.

Ale wiedziała, że niedługo wszystko się zmieni. Będzie musiała wrócić do domu i pójść na studia, które wybrała jej mama. Znowu będzie musiała tłumaczyć się z tego co je, gdzie wychodzi i jak się ubiera. Nie będzie mowy o noszeniu podartych spodenek i bluzy Denvera. Nie będzie Denvera.

Ta ostatnia myśl uderzała w nią najmocniej.

W jakiś sposób stali się przyjaciółmi. Czasami się kłócili i mieli dość swojego towarzystwa, ale uporali się z tym. Chodzili na samotne spacery, nie rozmawiali, gdy nie mieli na to ochoty. Ona czytała książkę, a on ćwiczył. Potrafili być bez siebie, choć zdecydowanie bardziej woleli być razem.

Nie wiedziała jak teraz miałaby żyć bez niego. Jak będzie wyglądała jej codzienność? Kto będzie zabierał kiełbaski i boczek z jej talerza? Z kim będzie milczała i do kogo zwróci się z prośbą o wyciągnięcie pszczoły z ich kampera?

Ich.

Nie. Nie ich. To kamper Denvera, a ona jest tu tylko gościem.

— GPS mówi, że za czterdzieści kilometrów miniemy niewielkie miasteczko. Chcesz się tam zatrzymać? — głos mężczyzny przywrócił ją do rzeczywistości.

— Chyba powinniśmy uzupełnić jedzenie.

Denver skinął głową i kolejne kilka minut jechali w ciszy. Leta oparła głowę o szybę i nuciła pod nosem tą samą piosenkę, której słuchała od kilku tygodni. Nie mogła wyrzucić je z głowy. Tak samo jak Denvera i fakt, że jej żołądek dziwnie się ściska, gdy na niego patrzy. Nie zamierzała temu zaprzeczać, ale usilnie odpychała te myśli ze swojej głowy. Nieskutecznie.

Były jak bumerang. Im dalej nimi rzucała, tym szybciej i mocniej wracały.

— Widzisz to?

— Co? — zaczęła rozglądać się dookoła, ale jedyne co widziała to drzewa, które były gęsto osadzone przy drodze. Dostrzegła kilka worków ze śmieciami, które porzucili ludzie, ale to nie to przykuło uwagę mężczyzny. — Gdzie?

— Po prawej — powiedział i skinął w tym kierunku głową. Zwolnił samochód i wtedy Leta zobaczyła.

Zakryła usta dłonią, a kąciki ust od razu ją zapiekły. To był najgorszy widok jaki widziała. Serce się jej ścisnęło i poczuła niewyobrażalny smutek. Zabrakło jej tchu i chciała zamknąć oczu. A jednak tego nie zrobiła. Wciąż wpatrywała się w zwierzę przywiązane do pnia drzewa.

Denver dostrzegł go z odległości kilkudziesięciu metrów, a ona dopiero teraz. Gdy byli od niego zaledwie kilka metrów. Denver zatrzymał się i zapalił światła awaryjne. Wyszedł z samochodu i skierował się w stronę psa. Leta przez chwilę nie mogła się ruszyć. Bała się podejść bliżej, bo nie ufała swoim reakcjom.

Ktoś go porzucił.

Przywiązał do drzewa i zostawił.

Przy drodze, w lesie. Całkowicie samego.

Pod Psią Gwiazdą  | +16  ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz