Leta zdecydowanie nie mogła się położyć. Jej policzki piekły, a serce waliło. Nie było opcji, że położy się i zaśnie. Miała niespodziewany przypływ energii i musiała go jakoś wyładować. Prawie pocałowała Denvera. Ich usta dzieliły milimetry! Jak po takim wydarzeniu miałaby pójść spać?
Przez jedną chwilę zastanawiała się, dlaczego Denver nie może pochodzić z jednej z bogatych rodzin, które szanuje jej matka. Wtedy mogłaby się z nim spotykać, wtedy nie musiałaby się z nim rozstawać. Jej matka zaakceptowałaby jej wybór. O ile by jakikolwiek miała. Bo fakt, że ona chciała Denvera nie oznaczał, że on chciał ją.
Było to samolubne myślenie. Nikomu nie powinna życzyć życia w takich środowisku. A Denver na pewno by się tam nie odnalazł. Był człowiekiem, który kochał naturę i niezależność. Nie mogła wyobrazić go sobie w garniturze lub grającego w polo.
A jednak chciała go tam zobaczyć, bo to znaczyłoby, że będzie blisko.
— Nie chcę spać, mam dużo siły — wymamrotała i poczuła jak jej język wiąże się w supeł. Denver zatrzymał się i odwrócił w jej stronę. Wstała ze swojego miejsca i oparła dłonie na biodrach. Miała być to stabilna, poza, ale okazało się, że taką nie jest. Dopiero dłoń Denvera na jej tali zapewniła jej równowagę. Nie chciała teraz myśleć o tym jak bardzo podobał jej się ten dotyk. Delikatny, nienaruszający jej komfortu, a jednocześnie silny i chroniący przed upadkiem.
— Więc co chcesz robić? — Zapytał.
— Chcę tańczyć — powiedziała nagle. Może wcześniej nie myślała o tańczeniu, ale teraz ten pomysł wydawał się naprawdę dobry. — Chcę tańczyć — powtórzyła cicho.
Denver przyglądał się jej przez chwilę. Ilość wypitego wina wdawała się jej we znaki, a Denver wyglądał jakby przez cały ten czas pił wodę. Z trzech butelek ona wypiła niecałą jedną, a reszta należała do mężczyzny. Więc jakim cudem on trzyma się na nogach, mówi wyraźnie i nie ma zamglonego spojrzenia?
W jej głowie wciąż się kręciło, a z żołądka wydobyło się dziwne burczenie. Nie wiedziała czy to z głodu alkoholu czy zjedzonych ogórków. Właściwie wszystkie te trzy rzeczy mogły negatywnie wpłynąć na jej stan. Dłoń z jej tali zniknęła, a Denver się odsunął. Chciała poprosić, żeby jej nie puszczał, bo boi się upadku, ale nie miała nawet sekundy by to zrobić. A to, dlatego, że mężczyzna skłonił się nisko i podał jej swoją dłoń, a drugą zgiął za plecami.
— Mogę prosić?
Nie zastanawiała się długo. Ułożyła swoją dłoń na dłoni Denvera i została przyciągnięta do jego ciepłego ciała. Czuła jak małe iskierki przesuwają się po jej ciele. Serce zabiło mocniej, a w głowie kręciło się jeszcze bardziej. Różnica polegała na tym, że powodem nie był wypity alkohol.
Powodem był Denver.
Był powodem, który sprawiał, że od kilku tygodni czuła się jak wolny człowiek. Poprawiał jej humor, dbał o jej bezpieczeństwo i szanował milczenie. Był, żartował i głośno się śmiał. Zdradzał jej swoje sekrety i nie oczekiwał, że ona zdradzi swoje. Chciał ją poznać. Taką, jaką jest naprawdę. Nie chciał budować jej według wzoru, który miał w głowie. Nie chciał jej zmieniać. Był wszystkim tym, czym nie była dla niej jej własna mama.
Kolejny raz była pewna, że rozstanie z Denverem będzie jednym z najgorszych momentów w jej życiu.
Poczuła jak mężczyzna układa dłoń na dole jej pleców. Drugą ręką uniósł i sztywno zatrzymał w powietrzu.
— Znasz podstawowe kroki walca?
Skinęła głową, bo nie była w stanie wydusić z siebie słowa. Była zbyt oczarowana tą chwilą. Ustawiła się odpowiednio i nie miała pojęcia, jakim cudem nie upadła. W jej głowie wciąż się kręciło, ale prowadzona przez Denvera nie miała żadnych problemów z zachowanie równowagi. Poruszali się, a ona mogła jedynie wpatrywać się w jego twarz i napawać się dotykiem jego ciała.
CZYTASZ
Pod Psią Gwiazdą | +16 ✓
Dla nastolatkówLeta kończy osiemnaście lat i postanawia wyruszyć w podróż swojego życia. Zostawia wszystko, by zapomnieć o życiu, które przypominało jej niekończąca się wspinaczkę. Zepsuty samochód, brak jedzenia i ulewa zmuszają ją do szukania schronienia. Przekr...