Rozdział 14

1.5K 198 40
                                    

Obudziło ją uczucie gorąca. Chciała się odkryć, ale po chwili zrozumiała, że nie może. Otworzyła oczy i wszystko stało się jasne. Była szczelnie zawinięta kilkoma kocami i kołdrą. Wyglądała jak bardzo gruby i kolorowy naleśnik, co sprawiło, że miała ochotę się śmiać. Jednak jej humor szybko uleciał, gdy zrozumiała, że to Denver musiał ją tak szczelnie okryć. Wspomnienia z nocy zaczęły spływać do jej głowy i wprawiać ją w jeszcze gorszy nastrój.

Miała koszmar i obudziła Denvera. A on zamiast kazać jej się uspokoić, złapał ją w ramiona i pomógł spokojnie zasnąć. Doskonale pamiętała jak mocno ją przytulał. Jak blisko jej ciała był i jak nie puścił jej nawet na małą chwilę. Był tam, kiedy ona próbowała wrócić do rzeczywistości. Trzymał ją, kiedy próbowała się spokładać po koszmarnym śnie.

Było jej głupio, bo nie powinna angażować go tak w swoje życie. Nie wiedziała, jak ma teraz spojrzeć mu w oczy, ale w końcu będzie musiała wstać z łóżka i to zrobić. Bała się tego co może teraz o niej myśleć. Że jakiś głupi sen tak bardzo ją rozbił.

Wzięła kilka głębokich wdechów i spróbowała wydostać się z bezpiecznego kokonu jaki stworzył dla niej Denver. W końcu jej się udało, więc zeszła z łóżka i przebrała się. Wyszła z kampera i rozejrzała się dookoła, żeby znaleźć Sheldona. Nie wiedziała, ile spała, ale psiak na pewno potrzebował coś zjeść. Jednak nie mogła nigdzie znaleźć ani Sheldona, ani Denvera. Zmrużyła oczy i ruszyła powoli w kierunku jeziora. Słonce było wysoko na niebie, a jej ciałem znowu zawładną gorąc. Choć nie tylko z powodu temperatury. Gdy dotarła nad jezioro zobaczyła Sheldona, który wbiegał do wody z pogoni za patykiem, którego rzucił mu Denver. Prawie nagi Denver. Miał na sobie jedynie materiałowe spodenki. Widziała go już w takim wydaniu, więc dlaczego dopiero teraz reaguje w ten sposób?

— Dzień dobry, Śpiąca Królewno.

Zauważył jej obecność. Oczywiście, że tak. Czasami myślała o tym jak dobry słuch miał mężczyzna i jak mało rzeczy mu umykało.

— Cześć — powiedziała niepewnie i podeszła bliżej. — Która godzina?

— Trzynasta.

— Oh — wyszeptała i z całych sił starała się nie wgapiać w ciało Denvera. Skupiła się na Sheldonie, który radośnie wybiegał z wody z patykiem w pysku. — Długo spałam.

— Stąd nowe przezwisko.

— Chyba już wolałam, gdy żartowałeś z mojego imienia.

— Śpiąca Królewna bardziej do ciebie pasuje.

— Dlaczego?

— Zasnęła na długi sen, bo zjadła jabłko.

— A ja nie jestem mięsa, tak? — miała ochotę roześmiać się na jego słowa. — Poza tym jabłko zjadła Śnieżka. Śpiąca Królewna zraniła się w palec.

— Mniejsza o to.

— Więc przezwisko naprawdę pasuję — powiedziała z lekkim sarkazmem.

— Śpiąca Królewna — powiedział rozbawiony i zabrał patyk od Sheldona, by ponownie rzucić nim w kierunku jeziora. — Jesteś głodna?

— A co, masz jakieś jabłko?

Denver zaśmiał się i wskazał głową w kierunku drzew, które dawały odrobine cienia. Leta tam spojrzała i zobaczyła koc, a na nim koszyk, którego zawsze używała, by zabrać jedzenie na zewnątrz. Skinęła głową i ruszyła w tamtym kierunku, żeby coś zjeść.

Nie mogła uwierzyć jak łatwo przeszli ze swoją rozmową na porządek dzienny. Nie było żadnych krępujących pytań i rozmów na temat tego co wydarzyło się w nocy. Nie było też ciszy, która mogłaby wprawić ją w jeszcze większe wyrzuty sumienia. Znowu zrozumiała jak łatwe życie ma, gdy Denver jest obok. Dzięki niemu czuła się dobrze. Przy nim tak się czuła. I wszystko było tak naturalne, nic nie musieli udawać, nic nie było wymuszone.

Pod Psią Gwiazdą  | +16  ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz