Rozdział 8

1.2K 147 63
                                    

Noc nie była łatwa. Miała napady gorąca, a chwile później robiło jej się strasznie zimno. Odkrywała się, a potem budziła, żeby znaleźć kołdrę. Przywykła do tego, więc nie było to dla niej coś nowego. Ale było dla Denvera. Spali na jednym łóżku i mieli jedną kołdrę. Nie zliczy, ile razy przewracała się z boku na bok lub wstawała, żeby pójść do łazienki. Ta noc była okropna dla ich dwójki, a Leta miała ogromne wyrzuty sumienia.

Z samego rana, gdy zegarek wskazał siódmą, wstała z łóżka i kolejny raz ruszyła do łazienki. Tym razem zabrała ze sobą ubrania i ruszyła pod prysznic. Ciepła woda była zbawienna, choć na jej skórze zostały czerwone ślady. Czasami przesadzała z temperaturą wody i jej mama wciąż powtarzała, że myje się we wrzątku co nie jest zdrowe. A przecież Leta to wiedziała. Nie chciała jednak odmawiać sobie i tej przyjemności.

Umyła się starannie i ubrała w wygodne cichy. Na zewnątrz musiało być ciepło, bo ostre słońce przedzierało się przez zasłony, ale mimo to dziewczyna wsunęła na siebie wygodne leginsy i bluzę. Na stopy wsunęła grube skarpety. Związała wilgotne włosy i wyszła, żeby spotkać się z Denverem, który stał przy oknie i się rozciągał.

— Dzień dobry — wymamrotała. — Łazienka jest już wolna.

— Dzień dobry — odpowiedział, a jego głos był zaspany i zachrypnięty.

Spał bez koszulki co nie było czymś nowym. Przez ostatnie dni zdążyła nauczyć się o nim kilku rzeczy. Jedna z nich to fakt, że Denver nigdy nie śpi w koszulce. Dziewczyna podeszła do swojej torby i starała się nie gapić na mięśnie jego pleców i opaloną skórę. Starała się nie myśleć, że gdzieś na dole jest długonoga blondynka, która robi do niego maślane oczka.

— Przepraszam, że tak bardzo kręciłam się w nocy. Musiałam cię porządnie skopać.

— Nie poczułem, spałem jak zabity.

Wiedziała, że kłamał.

Musiał kłamać, bo Leta pamiętała doskonale trzy sytuacja, które miały miejsce w nocy. Nie była tak zaspana i zmęczona bólem, żeby tego nie pamiętać. Za pierwszym razem Denver przytulił ją do siebie, gdy drżała z zimna. Napad chłodu nie był długi, więc zamierzała go po prostu przeczekać pod ciepłym okryciem. Ale okazało się, że klatka piersiowa Denvera potrafi lepiej dostarczyć ciepło. Trzymał ją delikatnie, ale tak, żeby jej plecy przylegały do jego ciała. Był ciepły i to sprawiało, że opuściły ją zimne dreszcze.

Drugi raz miał miejsce niedługo po pierwszym. Leta przebudziła się kolejny raz, ale tym razem powodem był ból pleców. Materac nie był najlepszy, ale nie zamierzała narzekać. Przewróciła się na brzuch, a potem poczuła delikatny dotyk na dole swoich pleców. Mężczyzna masował jej plecy i pomagał w pokonaniu bólu.

Ostatnia sytuacja była chwilę po drugiej w nocy. Leta pamiętała, bo sprawdzała czy może już brać kolejną tabletkę. Mogła, ale nie miała siły wstać. Pozo tym musiałaby zejść na dół po coś na wodę, bo o ile miała blisko łazienkę z kranem, to nie miała rządnej szklanki czy butelki. Choć mogła pić ze swojej ręki. Skuliła się, gdy naszła ją kolejna fala bólu, a potem musiała zasnąć. Nie wiedziała co się wydarzyło, ale obudził ją dotyk na ramieniu i ciche słowa Denvera.

— Popij — podał jej tabletkę i szklankę z wodą.

— Dziękuję — wymamrotała i połknęła tabletkę, a potem popiła ją dużą ilością wody.

Potem znowu zwinęła się w kulkę i modliła się, żeby tabletka zaczęła już działać.

Więc tak, Denver kłamał. Ale, jeśli to zrobił to Leta chciała to uszanować. Była mu wiele winna, bo w przeciągu kilkunastu godzin zrobił dla niej więcej niż jej mama przez całe jej nastoletnie życie. Pokiwała jedynie głową i ruszyła w stronę łóżka. Naszła ją wielka ochota na czekoladę, a wiedziała, że ta znajduje się w pokoju. Więc zeszła z łóżka i ruszyła w kierunku toreb z zakupami, które zrobił mężczyzna. Wyciągnęła czekoladę, rozpakowała ją i ruszyła w stronę łóżka.

Pod Psią Gwiazdą  | +16  ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz