Tęsknota

111 19 64
                                    

Nowa Zelandia posłał mi zdumione spojrzenie. Rodzice też wyglądali na zdumionych i spojrzeli po sobie wytrzeszczonymi oczami.

- Gdzie ty chcesz... - zaczął, ale zakryłam mu usta ręką. Niech się nie odzywa.

- To... Znaczy, rozumiemy, ale... - mówił tata. Westchnął. - Masz rację. Jesteś już dorosła. Nie powinniśmy cię trzymać w tym domu. - Spojrzał na mamę, która kiwnęła do niego uśmiechnięta. - Zgoda, córeczko.

- Tylko pamiętaj - mama podeszła do mnie i złapała mnie mocno za ramiona. - Nie ważne gdzie będziesz mieszkała, z kim będziesz żyła i z jakimi problemami będziesz musiała się stawić, my zawsze ci pomożemy. 

Te słowa mnie zasmuciły. Nie spotkam ich już nigdy w życiu. Mam zamiar wyprowadzić się do Kanady o ile... o ile to on jest tym, z kim mam spędzić resztę życia, choćby miał mnie przeżyć. Chciałabym z nim mieszkać. Kocham go. I wiem, że on mnie też, ale nie rozmawiałam z nim na temat poważnej przeprowadzki. Co jeśli się nie zgodzi? Jeżeli to będzie zły wybór? Będę musiała wrócic ze spuszczoną głową do rodziców i to jego nigdy więcej nie spotkam. 

I te mroczne słowa Grenlandii: "Zostawiłem jeszcze twoich rodziców. Może chciałabyś ich zobaczyć, puki tu są?". Czy te słowa znaczą, że on chce się ich pozbyć? Przecież nie może ich zabić! Ale jeśli mówił prawdę... że kraje rzeczywiście mogą zabijać ludzi... 

Kanada mu na to nie pozwoli. Zrobi wszystko, żeby mnie chronić. Grenlandia się mu przecież nie sprzeciwi. Przecież on nie jest nawet krajem, tylko teranem należacym do Danii. Czy to znaczy, że może zabijać? Ale mówił, że Kanada też zabijał ludzi? Mógł kłamać a ja wcale nie musiałam mu wierzyć. 

* * *

- Sama nie możesz podejmować takich decyzji! - powiedział Nowa Zelandia, kiedy szliśmy z powrotem przez las. 

- Nie rozumiesz! - spojrzałam na niego i oboje się zatrzymaliśmy. - Jeśli zostanę w świecie ludzi, nigdy nie zobaczę Kanady... Nie mogę się tak wyrywać że świata do świata, bo zaraz ktoś za mną pójdzie i... - zamilkłam. Westchnęłam odwracając się od niego. - Oni zawsze mieli mnie gdzieś, nawet nie zauważyli, że... Znaczy, to co się stało w waszym świecie, zmieniło moje życie o 180°, a dla nich to był tylko chwilowy brak córeczki, nawet nie myśleli, gdzie mogłam być! 

Wszystko to wypowiedziałam na jednym wdechu. Poczułam dotyk na ramieniu. Złapałam rękę Nowej Zelandii i poczułam jaka jest spięta. 

- Ale nie martw się, wszystko będzie dobrze - dodałam. 

Nowa Zelandia nie odpowiedział. Ścisnął mnie bardziej. Odwróciłam się i zmarszczyłam brwi. 

- Nowa Zelandia? Dobrze się czujesz? 

- Nic mi nie jest... - powiedział zaciskając zęby. - To tylko... ból brzucha - syknął z bólu i zacisnął powieki.

Złapałam go za ramiona. 

- Może chcesz już wracać do domu?

Nogi chłopaka ugięły się pod nim i Nowa Zelandia padł na ziemię. Złapał się za ranną rękę. 

- NO POWIEDZ CO CI JEST! 

- Serio to nic... - Nowa Zelandia otworzył oczy i spojrzał za mnie. Drgnał gwałtownie. - [T/I]! UWAŻAJ!

Odwróciłam się i ujrzałam Grenlandię, który podnosił na mnie siekierę. Odskoczyłam ciągnąc za sobą Nową Zelandię. Chłopak zabrał szybko nogi od ostrza, które wbiło się w śnieg brudząc go na czerwono. 

- Ale jesteś głupia - warknął mężczyzna wyciągając broń ze śniegu. - Dlaczego to robisz? Nie wolisz być bezpieczna w towarzystwie swojego gatunku? Nie pasujesz tu. Kraje to potęga, a jedna kobieta niszczy ten krajobraz! 

- Wojny były, są i będą! Kanada mnie kocha! 

- Jakby to była prawda, już by tu był. 

- Przecież jestem - warknał ktoś za plecami Grenlandii. Męzczyzna odwrócił się i zamarł. 

Kanada! Nareżcie przyszedł! Nareżcie mogę go zobaczyć! 

- Chyba nie mówisz, że... - Grenlandia upuścił siekierę w śnieg. Nowa Zelandia zabrał szybko nogę, żeby nie oberwać. - że ona ma rację! Przecież to człowiek! 

- Mój człowiek - odpowiedział Kanada stając po mojej stronie. - Grenlandia, nie taka była umowa. 

Jaka umowa? Czy coś przede mną ukrywa?

- Wiem, ale... Kazałeś mi pilnować ludzi, a ona - wzkazał na mnie i zaniemówił. - Oh! Ona przekracza granice kiedy jej się podoba! Ona wzięła go do ludzkiego domu! Kanada, ona jest niebezpieczna! 

- Nie, to ty jesteś niebezpieczny. 

- Teraz będziesz mnie komplementować? Zgoda, jak chcesz - machnął ręką. - Zawsze mówiłeś, że ludziom nie można ufać, a teraz pozwalasz kobiecie latać sobie samej...

- Obiecaj - przerwał mu surowo Kanada. - Obiecaj, że nigdy nie skrzywdzisz żadnego człowieka... bez mojej zgody. 

- Nie jestem podporządkowany tobie.

- Nie masz wyboru. 

Grenlandia zastanowił się chwilę gromiąc wzrokiem po kolei każdego z nas. 

- Zgoda - odpowiedział w końcu. 

Kanada odwrócił eię do mnie i spojrzał mi głęboko w oczy. 

- Tęskniłam - powiedziałam powstrzymując płacz. Sama nie wiem czemu chciało mi się płakać. Może z powodu rodziców. 

Kanada uściskał mnie. 

- Dlaczego to zrobiłaś? - spytał. 

- Nie mogłam mu pozwolić - spojrzałam na Grenlandię, ale Kanada dotknął mojego policzka. - Widziałam rodziców i... i... 

- Szukałem cię. Tak długo cię szukałem. 

- Przepraszam. 

- Nie musisz... 

Nasze usta zetknęły się i poczułam gorące ciepło bijące od niego. Tej rzeczy brakowało mi najbardziej na świecie. Znowu poczułam się jak wtedy, kiedy wyznał mi, że mnie kocha. Znowu poczułam się bezpieczna i tym razem wiedziałam już na pewno: Kanada jest mój już na zawsze. 

______

Tia moje książki be like.

Rozmowa z rodzicami była nie realistyczna, ale nie wiedziałam co napisać. Tak, powiedzmy, że skończyłam książkę. Dziwne zakończenie, zupełnie bez sensu, ale najważniejsze że jest xD

A więc został mi do napisania jeszcze tylko ostatni rozdział kończący. 

909 słów

JAK KOCHA ZABÓJCA? || 𝐶𝑎𝑛𝑎𝑑𝑎 𝑥 𝐹𝑒𝑚𝑎𝑙𝑒 𝑅𝑒𝑎𝑑𝑒𝑟 [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz