W sercu czasu

113 16 44
                                    

- CO TY TU DO DIABŁA ROBISZ?! - wyrwało mi się.

- Ciszej, tu wszędzie się roi od tych rusków - Nowa Zelandia odwrócił się i drgnął. Po chwili spojrzał na mnie. - Nie słyszysz?

Zamknęłam wymownie oczy.

- To jest wiatr. Wiatr, który porusza zgniłymi gałęziami - wyjaśniłam. - Kto z tobą jest? - Spojrzałam za chłopaka. Nikogo nie było. - Ukrywają się?

Nowa Zelandia rzucił mi błagalne spojrzenie.

- Nie, [T/I]... Nie ma ich. Chciałem cię poszukać...

- Sam?! Jesteś dzieckiem!

- Nie jestem już... Takim małym... Dzieckiem. 

- ALE NADAL JESTEŚ! KTO CI POZWOLIŁ TU SAMEMU PRZYJŚĆ?!

Nowa Zelandia odwrócił niewinnie wzrok i zaczął przesuwać nogą po liściach. 

- Oni... Nie wiedzą, że tu jestem.

- A wiesz czemu ja tu jestem? DLA OKUPU! I teraz ty też będziesz. Gratulacje, gówniarzu. 

- Pierwszy raz czuję się urażony, że ktoś mnie tak nazwał. 

- Może dlatego, że to ja?

Nastała cisza. Usiadłam na swoim miejscu na trawie i założyłam że zrezygnowaniem ręce. Byłam zła.

Co on sobie myślał? Że mnie uratuje i mi się tak po prostu spodoba? 

- Ja... J-ja bardzo cię przepraszam. 

- No sory, młody, ale nie MNIE masz przepraszać. 

Nowa Zelandia podszedł do mnie i usiadł przede mną. 

- [T/I]... Ja wiem, że ty mnie nie lubisz...

- Lubię cię, Nowa Zelanadio. Chodzi o to, że zakochałam się w Kanadzie. To ja przepraszam. Nie zrozum mnie źle, nie chcę cię zranić. Jesteś...

- Tak, wiem. "Bardzo dobry i miły kurdupel, który kocha kiwi i wszystkie słodkie rzeczy" - zacytował chłopak. - Ja wcale taki nie jestem. 

- Nie to miałam na myśli. Czekaj, nie lubisz kiwi?

Chłopak spojrzał na mnie skwaszony.

- Kto nie lubi kiwi? - Nowa Zelandia spuścił smutno wzrok.

- Posłuchaj. Ja niestety nic nie poradzę. Wybrałam Kanadę - powiedziałam ze współczuciem kładąc rękę na jego ramieniu. - Jednak byłabym ci wdzięczna, gdybyś pomógł mi się uwolnić. 

- Dobrze. Pomogę ci - chłopak zamknął oczy. - Tylko... Eh. N-nie mogę znieść faktu, że... że... - zwrócił błagalne spojrzenie do mnie. - Że to spotkało mnie. Wiem, że nie jestem idealny i nie wolałbym, żeby to spotkało kogoś innego... Ale nadal nie mogę się z tym pogodzić - łza spłynęła mu po policzku. - [T/I]! JA nie mogę o tobie zapomnieć! Nie potrafię myśleć o niczym innym!

Żal mi się go zrobiło. Nie zasłużył ta takie cierpienie. Chociaż tak naprawdę to ledwo go znam. ich wszystkich znam od... dwóch dni? Może trzech? Ciężko stwierdzić, skoro nie wiem ile czasu jestem tu... Mogę tylko szacować, że niezbyt długo, skoro przyszedł tu Nowa Zelandia. A może szukał mnie kilka dni? Nie wiem tego. 

Ale wiem jedno; muszę stąd uciec, znależć Grenlandię i wszystko z nim wyjaśnić. Czy starczy mi czasu, aby zajrzeć do Kanady? Pewnie zacznie mnie szukać, kiedy będę w drodze do tego innuity. 

- Słuchaj, Zelandia. Muszę stąd uciec. Kanada nie może mnie znaleźć zanim dotrę do Grenlandii. 

- Po co? Aha, to co mówiła Kazachstan. 

- Słyszałeś naszą rozmowę? - spytałam zaskoczona.

- Mogłem się przewracać o pierdyliard gałęzi i korzeni a i tak bym was słyszał. Ona nie potrafi być cicho.

Nowa Zelandia był przy mnie przez ten cały czas! Ta postać, która krzątała się w krzakach to był on!

- Czyli to byłeś ty!

- Tak. Widziałem jak Kazachstan cię zakuwa. I już wiem jak cię wydostać z tych łancuchów.


____

Dobra, coś czuję, że za chwilę coś zepsuję, bo moja wizja na ciąg dalszy jest zmienna. Już sama nie wiem kiedy to się stanie i czy to w ogóle się stanie.

ALe mam nadzieję, że wam się podoba <3

580 słów

JAK KOCHA ZABÓJCA? || 𝐶𝑎𝑛𝑎𝑑𝑎 𝑥 𝐹𝑒𝑚𝑎𝑙𝑒 𝑅𝑒𝑎𝑑𝑒𝑟 [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz