Rozdział 8. Samotny mężczyzna w śniegu. Część I

287 35 9
                                    

„Troszkę mnie śmieszy, troszkę mnie smuci,
że sny, w których umieram są najlepszymi, jakie kiedykolwiek miałem.
Trudno mi jest to tobie powiedzieć, trudno jest mi to znieść
Gdy ludzie kręcą się w kółko,
To bardzo, bardzo szalony świat, szalony świat.”
Gary Jules „Mad World”

Przystanął w progu salonu. Pokój zalany był światłem wpadającym przez przeszkloną ścianę. Wstrzymał oddech. Nie lubił takich miejsc, był w nich przesadnie odsłonięty. Zbyt duża przestrzeń, by mógł czuć się swobodnie. Ogromne okno ciągnące się od drewnianej podłogi aż po sufit nie pozwalało mu się ukryć. Przypomniał sobie, że kiedyś nie miał takich problemów, przebywając w tym domu.
Od „kiedyś” wiele się zmieniło…
Zbyt wiele. Nie był już tym samym człowiekiem. Po czymś takim nikt by nim nie został. Ciągła czujność, ciągłe zadawanie bólu, ciągłe bycie zarówno myśliwym, jak i ofiarą. Miał ochotę warczeć. Zdecydowanie lepiej czuł się w ciasnych, mrocznych pomieszczeniach, gdzie było miejsce tylko dla niego i jego wrednego, paranoidalnego charakteru.
Poczuł jak jakaś drobna dłoń zaciska się lekko na jego ręce. Odetchnął z ulgą, doskonale świadom tego, że gdyby zbytnio pogrążył się w myślach i zapomniał o chłopcu, to właśnie celowałby w przerażone dziecko różdżką. Nie, zdecydowanie nie nadawał się na opiekuna.
Widząc oczy chłopca wpatrujące się w niego z ciekawością, pokonał w sobie niechęć i wszedł do pokoju. Nieco oślepiło go światło, od którego odwykł przez te wszystkie lata (cholerny Lucas i te jego zamiłowanie do „poczucia wolności”!). Zapach smażonej cebuli stał się intensywniejszy, a wraz z nim, jakoby w komitywie, pogłębiło się nieprzyjemne ssanie w żołądku. Od strony Harry’ego dobiegło go głośne burczenie, lecz widząc zaczerwienione policzki chłopca, postanowił, wbrew swojej naturze, nie komentować tego.
Lucas krzątał się po aneksie kuchennym. Pochylony nad białym blatem, wbijał jajka na patelnię. Po chwili podniósł wzrok i uśmiechnął się do Severusa. Skinieniem głowy wskazał mu wysokie, wściekle żółte krzesła barowe.
– Proszę, rozgośćcie się – oznajmił i ponownie nachylił się nad patelnią. – Zaraz skończę śniadanie. Och, może raczej wczesny obiad.
Severus spojrzał na Harry’ego, który stał nieruchomo obok niego i wpatrywał się w Lucasa z mieszaniną ciekawości i lęku. Chłopiec otworzył usta i ponownie je zamknął, gdy zarejestrował zawieszone na sobie spojrzenie przyjaciela jego mamy. Mężczyzna westchnął w duchu i wygrzebał z umysłu ostatnie pokłady cierpliwości, które zostały poważnie nadwyrężone przez lata nauczania.
– Chciałbyś o coś zapytać Harry?
Chłopiec pokiwał głową, lecz z jego ust nie wydobył się żaden dźwięk. Wyglądał na przestraszonego obecnością kogoś nieznajomego.
– To mój brat, Lucas – westchnął Severus po chwili milczenia. – On też jest czarodziejem. Dobrym czarodziejem, więc nie musisz się go obawiać. Nie skrzywdzi cię.
– A gdyby chciał? – wyrwało się Harry’emu.
Severus nigdy nie był cierpliwym człowiekiem. Mimo wszystko, zamiast zgrzytać zębami, na co miał niewątpliwą ochotę, jedynie westchnął cicho i po raz kolejny uklęknął przed chłopcem. Spojrzał Harry’emu w oczy i zdziwiło go nieco to, że nie czuje potrzeby natychmiastowego przerwania kontaktu wzrokowego. Stłumił w sobie nieznane mu ciepło rozlewające się po klatce piersiowej i przełknął ślinę.
– Lucas nigdy by cię nie skrzywdził, Harry. To dobry czarodziej, dobry człowiek. Najlepszy jakiego znam.
– Lepszy od pana? – zapytał chłopiec, po czym przycisnął dłoń do ust w obawie, że ucieknie mu z nich kolejne pytanie.
Severus poczuł, jak napinają się mięśnie na jego karku. Zdał sobie sprawę z tego, że w jakiś dziwny sposób zależy mu na tym, żeby Harry nie widział w nim śmierciożercy i nadal ufnie ściskał jego dłoń.
– Nie jest trudno być lepszym ode mnie – wymamrotał przez zaciśnięte gardło.

  --

Harry zjadł bardzo niewiele. Niewątpliwe, że jego żołądek nie był przyzwyczajony do zbyt dużych porcji. Skulony nad talerzem, który dodatkowo osłaniał łokciami, w ekspresowym tempie pochłaniał ogromne kęsy praktycznie bez przeżuwania. Severus nie był pewien, jak powinien na to zareagować.
Nie budziło w nim wątpliwości, że malec nigdy nie spożywał posiłków w spokoju, jak normalne dziecko. Początkowo chciał zwrócić chłopcu uwagę, lecz nie wiedział, co powinien powiedzieć. Postanowił więc milczeć i dać dziecku czas. Liczył, że gdy Harry poczuje się bezpiecznie, większość jego niepokojących nawyków sama minie.
Po śniadaniu Harry usiadł koło kominka i zamknął oczy. Nie minęło piętnaście minut i malec spał. Lucas patrzył, jak jego brat delikatnie przenosi chłopca na sofę i okrywa kocem.
– To wynik stresu – oznajmił norweg. – Zmieniło się całe jego życie i malec musi jakoś sobie z tym poradzić.

Bezdomni - severitusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz