Rozdział 14. Siostra Lily. Część II

213 22 12
                                    

Severus chciał jak najszybciej wracać do Harry’ego. W żołądku nieprzyjemnie mu się obracało na myśl, że chłopiec mógł się już obudzić i zobaczyć, że go nie ma. Wiedział jednak, że skoro wyrwał się z domu i udało mu się zdobyć podpisy Dursley’ów, powinien od razu podrzucić dokumenty dyrektorowi i mieć od niego spokój aż do rozpoczęcia semestru. Poza tym, wciąż nie wiedział, gdzie tak właściwie znajduje się dworek Prince’ów. Po tylu latach budynek mógł być w opłakanym stanie i Severus przypuszczał, że w willi czeka na niego masa pracy. Stwierdził, że najlepiej będzie już dziś ocenić szkody i zaplanować niezbędne zakupy.

Gdy teleportował się pod bramami Hogwartu, słońce wisiało wysoko na horyzoncie i najwyraźniej nie nadeszła jeszcze pora lunchu. Odetchnął z ulgą i ruszył w stronę opustoszałego zamku. Miał tylko nadzieję, że faktycznie zastanie Dumbledore’a w swoim gabinecie. W ogóle nie podobał mu się pomysł ponownego spotkania z tym szalonym starcem, ale pocieszała go myśl, że przynajmniej tym razem nie będzie musiał widzieć się z Loutre. Ta idiotka działała mu na nerwy bardziej od pierwszorocznych gryfonów.

Zapukał do drzwi dyrektorskiego gabinetu i wszedł, gdy te uchyliły się przed nim. Dumbledore przeglądał swoją biblioteczkę, w której magiczne księgi mieszały się z mugolską fikcją niższego lotu. Severus mógłby jeszcze zrozumieć wybitnych autorów, ale podejrzewał, że za uwielbienie do sztampowych romansideł odpowiadała ta część mózgu, która została przeżarta przez cytrynowe dropsy.

– Severusie. – Dyrektor uśmiechnął się do niego jowialnie.

Severus bez słowa wyjął jedna kopię dokumentów i rzucił ją na biurko.

– Tu są podpisy Dursley’ów – oznajmił, po czym wywrócił oczami na znaczące spojrzenie dyrektora. – Dobrowolne. Nie uszkodziłem żadnego z nich, nawet im nie groziłem, jeśli cie to martwi.

– Tylko to chciałem wiedzieć.

Dumbledore wsunął papiery do koperty i przywiązał je do nóżki swojej rudej sowy. Diabelskie zwierzę zaskrzeczało przeraźliwie i zanim Severus zdążył wyrazić jakikolwiek obawy, wystrzeliło na zewnątrz o mało nie zabijając się o ramę uchylonego okna. Snape spojrzał na dyrektora z wyraźną niechęcią.

– Ufam mojej sowie – zaznaczył Dumbledore. – Herbatki, Severusie?

– Odpuszczę sobie tę niewątpliwą przyjemność – sarknął mistrz eliksirów. Spojrzał wymownie na zegarek – Jak długo potrwa załatwianie wszystkich formalności?

– Cóż, tak właściwie to ze względu na bezpośrednie przekazanie opieki, już teraz Harry jest twoim tymczasowym podopiecznym. – Dumbledore uśmiechnął się dobrodusznie. – Panna Loutre twierdzi, że gdy tylko pracownik ministerstwa potwierdzi, że chłopiec ma zapewnione odpowiednie warunki, będą zmuszeni uznać cię prawnie opiekunem Harry’ego Pottera. Tak więc, Severusie, gratuluję, to chłopiec.

Severus poczuł się nieprzyjemnie dotknięty lekkim tonem Dumbledore’a. Na tle tego, co prędzej zrobił z życiem jego i Harry’ego, te słowa wydawały się wręcz okrutne. Mistrz eliksirów chciał jak najszybciej uciec sprzed jego zbyt przenikliwego spojrzenia, choć tym razem po raz pierwszy nie czuł się pod nim tak brudny, jak zazwyczaj. Teraz miał wrażenie, że za błękitnymi, połyskliwymi oczami czai się mrok i wyrachowanie.

– Przestań! – warknął, po czym spróbował uspokoić swój ton. – Po prostu przestań, Dumbledore. Powiedz mi, gdzie leży dworek mojej babki i daj nam już spokój.

– Ach, tak, dworek Astorii… – Dumbledore wyciągnął z szuflady mugolską mapę. Severus skrzywił się z wyraźną niechęcią. Albus i jego zamiłowanie do kultury mugoli… – Spójrzmy… Tak, właśnie tak. O, tutaj, widzisz?

Bezdomni - severitusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz