Nie licząc paru sztuk bielizny, z odzieży Severus kupił Harry’emu jedynie flanelową piżamę i lniany kapelusz na słoneczne dni. Po chwili zastanowienia, z poczuciem nostalgii dorzucił do sklepowego wózka też parę typowo mugolskich t-shirtów z nadrukami z Gwiezdnych wojen, filmu, który oglądał jako nastolatek najpierw z Lucasem, a później z Lily. Stwierdził, że musi go kiedyś pokazać malcowi. Chłopiec zasługiwał, by znać coś, co kiedyś kochała jego matka. Mężczyzna potrząsnął głową, wyrzucając z niej te myśli. To nie czas na roztrząsanie przeszłości.
Severus nabył również parę sztuk pościeli i granatową poduszkę w gwiazdy. Podświadomie czuł, że spodoba się chłopcu. Nie mylił się, Harry nie potrafił oderwać od niej oczu.
Potrzebnym zakupem okazał się fotelik samochodowy. Tak długo, jak zostaną u Lucasa, mugolski wynalazek będzie niezbędny przy każdej podróży samochodem. Przydatny może okazać się też płócienny plecaczek, w który Harry uparcie wpatrywał się od kilku minut. Severus zdusił parsknięcie i wręczył chłopcu tornister. Zamyślił się. Czego jeszcze mogło potrzebować pięcioletnie dziecko?
Poczuł, że ręka Harry’ego drży ze zmęczenia, lecz chłopiec uparcie ściskał jego palce. Severus westchnął i ukląkł przed malcem. Przez myśl przemknęło mu, ze niedługo ten irytujący gest wejdzie mu w nawyk.
To dobrze?
– Harry, jesteś zmęczony?
I może faktycznie był to wynik zmęczenia, może wrażeń, bądź też, czego Severus nie umiał do siebie dopuścić, zaufania, lecz Harry bez wahania pokiwał głową.
– Trochę się zmęczyłem, profesorze – potwierdził malec.
– Jechałeś kiedyś w wózku sklepowym? – zapytał po chwili zastanowienia Severus. Tym razem chłopiec przecząco pokręcił głową. – Myślę, że może ci się to spodobać. Pomogę ci wejść, dobrze?
Harry ponownie zadziwił Severusa, gdy bez wahania wyciągnął w jego stronę ręce.
Może po prostu przywykł, sporo razy był dzisiaj na moich rękach.
Po chwili wahania podniósł chłopca i posadził w rogu sklepowego wózka. Z wahaniem podał mu poduszkę w gwiazdy. Harry zrobił sobie z niej wygodnie siedzisko i oparty o nią plecami, pozwolił się powieźć dalej. Severus poczuł coś dziwnego w przełyku, gdy malec, kurczowo uchwycony stalowej ramy, rozglądał się wokół tak, jakby pierwszy lepszy przechodzień zamierzał wsadzić go pod pachę i chyłkiem uprowadzić.
W sklepie z artykułami dziecięcymi, Harry z uchylonymi ustami podziwiał zabawki, lecz nie odważył się sięgnąć po żadną. Na pytanie Severusa o to, co mu się podoba, niepewnie wskazał w kierunku gabloty pełnej resoraków. Gdy mężczyzna podjechał pod nią wózkiem, Harry po kilkukrotnym zapewnieniu, że może coś dla siebie wybrać, zacisnął w dłoni fioletowy samochód o szerokich, gumowych oponach. Za namową profesora dorzucił jeszcze parę aut.
Severus z westchnieniem oparł się o sklepowe regały i przypatrywał się Harry’emu, który niepewnie przesuwał samochody po plastikowej rączce wózka. Pomyślał, że chłopiec chyba pierwszy raz w życiu może się nimi bawić bez obawy o to, że zostaną mu brutalnie wyrwane przez kuzyna. Mężczyzna miał wrażenie, że dla malca najbliższe dni będą pełne kolejnych pierwszych razów. Poradzą z tym sobie. Z tym i z chorobliwym lękiem przed wszystkim nowym.
Spojrzał na pochłonięte zabawą dziecko.
– Lubisz rysować, Harry? – zapytał po chwili zastanowienia.
– Lubię – potwierdził chłopiec. W jego głosie nie było już słychać strachu. – Kiedyś dużo rysowałem, ale tylko gdy nie widzieli, bo gdy wiedzieli, to byli źli, że marnuję papier.
Severus zacisnął dłonie na poręczy wózka tak mocno, że pobielały mu knykcie. W myślach odliczył do dziesięciu i powoli wypuścił z siebie powietrze. Chłopiec patrzył na niego nieco wystraszony. Mężczyzna westchnął i odłożył plany mordu na później. Potarł nasadę nosa i zaczął gorączkowo przeszukiwać umysł, bo znaleźć w nim słowa, które będą zrozumiałe dla pięcioletniego dziecka. To było trudniejsze, niż się spodziewał.
– Jestem zły na nich, Harry – zaczął ostrożnie. – Nie traktowali cię dobrze, choć powinni. To byli źli ludzie.
– Wszyscy ludzie są źli – Harry przekrzywił głowę i zapomniawszy o strachu, zastanawiał się nad czymś intensywnie. – To głupie.
Severus spojrzał na niego badawczo.
– Co jest głupie, Harry?
– Że dorośli wybierają. Nie są sprawiedliwi, przecież Dudley często był okropny, a ciotka Petunia zawsze wolała kochać jego, a mnie nie kochała nigdy. Mówiła, że na to nie zasługuję, bo jestem okropny. Skoro to znaczy, że byli źli, to byli tacy, bo tak wybrali. To głupie, że dorośli wybierają bycie złymi.
Severus poczuł, jak coś zaciska się na jego gardle. Nerwowo przełknął ślinę i przeklinając w myślach napiął mięśnie, by powstrzymać drżenie rąk. I jak miał wytłumaczyć Harry’emu, że istnieją też dobrzy ludzie? Nikt przecież nie był krystalicznie czysty, a mężczyzna nie chciał, by malec zaufał kiedyś niewłaściwej osobie i został zraniony. Cholera, sam nie uważał się za właściwą osobę.
Z wahaniem położył dłoń na ramieniu chłopca. Zmusił się, by spojrzeć mu w oczy.
– Masz rację, to głupie, ale nie wszyscy ludzie są źli – zapewnił dzieciaka, choć samemu od takiego myślenia powstrzymywał go jedynie obraz Lucasa, Lily i właśnie tego małego chłopca, Harry’ego.
– Wszyscy są źli – westchnął Harry. – Kto nie jest?
Severus nie musiał myśleć. Odpowiedź napłynęła sama.
– Twoja mama, Harry. Lucas. Sądzę, że również twój ojciec.
Chłopiec milczał dłuższą chwilę.
– Moich rodziców już nie ma, nie pomyślałem o nich – przyznał w końcu. – Lucas jest dobrym człowiekiem?
– Tak. Już ci to mówiłem. Lucas jest najlepszym człowiekiem jakiego znam.
Harry długo zastanawiał się nad tymi słowami. Skoro są ludzie dobrzy i ludzie źli, jak ich od siebie odróżnić?
CZYTASZ
Bezdomni - severitus
FanfictionLily umiera, a jakaś część Severusa umiera wraz z nią. Harry trafia pod opiekę Dursley'ów. Dwa światy się łamią, a dom pozostaje tylko pustym pojęciem. Książka, którą być może kiedyś dokończę. Fabuła jest, tylko czasu i chęci brak.