Rozdział 10. W ciemność. Część I

247 34 6
                                    

„Strach sam w sobie
wykorzysta Cię i złamie
jakbyś nie był wystarczający.
Upadałem.”
Blue October “Fear”

Ze snu wyrwał go niepokojący chłód. Uchylił oczy, lecz otaczał go tylko mrok nocy. Nie wiedział dlaczego, ale poczuł dziwny niepokój. Coś było nie tak. Odruchowo wymacał pod poduszka różdżkę i zacisnął na niej dłoń. Dopiero po paru sekundach nerwowego nasłuchiwania wyszeptał bezgłośne „Lumos” i zdał sobie sprawę, że Harry wyplątał się z jego ramion i leży po drugiej stronie łóżka. Czyżby to to go obudziło? W duszy zaśmiał się kpiąco z samego siebie i delikatnie odgarnął zbłąkane włosy z czoła chłopca. Ostrożnie przesunął palcami wzdłuż blizny zazwyczaj skrytej za zasłoną rozwichrzonej grzywki. Wyczuł jej nierówny kształt, wyraźnie odznaczający się na tle gładkiej i ciepłej skóry.
Zawsze tam była. Od czterech lat, w każdej chwili jego życia.
Poczuł dziwne pieczenie pod powiekami. Ta blizna była jedynym śladem, jaki pozostał Harry’emu po miłości jego matki. Severus miał zdjęcia niemal z każdego okresu jej życia i kartki świąteczne, które dostawał od niej co roku w ostatnich dniach grudnia. Srebrny sygnet, który podarowała mu na piętnaste urodziny. Zeschniętą różę, która bezpowrotnie umarła w dniu śmierci Lily. Gdzieś na dnie szafy w jego komnatach w Hogwarcie leżał nawet jej szal, nadal przesiąknięty jej zapachem, choć mężczyzna nie był do końca pewien, czy to nie złudzenie, które jego umęczone serce podsuwa mózgowi. Czasami miał wrażenie, że nienawidzi tego szala tak bardzo, jak go kocha.
Harry nie miał niczego. Nie miał zdjęć, pamiątek, ubrań przesiąkniętych jej zapachem. Nie miał wspomnień. Jedynie ta cienka blizna. Rozpaczliwy dowód miłości… I śmierci. Bał się, że pewnego dnia dzieciak zapyta o ten znak, to piętno. Bał się, bo nie chciał snuć tej historii. Chłopiec był przecież zbyt mały, bezbronny. Na razie wiedział tylko, że matka oddała za niego życie. Severus lękał się, że malec pewnego dnia utożsami to ze stwierdzeniem, że Lily umarła za niego. „Zamiast” niego. Lękał się, bo to była przykra prawda, za którą jednak kryły się niezmierzone pokłady miłości i poświęcenia.
Mężczyzna jeszcze raz spojrzał na ciemnowłose dziecko śpiące u jego boku. Lily, jego piękna Lily umarła za tego chłopca i jedyny jej obraz tkwił właśnie w nim.

  --

Severus obudził się jeszcze zanim wstało słońce. Niechętnie uchylił powieki i spojrzał w stronę garderoby. Bez wahania rzucił milczące „Accio” i obserwował, jak na pościli w nogach łóżka lądują kolejne sztuki odzieży. Przeciągnął się i usiadłszy na łóżku, zaczął powoli zakładać na siebie ciemne spodnie i szarą koszulę, którą pierwszy raz od wielu lat zapiął za pomocą magii. Westchnął cicho, przeklinając się jednocześnie za ten denerwujący nawyk.
Spojrzał na zarumienionego chłopca wtulającego twarz w pościel. Włosy malca rozsypały się na poduszce i Severusowi przemknęło przez myśl, że być może powinien pozwolić dzieciakowi nadal spać. Mężczyzna przesunął dłonią po głowie dziecka i westchnął kolejny raz. Spróbował zmusić się do podniesienia się z łóżka.
Pięć minut, jeszcze tylko pięć minut i wstanę.
Zaczął zastanawiać się, w którym momencie pozwolił sobie na lenistwo. Zawsze starał się wszystko wykonywać ręcznie, gdyż magia zostawiała człowiekowi zbyt dużo czasu na myślenie, zaś tego Severus w żadnym wypadku nie potrzebował. Wystarczająco męczące były dla niego noce. Oszalałby, gdyby swoje koszmary rozpamiętywał także za dnia. Co się więc zmieniło?
Teraz koszmary wydawały mu się odległe. Rana nie zabliźniła się, nie zabliźni się już nigdy, lecz nagle przestała krwawić. Nadal przypominała o sobie przy zbyt nagłym ruchu, lecz teraz Severus Snape potrafił z nią żyć. Dobrowolnie.
Co się zmieniło? Zasypiał bez pobożnego życzenia, by więcej się nie obudzić. Rankiem nie zwlekał z otwarciem oczu. Pierwszy raz od lat czuł wiatr na twarzy. Wiatr, chłód, ciepło i przyjemny dotyk wełnianego swetra. Nie tylko rejestrował smak, lecz potrafił go „czuć”. W zamyśleniu położył dłoń na klatce piersiowej. Zdziwiło go to, że prędzej nie zwrócił uwagi na to, że jego serce bije.
Co się zmieniło? Spojrzał na niespokojnie wiercącego się chłopca. Punktem odniesienia nie była już utrata Lily. Punktem odniesienia stał się Harry.

Bezdomni - severitusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz