„A ona obudzi się zlana zimnym potem na podłodze
Obok rodzinnego portretu narysowanego, kiedy miałeś cztery lata
I obok słoika z dwoma centami, które już nie są dobre”
The middle east „Blood”W pokoju panował nieprzyjemny półmrok. Gęsty i duszący. Drobiny kurzu powoli przelewały się w smugach księżycowego światła, które wpadało przez nadłamane okiennice. To właśnie ta blada poświata ukazywała kontury wszechobecnego chaosu i zniszczenia. Drewniane odłamki mebli. Strzępy pościeli otulające łóżko i podłogę. Biały puch skropiony czerwienią. Skrzące się gdzieniegdzie okruchy szkła. I cisza. Cisza zbyt namacalna, by jej nie poczuć.
Lucas zmusił się, by zaklęciem usunąć wszystkie okruchy szkła, po czym pozwolił różdżce wysunąć się ze swojej dłoni i potoczyć w nieznanym kierunku. Powoli przestąpił próg i stąpając niepewnie między drewnianymi drzazgami, skierował się w głąb pokoju. Z każdym krokiem dostrzegał kolejne ślady zniszczenia, jednak jego zaniepokojony umysł zdawał się tego nie rejestrować. Automatycznie kroczył przed siebie i wypatrywał swojego brata.
Zatrzymał się dopiero wtedy, gdy w nikłym świetle sączącym się zza zasłon ujrzał ciemną sylwetkę. Nic mu nie było. Lucas odetchnął głęboko.
Powoli zbliżył się do Severusa.
– Sev? – Szepnął, choć doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że mężczyzna wie o jego obecności. – Dobrze się czujesz?
Nie otrzymał odpowiedzi, więc nieobutą stopą ostrożnie zgarnął z najbliższego kawałka podłogi szczątki wyposażenia i usiadł obok brata. Ramię w ramię. Jak dawniej. Gdyby znaleźli się w tej sytuacji przy innych okolicznościach, uśmiechnąłby się. Teraz jednak, przyciągnięty ku ziemi oczywistą troską o dalsze losy Harry’ego i niepokojem o Severusa, w milczeniu wpatrzył się w czerwony regał. Sunął wzrokiem po grzbietach ubogiego księgozbioru i drugi raz w życiu zastanawiał się, co powinien w tej chwili zrobić. O poprzednim razie wolał w tej chwili nie myśleć, tamta rana wciąż krwawiła.
Mijały kolejne minuty. Plamy księżycowego światła powoli przemieszczały się po ścianach o kolejne milimetry, a kurz wciąż i wciąż przelewał się między dwoma oddechami w leniwym tempie. Lucas pozwolił swoim nogom wyprostować się, zaś barkowi oprzeć o komodę. Zbyt wiele złych rozwiązań napływało do jego głowy, by spoglądać na tę sytuację optymistycznie. Z cichym westchnieniem zsunął z ramion marynarkę i pozwolił jej opaść na ziemię. Spojrzał na Severusa, który nadal trwał w tej samej pozycji i wpatrywał się w jakiś martwy punkt przed sobą.
– Musimy porozmawiać – zaczął w końcu Lucas. – Musimy jakoś przekonać twojego przełożonego do zmiany zdania. Tobie jeszcze nigdy tak nie… – przerwał nagle, nie chcąc kłamać.
Znów zapadła cisza. Zmarszczki na twarzy Severusa pogłębiły się, lecz on sam nadal trwał w bezruchu. Lucas spojrzał na niego, choć wiedział, że pod tymi wszystkimi warstwami ciężkiej tkaniny nie ujrzy nerwowo napiętych mięśni.
Jeśli Severus był tak załamany, Lucas nie chciał myśleć o tym, co musi przeżywać Harry. W końcu przywiązali się do siebie. Jego brat pokochał chłopca, choć nigdy by się do tego nie przyznał, zaś dzieciak postrzegał profesora jako pełnoprawnego opiekuna. I tak, do cholery, powinno pozostać.
– Sev, musimy coś zrobić – Lucas utkwił w bracie zmęczone spojrzenie. – Wiem, że nie możesz zbliżyć się do małego, ale wciąż możesz porozmawiać z twoim przełożonym. Spróbować nakłonić go do zmiany zdania.
Jedyną reakcją ze strony Severusa było nerwowe drgnięcie i Norweg już wiedział, ze stąpa po cienkim lodzie.
– Pomóż mi – westchnął Lucas. – Harry…
– Wynoś się! – wysyczał Severus.
– Musimy działać! Inaczej stracisz Harry’ego na zawsze, a Dursley’owie będą się nad nim znęcać dopóki nie osiągnie pełnoletniości.
W końcu mężczyzna się poruszył. Gwałtownie odwrócił głowę w stronę Lucasa i mierzył go mrocznym spojrzeniem. Tkwiąca w rękawie różdżka uwierała go w rękę, lecz nie wysunął jej z rękawa. Nawet w tym stanie pilnował, by nie narażać życia jedynej przychylnej mu osoby.
– Nic nie możemy zrobić! – wrzasnął Severus, wściekle pocierając znak na swoim przedramieniu. – Myślisz, że gdybym widział jakąkolwiek drogę ucieczki od tego wszystkiego, to nadal bym tu siedział?!
– Nie myślę w ten sposób – zaczął spokojnie Lucas – ale sądzę, że musimy chociaż spróbować. Stawka jest zbyt wysoka, żeby się jej wyrzec.
– Niczego się nie wyrzekam! – warknął mężczyzna. – Po prostu próbuję cię uświadomić, że ta sytuacja jest beznadziejna!
Norweg wytrzymał rozwścieczone spojrzenie brata, po czym z trudem podniósł się z siadu i otrzepał nogawki. Potarł twarz ręką w zmęczonym geście i pochylił się na ciemną sylwetką uparcie wpatrującą się okno.
– Harry…
– Zostaw w końcu ten temat! – Severus poderwał się z podłogi i zaczął wściekle krążyć po pokoju. – To już skończone! A teraz wynoś się i zamknij za sobą drzwi!
– Harry cię potrzebuje.
Mistrz eliksirów zamarł w miejscu, po czym wbił w brata gorejące furią spojrzenie. Miał wrażenie, że wewnętrzny ogień wręcz pali jego gardło, pragnąć wydostać się na zewnątrz i niszczyć wszystko wokół.
– Nienawidzę cię!
– Wiem.
– Przepraszam.
– Wiem.
CZYTASZ
Bezdomni - severitus
FanficLily umiera, a jakaś część Severusa umiera wraz z nią. Harry trafia pod opiekę Dursley'ów. Dwa światy się łamią, a dom pozostaje tylko pustym pojęciem. Książka, którą być może kiedyś dokończę. Fabuła jest, tylko czasu i chęci brak.