Chapter 33.

671 47 10
                                    

Wychodzę z sali i staję na środku korytarza rozglądając się dookoła. Myśli o Kylianie i o tym, że leży na sali operacyjnej tak zajęły moją głowę, że nie wiem w którą stronę mam się teraz udać do wyjścia. Nagle czuję dłoń na moim ramieniu, więc odwracam się szybko o mało nie potykając się o własne nogi.

-Nathan?- pytam łapiąc równowagę i spoglądając w oczy przyjaciela. -Nie rób głupot, wracaj na egzamin.

-Spokojnie.- mówi kładąc dłonie na moich biodrach. -Pojadę z Tobą.- dodaje przyglądając się mojej osobie, na co ja szybko kręcę głową na boki.

-Poradzę sobie.- mruczę pod nosem odsuwając się od niego.

-Widzę, że jesteś roztrzęsiona. Jesteś moją przyjaciółką i zależy mi na Tobie.- mówi szybko na co ja przegryzam wnętrze policzka. -Nie lubię Kyliana, ale chcę Ci pomóc.

Rozglądam się dookoła po czym łapię go za rękę i razem udajemy się do wyjścia z uczelni. Wsiadamy do jego samochodu i ruszamy w stronę szpitala, w którym znajduje się Kylian.

Po dwudziestu minutach docieramy na miejsce. Przełykam głośno ślinę, a w moich oczach zbierają się łzy. Czuję jak Nathan ściska delikatnie moją dłoń, więc przenoszę swój wzrok na niego i uśmiecham się delikatnie.

-Wiem, że to co powiem nie będzie niczym nowym, ale będzie dobrze Lilly, sama wiesz, że Kylian to silny chłopak.- mówi, a mój uśmiech poszerza się.

-Dziekuję.- szepczę i kiwam twierdząco głową. -Takich słów właśnie potrzebowałam. Zawsze wiesz co powiedzieć.- nachylam się w jego stronę i delikatnie całuję jego policzek.

Wysiadam z samochodu zabierają ze sobą moją torbę i ruszam do wejścia. Rozglądam się dookoła i zauważam tatę Kyliana stojącego obok maszyny do robienia kawy, więc szybko znajduję się obok niego.

-Co się stało? Czy wszystko jest w porządku? - pytam, a mężczyzna słysząc mój głos nawet nie podnosi swojego wzroku, jedynie kręci przecząco głową. Kilka kilkukrotnie w przycisk po czym wzdycha zrezygnowany.

-Sala 207.- słyszę jego szept i jestem przekonana, że był bardziej zachrypnięty niż zwykle, co mogło oznaczać, że płakał i nie chciał mi tego pokazać.

Przenoszę swój wzrok na korytarz po czym wracam na jego osobę zastanawiając się, czy mogę zostawić go tutaj samego. Jednak po chwili rzucam się biegiem w stronę korytarza i szukam sali chłopaka.

Nie czekając na windę wbiegam na wyższe piętro i zauważam Ethana oraz jego mamę siedzących na krzesłach, więc podchodzę do nich.

-Co się stało?- pytam szeptem po czym oblizuję zaschnięte wargi, oboje podnoszą wzrok na mnie, ale żadne z nich nie ma zamiaru wytłumaczyć mi sytuacji, w której teraz się znajdujemy.

-Znowu stracił przytomność, gdy chciał iść do łazienki, więc lekarz postanowił przesunąć operację na szybszy termin.- odzywa się w końcu Ethan, a z moich oczu płyną łzy. Siadam na krześle znajdującym się naprzeciwko nich i opieram łokcie o kolana.

-Powinnam tutaj być..- szepczę chowając twarz w dłoniach.

-I co więcej byś zrobiła?- słyszę wrogi ton głosu Fayzy, więc unoszę swój wzrok i marszczę brwi.

-Mamo, przestań.- odzywa się Ethan kładąc dłoń na ramieniu swojej rodzicielki.

-Nie..- kręci głową na boki spychając jego dłoń. -Ja tutaj byłam, myślisz że zrobiłabyś więcej niż ja?- pyta ocierając łzy z policzków.

Przegryzam dolną wargę starając się nie wybuchnąć i nie powiedzieć jej prosto w twarz, że to dzięki mnie jej syn jest tutaj.

-Nie to miałam na myśli.- syczę po chwili i wstaję w krzesła po czym podchodzę do okna wpatrując się w krople deszcze spływające po szybie takie same jak łzy na moich policzkach.

                               ~*~

Krzyżuję dłonie na piersiach i spoglądam na zegarek zauważając, że minęły już trzy godziny, a z sali nadal nie wyszedł żaden lekarz, ani pielęgniarka. Wzdycham głośno czując, że muszę usiąść, bo nogi mi zdrętwiały i zaczyna mi się kręcić w głowie.

Spoglądam na Ethana, który właśnie podszedł do okna przy którym stoję. Uśmiecham się delikatnie, gdy nagle chłopak przytula się do mnie, więc odwzajemniam uścisk, a moją twarz ponownie zalewa fala łez.

-Będzie dobrze.- szepczę głaszcząc jego plecy, a chłopak jedynie przytakuje. Wiem, że potrzebował tego tak samo jak ja.

-Wiesz, że mama nie miała na myśli tego co powiedziała, wszyscy cieszymy się, że ty i Kylian jesteście razem i jesteśmy Ci wdzięczni za to co zrobiłaś.- odsuwa się delikatnie ode mnie i pociąga nosem.

-Wiem, każdy z nas jest zdenerwowany, nie biorę tego do siebie.- stwierdzam z delikatnym uśmiechem dając mu tym samym pewność, że wszystko jest dobrze. -A ja tak naprawdę nie zrobiłam nic, twój brat jest uparty, ale zrozumiał, że wszyscy o niego dbamy i chcemy jak najlepiej.- mówię po czym przytulam go ponownie do siebie.

                             ~*~

Gdy drzwi sali otwierają się, a naszym oczom ukazuje się lekarz wszyscy jak na zawołanie wstajemy z krzeseł i pełni nadziei zalewamy go pytaniami.

-Spokojnie, nasz pacjent jest w stanie stabilnym, operacja po..- spogląda na zegarek.- siedmiu godzinach przebiegła pomyślnie, guz został usunięty. Teraz przed nami najważniejsze godziny. Zaraz przewieziemy go na salę, gdzie będziecie mogli go zobaczyć.- stwierdza, jednak po chwili unosi palec w górę zwracając na siebie naszą uwagę. -Bardzo proszę, aby odwiedziny nie były zbyt długie, gdy pacjent się obudzi.- mówi, na co wszyscy kiwamy twierdząco głowami

-Udało się.- szepczę i uśmiecham się pod nosem. Przełykam głośno ślinę, gdy czuję czyiś dotyk na ramieniu.

-Dziękuję.- odwracam się w stronę mamy Kyliana i jedynie poszerzam swój uśmiech doskonale rozumiejąc co miała na myśli.

                              ~*~

Jako ostatnia wchodzę do sali, w której odpoczywa Kylian. Żegnam się w progu z jego rodzicami i obracam się, gdy słyszę zamykające się drzwi. Uśmiecham się szeroko widząc brązowe oczy spoglądające w moją stronę.

-Tęskniłem za Tobą.- mówi, a z moich oczu poraz kolejny tego dnia lecą łzy. Tak bardzo chciałam usłyszeć ten głos, a to co powiedział sprawiło, że moje serce się rozpłynęło. -Nie płacz aniołku, chodź tutaj.- wyciągnął dłoń w moją stronę, więc szybko złapałam ją i usiadłam na łóżku obok niego.

-Tak bardzo się cieszę, że się udało.- wzdycham, gdy jego dłoń spoczywa na moim policzku i ściera łzy. Przybliżam się do niego i składam pocałunek na jego ustach.

-Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo.- uśmiecha się zwycięsko.

-I wzajemnie.- śmieję się po czym kładę się obok niego wtulając się w jego bok. -Jesteśmy na siebie skazani.- spoglądam na jego twarz, a w momencie gdy składa pocałunek na moim czole przymykam oczy rozkoszując się chwilą i jego bliskością.

_____________________

I jak wrażenia?
Chyba nie jesteśmy aż takie złe, skoro rozdział kończy się dobrze 😂❤️

Do następnego! ❤️

Player | Kylian MbappeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz