Chapter 25.

775 48 28
                                    

DŻULIAN.

-Przepraszam, za chwilę wrócę.- oznajmiam i wstaję od stołu, zmierzając w kierunku wyjścia. Oczywiście po drodze zahaczam o siedzącego po drugiej stronie stołu, Ethana i z całej siły jaką mam w ręce wymierzam mu solidny strzał w głowę. Słyszę głośne przekleństwa padające z jego ust, a następnie wściekłą rodzicielkę, która zaczyna robić mu wywód na temat przeklinania i to w jakimś stopniu poprawia mi humor.

-Lilly, zaczekaj!- krzyczę, zauważając wsiadającą do taksówki brunetkę. Widzę jak przewraca oczami, ale posłusznie wykonuje moje polecenie i opiera się o samochód. -Porozmawiajmy.

-O teraz nagle chcesz rozmawiać? Nie uważasz, że trochę za późno?- pyta, a na jej twarzy pojawia się grymas niezadowolenia. -Zostałam zasypana milionem pytań, a Ty nawet nie raczyłeś stanąć w mojej obronie, co z Tobą jest nie tak, Kylian?

-Lilly, uspokój się!- proszę, chwytając ją za ramiona. -Co niby miałem im powiedzieć? W sumie to nie jesteśmy parą, ale się pieprzymy? Cholera, czego Ty ode mnie oczekujesz?- pytam czując, że przestaję panować nad swoimi emocjami.

-No tak, mogłam się tego po Tobie spodziewać. -oznajmia, przegryzając wargę, a do mnie dopiero dociera, co tak naprawdę powiedziałem. 

-Kurwa, przepraszam aniołku, nie chciałem żeby tak to zabrzmiało.- tłumaczę i próbuję chwycić ją za rękę, ale odtrąca ją, co uświadamia mi, że jest na mnie wściekła.

-Chyba jednak moja mama miała rację mówiąc, że powinnam być z Nathanielem. On byłby ze mną z miłości, a nie po to by mnie zaliczyć.

-Serio uważasz, że chodzi mi tylko o seks z Tobą?- pytam, niedowierzając w to co mówi. - Poza tym masz dwadzieścia cztery lata, więc powinnaś już być na tyle dojrzała żeby umieć samodzielnie podejmować życiowe decyzje, a nie sugerować się zdaniem mamusi.- warczę, bo ten tekst o Nathanielu wyprowadził mnie totalnie z równowagi.

-Tak się składa, że potrafię je podejmować i świetnie mi z tym idzie, no może z małym wyjątkiem, co do Twojej osoby. - syczy, wymachując rękoma przed moją twarzą, a słowa które wypowiada sprawiają, że moje serce zaczyna ponownie zamieniać się w bryłę lodu.

-Skoro tak bardzo się pomyliłaś, co do mojej osoby to droga wolna. Nie myśl, że będę Cię zatrzymywał na siłę, takich jak Ty są miliony. - kłamię, wiedząc, że to w nią uderzy mocno.

-Na całe szczęście dla mnie, takich egoistycznych dupków jak Ty jest mało, więc mogę spać spokojnie.

-Świetnie!

-Świetnie!

Wkurwiony dziecinnym zachowaniem brunetki, odwracam się na pięcie i wracam do jej domu, ale tylko po to by oznajmić wszystkim, że straciłem apetyt i wracam do siebie.

-O, czyżby kłopoty w raju?- pyta Ethan, szczerząc swoje białe zęby, które mam ochotę w tym momencie mu wybić.

-Jedynym kłopotem jesteś Ty gówniarzu.- warczę, podchodząc do niego. -Rodzice z pewnością do dzisiaj żałują, że nie zainwestowali w gumki.- dodaję i chwytam za jego koszulkę, jednak silne dłonie ojca mnie odciągają.

-Kylian, jednak faktycznie będzie lepiej jak już sobie pójdziesz. - oznajmia mama, patrząc na mnie ze smutkiem w oczach, przez który robi mi się niesamowicie głupio. -A Ty Ethan- kieruje swój wzrok na młodszego brata. -marsz do swojego pokoju. Masz przemyśleć swoje zachowanie i zapomnij o wychodzeniu z domu przez najbliższe dwa tygodnie.

Player | Kylian MbappeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz