DEDYKOWANY xxrosaliexxx
- Hej. Paul dzwonił i mam dla was niespodziankę. - do salonu wszedł mój chłopak z bananem na twarzy. Popatrzeliśmy na niego nie uśmiechając się w ogóle. -Mamy dać koncert w Barcelonie za trzy dni. - wytrzeszczyłam oczy. - I ma coś dla Cass ale to później.
- Przecież mieliśmy mieć wolne jeszcze przez dwa tygodnie. - odezwał się Zayn.
- No tak ale to tylko jeden koncert. Potem możemy zostać w Hiszpanii lub wracać do Londynu.
- A co z resztą?
- Cassie musi jechać z nami, a tak po za tym mamy więcej wolnego i po przyjeździe do Anglii nagrywamy nowe piosenki na płytę w Londynie. Jak chcecie - zwrócił się do moich braci, siostry i taty - możecie lecieć z nami. Dogadam się z managerem.
-Nie, nie. Zostaniemy jeszcze. Teraz proponuję najbliższy czas spędzić razem jak zwykła rodzina. - zaproponował mój tato.
- Dobrze. Tak pomyślałem...
- O Louis jednak myśli - odgryzł się Niall. Jego też już nie poznaję.
- Zamknij się i posłuchaj. - warknął. - Skoro jest ładna pogoda to chodźmy na plażę. Pogramy w siatkę, kąpiel morska dobrze nam zrobi i może Niall wreszcie się opali, bo jest z niego jakiś biały murzyn. - zaśmiał się, a dla mnie było to całkowicie bezsensu. Chyba dla wszystkich sadząc po ich zdziwionych minach. Po jakimś kwadransie wszyscy byliśmy gotowi. Obeszlismy nasz hotel dookoła i zeszliśmy po drewnianych schodkach na gorący piasek. W tej części plaży nie ma tak dużo ludzi co mnie cieszy, bo raczej nie będzie problemu z natrętnymi fanami czy fotografami. Rozłożyliśmy się blisko brzegu oceanu i w końcu mogłam położyć się na kocu. Tylko ja i Kate zostałyśmy na piasku, a reszta ruszyła do wody. Tylko mój tato poszedł kupić coś zimnego do picia. Założyłam okulary przeciwsłoneczne i wpatrywałam się w moich przyjaciół. Automatycznie zagryzłam wargę kiedy spojrzałam na niezwykle umięśnione ciało mojego chłopaka. Nie minęło pół godziny, a wszyscy wyszli z wody.
- Macie już dosyć? - zaśmiałam się.
- Nie. Idziesz pograć z nami w siatkę?
- Jasne. - podniosłam się i zdjęłam top ukazując mój czarny strój kąpielowy dwuczęściowy oczywiście. Zostawiłam szorty, bo boję się, że za duże majtki od stroju mi spadną. Od razu wam mówię przymierzajcie to co kupujecie. Wzięłam piłkę, a w tym czasie reszta ustawiła się na boisku. Kiedy tylko stanęłam obok Lima usłyszałam jego szept. - Nie przygryzaj nigdy więcej wargi. - zachichotałam i spojrzałam na niego. Jego uśmiech jest tak powalający i jednocześnie seksowny, że no... japierdziele. Kapitanami drużyn byli Louis i Grayson. Lou wybrał Ethana, Harry'ego i Zayna, a mój brat mnie, Liama, Nialla i Kate. Mój tato mówił, że nie umie grać i tak o to został sędzią naszego "meczu".
- Powodzenia, skarbie. - cmoknęłam Li w usta i kiedy odochodziłam na moje miejsce klepnał mnie w tyłek w wyniku czego zapiszczałam zwracając na siebie uwagę wszystkich.
- To nic. - mój tato pokiwał głową z dezaprobatą. Ja zaserwowałam i tak zaczęła się naszą gra. Ja podawałam, a ktoś przyjmował. W końcu piłka meczowa. Grayson zaserwował. Na razie remis, a każdy chce wygrać. Gra jest niezwykle zacięta. W końcu Louis podbiegł, skoczył i mocno uderzył w piłkę. To stało się dosłownie w ciągu jednej sekundy.
- Ciebie już do końca pojebało, Louis! - krzyknął Harry, a brunet odwrócił się i szybkim krokiem ruszył w stronę hotelu. Ja natomiast podbiegłam do leżącego Nialla upadając przy nim na kolana. Dosyć mocno oberwał piłką w głowę, a właściwie w nos. Pomogłam mu się podnieść do pozycji siedzącej i o mało nie zwymiotowałam. Krew mu poleciała z nosa. Harry przyniósł ręcznik nasączony zimną wodą, którą kupił mój tato. Delikatnie przełożyłam mu do nosa. Po chwili chłopaki pomogli mu się podnieść na nogi. - Choć. Zaprowadzę cię do hotelu. - przytaknął głową. - Ej. Ja idę z Niallem do hotelu. Bądźcie ostrożni.
- Pójdę z tobą. - rzekł Liam
- Nie. Zostań. Potem wrócę.
- No dobra. Jak chcesz kochanie. - uległ.
- Choć, Ni. - trzymałam go za plecy, żeby się nie przewrócił. Ale mu Louis przyjebał. Teraz to na pewno muszę z nim pogadać i nie mam zamiaru zwlekać z tym dłużej, bo jeszcze coś gorszego się może wydarzyć. Po jakiś piętnastu minutach jechaliśmy już windą na nasze piętro. - Jak się czujesz?
- Głowa mnie boli. - zajęczał. Winda zatrzymała się i w końcu wyszliśmy z tej komórki. Niallowi nadal leciała krew z nosa. Otworzyłam drzwi do pokoju kartą i weszłam do środka. - Połóż się na sofie, a ja zaraz przyjdę. - na szczęście w zamrażarce mamy lód. Wzięłam również maść na krwotoki z nosa i ruszyłam do mini salonu. Blondyn nadal leżał. Przyłożyłam mu lodowy okład do czoła i siedziałam tak chwilę dopóki czerwona ciecz nie przestała płynąć strumykiem z nosa chłopaka. Posmarował sobie miejsce maścią i położył z powrotem. - Przygotuję ci jakieś kanapki. Za chwilę wrócę.
- Dziekuję ci za pomoc Cassie. Moja siostro. - zaczął się śmiać i to nawet w takim stanie. Kocham tego człowieka. W kuchni zrobiłam mu jego ulubione kanapki z Nutellą, nalałam do szklanki soku pomarańczowego i wróciłam do Niallera. Spał. No się nie dziwię. Jest trochę osłabiony. Ze sypialni wzięłam koc i poduszkę i wróciłam do salonu. Położyłam mu poduszkę pod głowę i nakryłam kocem. Niech sobie odpocznie, a ja za ten czas pogadam sobie ze sprawcą tego wypadku.
***
Zapukałam do drzwi od pokoju hotelowego gdzie spał Louis z chłopakami. Po chwili w progu pojawił się brunet.
- Mogę wejść? - zapytałam. On natomiast otworzył szerzej drzwi w geście, że mogę wejść do środka. Pokój jest trochę podobny do tego co dzielę z Liamem. Nie różni się za wiele. Usiadłam w fotelu, a brunet na kanapie umiejscowionej obok mnie.
- Louis ja nie chcę cię męczyć ale wszyscy wiedzą, że wypadek go nie był. Nie cgce dawać ci kazań ale proszę... następnym razem uważaj. Nie chce, żeby ktoś z naszej paczki ucierpiał.
- Wiem. Przepraszam. - mruknął.
- Nie mnie przepraszaj tylko Nialla. Jesteście jak bracia więc jestem zdziwiona, że mogło dojść do takiego incydentu. Nie chcę, żebyście się kłócili. Inni też.
- Wiem. Cass ja... - westchnął. - mam... - przerwała mu widząc, że jest mu ciężko to powiedzieć.
- Wiem. Masz problem. Zauważyłam to ale Liam powiedział, żebym dała ci więcej czasu na pomyślenie o tym. Teraz widzę, ze potrzebujesz wsparcia i pomocy. Ja z innymi... my ci pomożemy. Głupio mi tak za wszystkich mówić ale taka prawda. Każdy się o ciebie martwi Louis. Nie chodzisz już uśmiechnięty tylko jesteś chodzącym cieniem pogrążonym w smutku. Powiedz mi o co chodzi, a spróbuję ci pomóc. Obiecuję.
- Dziękuje. - przyciągnął mnie do siebie i przytulił tak jak brat siostrę.
- To mów o ci chodzi.
- Eleanor. Stosunki się między nami po psuły. Tak strasznie ki jej brakuje, a teraz nie ma czasu, bo jakieś castingi na modelkę. Jak mi wysłała zdjęcie z jakimś innym facetem - modelem wkurwiłem się do kwadratu.
- Dzwoniła do mnie i pamiętam jak mówiła o tobie. Ile się niewidzieliście?
- Pół roku, a może nawet więcej.
- Teraz to mnie zatkałeś.
- Nie gadam że sobą od chyba pięciu miesięcy. Teraz żałuję. Mogłem jej wysłuchać. Może teraz była by tu z nami i może Niall by nie krwawił.
- Jeżeli to Cię po cieszy to jemu nic nie jest, a ja mogę pogadać z El. Nie ma problemu. Jesteś moim przyjacielem. Sorry jesteś moim bratem ale niebiologicznym i zawsze mogę ci pomóc. Czekaj. - z tylnej kieszeni szortów wyjęłam mój Black Berry. Ten, który dostałam rok temu od Liama i wystukałam numer jednej z moich dwóch najważniejszych przyjaciółek. Drugą jest Perrie jakby co, a nie Amber czy Kitty. Louis wpatrywał się we mnie wyczekująco. Widziałam, ze się denerwował po jego trzęsących się dłoniach i drżącej dolnej wardze.
- Halo. - usłyszałam głos dziewczyny.
- Hej tu Cass. Masz czas?
- Tak. Ktoś musi z tobą porozmawiać. - podałam telefon brunetowi. - Dasz radę Boobear. - pokazałam mu kciuki w górę i wyszedł do innego pokoju. Wiadomo. Prywatność. Wrócił po jakiś dziesięciu minutach. - I co? - puścił mój telefon na podłogę i przytulił mnie.
- Dziękuję ci.
- Nie ma za co ale wisisz mi nowy telefon. - oboje się zaśmialiśmy.
- Porobimy coś?
- Jasne. - przez kolejne dwie godziny graliśmy w karty i opowiadaliśmy sobie kawały. Nareszcie. Wrócił stary Louis. Nagle uslyszelismy pukanie. Podszedł do drzwi u otworzył je. W progu pojawił się Liam.
- Hej. Szukałem was. - uśmiechnął się, a Louis to odwzajemniam w raz ze mną. - O nasz stary, zawsze uśmiechnięty Louis wrócił.
- A jak. Widziałem jak się nudziliście. Nie miałem wyboru.
- Dobra, dobra. Potem nam opowiedz całą tą swoją filozofię ale teraz zabieram moją przepiękną dziewczynę.
- Gdzie? - spytałam kiedy pociągnął mnie za dłoń przez co musiałam wstać z mojego dotychczasowego miejsca.
- Nispodzianka.
- Nie nawidze cię.
- A ja cie kocham.
- Dzięki jeszcze raz Cassie.
- Nie ma za co. Od czego są przyjaciele. - wzruszyłam ramionami i ruszyłam za Liamem. Hmmm... ciekawe co szykuję???
2 kom= next szybciej
----------------------
; ) mam nadzieję, że się spodoba, bo pisałam go dzisiaj. Tak jak obiecałam jak napiszę to dodam. Obiecuję. Mam nowe pomysły i wiem jedno dramy będą. W końcu coś się musi zadziać, bo już trochę to opowiadanie jest przesłodzone. Czyż nie?? Heh... Teraz ważne pytanie:
Co knuje Liam??
Wszystkiego dowiecie się w następnym rozdziale. LOVE. XX.

CZYTASZ
Midnight Memories /L. P/ [cz. 2]
FanfictionUWAGA! OPOWIEŚĆ ZOSTAŁA NAPISANA 5 LAT TEMU. MOJE ZDOLNOŚCI POPRAWIŁY SIĘ O STO TYSIĘCY PROCENT. MIMO TO ZAPRASZAM DO CZYTANIA ORAZ DO ODWIEDZENIA RESZTY MOICH PRAC I OCENIENIA MOJEJ TWÓRCZOŚCI. 2 część Cute Memories :*