Rozdział 21

655 41 3
                                    

Dedykowany mikosss1232
*Liam's POV*
- Ty siebie teraz wyobrażasz kobieto co ona czuję? To twoja córka, a ty ja oszukałaś! Jeszcze ty Sophia. Kiedyś byłem na tobie zakochany ale teraz ujawniłaś swoje prawdziwe oblicze. Jesteś okropna! - krzyczałem wszystko co myślę o tym burdelu. Cassie wyszła z moją mamą tak szybko jak weszliśmy. - Nie mogę na was patrzeć! Suki!
- Choć, Liam. Wracamy. Nic tu po nas. - Moja tato zareagował biorąc mnie za ramiona i wyprowadzając z domu. Nadal w to nie wierzę. Sophia i Cassie? Siostrami? Nie... 
  W przeciągu dziesięciu minut doszłem do domu. Jak najszybciej mogłem pobiegłem do mojego pokoju. Tam jednak nie było brunetki. Zeszłem więc na dół.
- Gdzie ona jest? - spytałem moją mamę.
- Wyszła kilka minut temu. Chciała się przewietrzyć. Daj jej chwilę samotności. - podeszła do mnie. - Liam. - chwyciła za ramiona. - Nie możesz jej ciągle pilnować. Skarbie. Będzie wszystko dobrze.
*Cassie's POV*
  Nie mam nic w głowie. Totalna pustka. Idę sama środkiem drogi. Potrzebuję pobyć sama. Tak jak każdy. Dlaczego? Moja matka jest...  ugh...  Nawet nie ma na nią określenia. Nie mam nic.
  Po jakiś dwóch godzinach bezsensownego chodzenia i rozmyślania wróciłam do domu. W salonie siedziała Karen i czytała książkę.
- Oo...  już wrociłaś. - kiedy mnie zauważyła odołożyła rzecz i poklepała obok siebie miejsce. - Choć. - podeszłam i usiadłam obok niej. Popatrzyłam na kobietę. - Wiem, że jest ci teraz ciężko. Pamiętaj, że jak chcesz się wygadać to ja Cię chętnie wysłucham.
- Dziękuje. - przytuliłam ją.
- Dobrze. A teraz idź, bo Liam czeka na ciebie. Dobranoc.
- Dobranoc. - ruszyłam na górę.
  W sypialni leżał on. A raczej spał. W tym co miałam na sobie położyłam się na skraju łóżka  i nie przykrywając się zasnęłam.
  Obudziłam się rano z powodu gorąca. Leżała na czymś twardym i...  gorącym. Otworzyłam oczy i mimo wolnie uśmiechnęłam się. Leżałam na Liamie. Dosłownie.
- Hej. - otworzył leniwie oczy i spojrzał na mnie.
- Cześć. Jak się spało?
- Dobrze.
- Nie myśl o Soph.
- Dzięki. - powiedziałam ze sarkazmem.
***
- Muisz się wyluzować. - powiedziała Ruth.
- No właśnie. Dlatego dziś idziemy we trójkę do najlepszego klubu w Wolverhampton. - Liam przesunął ręką w górę i był tuż mojego krocza. Odwróciłam głowę i zobaczyłam jego minę typu "nigdzie nie idziesz. Zostajesz ze mną. "
- Jasne. Dziękuję. Kolacja była  naprawdę pyszna.
- Na zdrowie skarbie.
- To ja idę się ubierać.
- To za dwie godziny wychodzimy.
- Okay. - wstałam od stołu i ruszyłam do mojego tymczasowego pokoju. W szafie znalazłam czarną i opcisłą sukienkę oraz platformy. Wzięłam wybrane przez ze mnie rzeczy i weszłam do łazienki. Kąpałam się już dzisiaj wiec podkręciłam włosy lokówką i zrobiłam trochę niż zwykle mocniejszy makijaż. Jak szaleć to szaleć. Czarne kreski, cienie na powiekach równie czarne, tusz na rzęsach i czerwona szminka. Ubrałam na siebie wybrane rzeczy, a na nogi założyłam rajstopy. Potem je zdjemę. Kiedy wróciłam do sypialni przywitał mnie grymas na twarzy Li.
Założyłam moją skórę i chciałam już wyjść kiedy się odezwał opierając sie o futrynę drzwi.
- Zamierzasz tak wyjść?
- Tak. Chcę o wszystkim zapomnieć i chce się dobrze bawić. - Nie czekałam nawet kiedy coś mi powie tylko wyszłam szybkim i zdecydowanym krokiem. Na korytarzu czekały na mnie Nicol i Ruth.
- To idziemy sie zabawić! - zapiszczała jedna.
- Tak. Cicho bądź, bo rodzice żar zejdą. - po komentarzu drugiej weszłyśmy i pieszo udałyśmy sie do klubu.
- Liam jest trochę niezadowolony z tego wyjścia ale walę w to. Też mam prawo się pobawić. Każdy ma prawo. Mieliśmy jechać do Francji ale musieliśmy wszystko przełożyć. Niestety.
- Oj tam. Nie przejmuj się on już taki jest. - pollepała mnie przyjaźnie po ramieniu Nicki.
- Dzięki. - po dziesięciu minutach drogi dotarłyśmy na miejsce. W klubie jak to w klubie. Panował za duch, a w powietrzu można wywczuć mocna woń alkoholu i narkotyki. Na parkiecie ruszyło sie wiele par i ocierajacych się o siebie ludzi. Potu tu niebrakuje. Usisdlysmy we trzy przy barze.
- Co podać? - podszedl do nas barman.
- Coś mocnego trzy razy.
- Już się robi. - po chwili przyniósł i postawili przed nami szklanki pełne pomaeańczowej cieczy. - Najlepsze jakie są dla tak pięknych pań. - od razu upiłam łyk. Alkohol przyjemnie wypalił mi gardło i podniebienie. Wypiłam tak jeszcze cztery potem poszłam potańczyć. I znowu napić. Impreza trwała do białego rana. Dopiero o piątej rano byłyśmy w domu i więcej grzechów nie pamiętam.
  Obudziłam sie z wielkim kacem.  Głową nie miłosiernie uplasowała, a żoladek wirował.  W jednej chwili zerwałam sie na nóg i w biegu wylądowałam przy desce klozetowej wymiotując. Po połowie godziny miałam jak narazie spokój. Przepłukałam usta i wróciłam do sypialni. Moje walizki i Liama są zapakowane. Zauważyłam też, że mam na sobie koszulkę czyli moją piżamę. Prawie podskoczyłam kiedy Liam wszedł do pokoju.
- Wracamy do Londynu. Zbieraj się. - warknął.
- Gdzie mam jakieś spodnie? - bez uprzedzenia rzucił mi prosto w twarz jakieś dresy. Założyłam je i podążyłam za chłopakiem.  Nikogo nie było w domu. Brunet  wsadził walizki do bagażnika i bez słowa wsiadł. Usiadłam na miejscu pasażera i zapielam pas bezpieczeństwa. Kiedy spojrzalam na chłopaka zauważyłam, że ma mocno zaciśnietą szczękę. Dłonie trzymał  na kierownicy ściskając
ją, ze aż kłykcie mu pobielały. Z powodu bólu głowy od razu zasnęłam.
*Liam's POV*
  Nie ukrywam, ze wkurwiłem się na Cassie. Nie chciałem, żeby szła. Ona nie umie pić. Taka prawda. Jak dziewczyny ją przyprowadziły to myślałem, ze uduszę gołymi rękami. Zalana w trzy dupy patrzyła się na mnie i śmiała. Po chwili padła na łóżko jak trup i zasnęła. Przebrałem ją w coś wygodniejszego, a sam położyłem się w pokoju gościnnym. Rano krzyczałem N moje siostry ale wiadome, ze to nie ich wina tylko mój narzeczonej. Boże...  teraz to ja jej dam nauczkę.
---------------------------
Hey. Trochę. Taki. No. Krótki. Przepraszam. Taki. Do dupy. 

Midnight Memories /L. P/ [cz. 2]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz