Dedykowany @kina2222
- Gratuluję ukończenia szkoły. - mój tato mnie uściskał.
- Dziękuję wam. - stuknelismy się szampanem w kieliszakach, a następnie każdy wziął łyk gazowanej cieczy.
- Dobrze. Lećcie się pakować, bo za cztery godziny wylatujemy.
- Okay. - dopiłam do końca napój i ruszyłam do mojego pokoju. Połowę rzeczy mam spakowaną więc teraz nie mam tak dużo roboty. Z szafy wyciągnęłam moje dwie ulubione sukienki, trzy pary krótkich spodenek, kilka cropp topów, baleriny, trampki, japonki i kapelusz. Rzeczy typu szampon, olejek do opalania, kosmetyczkę, laptop i aparat leżą już w walizce. Włożyłam ciuchy i ładowarkę do telefonu do reszty rzeczy i zapięłam na zamek. Usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę. - powiedziałam, a do mojego pokoju weszła Kate. - Hej. Pomóc ci w czymś? - usiadła na skraju łóżka.
- Mam problem. - usiadłam naprzeciwko niej.
- Dawaj.
- To trochę no wiesz. Spodobał mi się taki jeden chłopak i nie wiem co mam zrobić. Powiedzieć mu prawdę czy czekać aż mi przejdzie?
- Powiedz mu co czujesz, a jeżeli wyśmieje cię to nie jest ciebie wart.
- Dzięki. W sumie to jest mądre.
- Yyy... dzięki.
- Hej, skarbie. - do pokoju wszedł Liam i tak na oczach Kate pocałował mnie długo i namiętnie.
- To pa. - wybiegła z pokoju. Za śmialiśmy się.
- Gotowa? - spojrzałam na walizkę.
- Tak. - mój chłopak wziął bagaż i opuściliśmy mój pokój. Połowa rzeczy stała już przy drzwiach. Po schodach zszedł Louis. Miał inny wyraz twarzy. Martwię się o niego. Zdecydowanie wolę tego uśmiechniętego i do bólu rozbawionego bruneta niż samotnie chodzący cień. Jest moim przyjacielem i wiem, że muszę mu pomóc.
***
- Gotów? - mój tato zapakował walizki do vana.
- Gotów. - po chwili wsiedliśmy do pojazdu i ruszyliśmy na lotnisko. Droga minęła w przyjemnej atmosferze ale czułam, że coś jest nie tak.
- Wszystko w porządku, aniele? - usłyszałam jego szept tuż przy moim uchu, a jego oddech owiał przyjemnie moją szyję wywołując dreszcze.
- Tak. Chociaż... Potem porozmawiamy. - cmoknęłam co w jego pełne usta i oparłam głowę na jego ramieniu.
Na lotnisku nie było dużo ludzi. Niall poprowadził nas do odpowiedniej bramki z racji tego, że znał drogę i całe lotnisko. Spokojnie na taśmę włożyliśmy nasze bagaże i ruszyliśmy wąskim korytarzem do samolotu i tak ja to teraz nazywam - maszyną śmierci. Dlaczego? To proste. Jak się przeprowadziłam do Dublina zaprzyjaźniłam się z Rebecca. Była amerykanką. W połowie semestru musiała lecieć do Seattle. Po tygodniu kiedy wracała samolotem do Dublina zginęła. Niby coś nie tak z silnikami więc teraz trochę się boję. Szkoda, że jej nie ma. Jej jako jedynej ze szkoły zaufałam. Szkoda mówić o Ari, Amber czy Kitty. Fakt są moimi przyjaciółkami ale nie czuję się tak, żeby zaraz opowiadać im o moich problemach.
W końcu zajęliśmy swoje miejsca. Ja siedziałam koło okna obok Liama, a obok niego miejsce było wolne. Niall, Zayn i Harry siedzieli we trójkę przed nami, a Louis z moją siostrą i tatem za nami. Natomiast Grayson i Ethan wylądowali gdzieś na początku. Pewnie znowu na robią siary tym swoim dziecinnym zachowaniem ale no cóż tak jak mówi Kate bywa. To słowo jest tak niesamowicie wkurwiające. Ugh...
Kiedy poczułam jak odrywamy się od ziemi ścisnęłam dłoń Liama. Popatrzył na mnie dziwnie ale potem nic nie mówiąc uśmiechnął się. Rozluźniłam ścisk dopiero wtedy kiedy mechaniczny ptak ustabilizował się w powietrzu. Odpięłam pas i rozluźniłam się trochę. To teraz dwie i pół godziny w powietrzu. Już się nie mogę doczekać tego wygrzewania na piasku czy grania w siatkówkę. Cały czas żyłam w zimnie, a teraz wreszcie poczuje wspaniałe i cudowne ciepło. Podobno dyskoteki na Teneryfie są jeszcze lepsze niż w Londynie. Specjalnie zabrałam moją nową sukienkę na którą wydałam nie mało kasy.
Po jakiś trzydziestu minutach podeszła do nas stewardessa.
- Dzień dobry. Może chcieli by Państwo coś do jedzenia lub do picia? - uśmiechnęła się ale widziałam, że to był sztuczny uśmiech.
- Chcesz coś skarbie? - Do akcji wkroczył Liam.
- Wody, poproszę. - po chwili podała nam po butelce cennej cieczy potrzebnej do życia i odeszła z zamiarem obsłużenia reszty pasażerów. - Dzięki. - otworzyłam butelkę i od razu upiłam połowę. Czuję się jakbym miała kaca. Strasznie chce mi się pić. Sama nie wiem czemu.
- Podobno masz mi coś do powiedzenia.
- Ehh... nieważne. Po prostu martwię się o Louisa.
- Mówił, że ma problemy z Eleanor i, że musi przemyśleć to i owo. Nie martw się. On wie co robi.
- Ah. - To jedyne słowo czy sylaba którą udało mi się wydusić.
***
Lot minął nawet spokojnie. Większość drogi spałam ale i trochę gadałam z Li. Dzięki niemu uznałam, że dam trochę czasu Louisowi zanim z nim pogadam. Wylądowaliśmy o dwudziestej drugiej. Lot się trochę przedłużył z powodu turbulencji ale szczęśliwie dotarliśmy na Teneryfe. Z lotniska do hotelu dojechaliśmy taksówkami, a właściwie trzema taksówkami.
Hotel był wielki. Opanowany przez beż, brąz i czerwień wyglądał jak pałac. W recepcji dali nam karty służące za klucze do pokoi. Bagaże zabrano nam do właściwych sypialni, a my ruszyliśmy na kolację do restauracji w budynku. Tutaj panował błękit i odcień złotego. W dziesiątkę usiedliśmy przy jednym z większych stolików i złożyliśmy swoje zamówienia. Nie czekaliśmy długo. Nie było dużo ludzi więc dość szybko dostaliśmy nasze jedzenie. Zamówiłam sobie rybę z frytkami i do tego wodę. Moi przyjaciele podobnie. W miłej atmosferze zjedliśmy naszą kolację i opuściliśmy stołówkę kierując się do naszych pokoi, które były na ostatnim piętrze. Zayn, Niall, Louis i Harry mieli jeden wspólny. Grayson, Ethan i Kate razem. Mój tato miał sam, a ja byłam z Liamem. Windą dostaliśmy się na samą górę. Po otworzeniu automatycznych drzwi wyszliśmy na korytarz. Piękny ozdobny dywan doskonale pasował do koloru zgniłej zieleni i złota na ścianach zdobionych różnorodnymi obrazami. Pożegnaliśmy się i udaliśmy do przydzielonych nam sypialni. Ognista czerwień i grafitowa czerń to zupełnie inna bajka niż w recepcji. Biało - czarna łazienka również. Mieliśmy też kuchnię o podobnych barwach. Po obejrzeniu wnętrza wyszłam na balkon. Piękne rozgwieżdżone niebo i szum oceanu to spełnienie marzeń. Plaża nie była daleko. Zaledwie dwieście metrów od hotelu. Zauważyłam basen na parterze, a właściwie kilka i bar. Na balkonie są drzewka w doniczkach i w rogu stoi drewniana ławka, a w drugim stół i pięć krzeseł. Podeszłam i oparłam się o metalową barierkę patrząc w granatowe niebo ozdobione gwiazdami. Wpatrywałam się tak chwilę do póki nie poczułam dużych dłoni na mojej talii.
- Szukałem cię. - wysyszeptał.
- Niepotrzebnie. Zawsze będę przy tobie. - obruciłam sie i pocałowałam go namiętnie w usta.
- Kocham cię. - powiedział i chwycił mnie w pozycji panny młodej.
- Ja ciebie też. - zadrżałam z powodu chłodu panującego na zewnątrz.
- Choć bo zamarznierz, a tego nie chcę.
- Możesz mnie postawić? - zaśmiałam się.
- Nie. - wyszczerzył się i zaczął kierować się do środka. Po wejściu położył mnie na łóżku, a sam podszedł do walizki. Wyciągnął z niej jakieś ubrania i poszedł do łazienki. Po chwili wrócił i w poprzedniej pozycji zniósł mnie do niej. Bez słowa odkrecił wodę w kabinie i zaczął się rozbierać. Kiedy był już zupełnie nagi zdjął ze mnie wszystkie okrywające mnie ubrania i ujmując moją dłoń weszliśmy oboje pod prysznic. Wziął waniliowy płyn do ciała. - Mogę?
- Tak. - nalał sobie na dłoń i podał mi buteleczkę. Jeździł swoimi dużymi dłońmi po moim ciele co wywołało u mnie dreszcze. Wiem, że chce czegoś więcej ale da nam trochę czasu. No cóż niesprzeciwiam się temu. Umyłam mu jego umięśnione ciało i krótkie brązowe włosy. Podobnie jak ja był cały w pianie. Na koniec spłukaliśmy się ciepłą wodą. Po kąpieli jestem trochę bardziej rozluźniona. Zakrecił wodę i wyszedł z kabiny. Owinał się luźno ręcznikiem w biodrach, a drugi przytrzymał dla mnie. Kiedy wyszłam otulił mnie nim i zaczął wycierać. Mimo tego, że miał mokre włosy i, że po jego torsie spływały kropelki wody założył bokserki. Wytarłam się do końca, a Liam podał mi ten T - shirt z Batmanem co kiedyś w nim spałam. Niedowiary minął już rok. Ubrałam jeszcze moje czarne majtki i podążylam za chlopakiem do łóżka. Zgasił światło i położył sie obok mnie na miękkim materacu. Przykrył nas kołdrą i przytulił się do mnie kładąc głowę na moim brzuchu, a rękę na talii. Do tego miał nogę między moimi. Dosłownie oplatał się mnie niczym bluszcz murka.
- Dobranoc, skarbie.
- Dobranoc, aniele. - czuję się tak jak rok temu. Chcę, żeby było tak zawsze. Ja i on i może jeszcze ktoś. Hmmm... kto wie?
-----------------------------------
*-* AWWW... TAKI KOCHANY TEN NASZ LIAŚ

CZYTASZ
Midnight Memories /L. P/ [cz. 2]
FanfictionUWAGA! OPOWIEŚĆ ZOSTAŁA NAPISANA 5 LAT TEMU. MOJE ZDOLNOŚCI POPRAWIŁY SIĘ O STO TYSIĘCY PROCENT. MIMO TO ZAPRASZAM DO CZYTANIA ORAZ DO ODWIEDZENIA RESZTY MOICH PRAC I OCENIENIA MOJEJ TWÓRCZOŚCI. 2 część Cute Memories :*