DEDYKOWANY Wheremybooks
Każdy kwiat więdnie,
Każdy barwę zmienia,
Tylko jeden pozostanie,
Jest to kwiat wspomnienia.Dziś rano wstałam z bólem głowy. Wczoraj płakałam w ramie Louisa i tak zasnęłam. Pytałam go jeszcze o Eleanor - jego dziewczynę i moja przyjaciółkę jak się między nimi układa ale zwinnie omijał ten temat. Zayn i jego narzeczona Perrie planują ślub z czego się cieszę. Harry i Niall są singlami. Powiedział, że Liam przeżywał mój wyjazd i to, że mnie nie zobaczy przez dłuższy czas. Nagle usłyszałam pukanie.
- Proszę. - powiedziałam i do pokoju wszedł On.
- Hej. Chciałem pogadać. - zaprosiła go by usiadł obok mnie. - Nie wiem jak ci mam to powiedzieć. - westchnął.
- Prosto z mostu Li. - zachęciłam go i w tej chwili pożałowałam tego.
- Zostańmy jak narazie przyjaciółmi. - otworzyłam kilka razy usta ale żaden słowa czy odgłos nie wydobył się z nich.
- Wow. Szczerze to zaskoczyles mnie.
- Może coś z tego będzie ale narazie przyjaciele.
- Dobrze. - posłałam mu usmiech, a w duchu ryczałam.
- To ja muszę iść. Niall chce pojechać do centrum, a ja muszę zrobić zakupy.
- Pa. - wstał i wyszedł z pokoju, a ja zaczęłam wyć w poduszkę. Co? Przyjaciele? Wiem, że na odbudowanie naszego związku potrzebą czasu no ale... nie. Ja nie mogę. Ja go wciąż kocham i ja to wiem. Muszę zakończyć związek z Chrisem. Tak mam chłopaka. Jest w moim wieku. Nasz związek trwa już od dobrych czterech miesięcy. Podobał mi się i nadal mi si podoba ale kocham nadal i kochać będę Liama. Liczę, że ułoży sobie jakoś to wszystko. Jeżeli jemu jest ciężko to mi jeszcze ciężej.
W końcu podnioslam się z łóżka i podeszłam do szafy. Wyciągnęłam legginsy, biała koszulkę i bluzę. Założyłam an siebie ubrania, włosy związałam w kucyka, do torby spakowalam wodę, ręcznik i baletki akrobatyczne. W łazience umylam twarz, makijaż sobie darowałam, bo i tak idę ćwiczyć więc nie jest mi potrzebny. Gotowa zeszłam na dół gdzie siedział Louis z Harrym jedząc śniadanie i gadając o różnych błachych sprawach.
- Hej. - mruknęłam.
- Hej. Cass. - podeszłam do lodówki i wyciągnęłam jogurt. Łyżką szybko oprozniłam kubeczek i wyrzuciłam do kosza. - Gdzie się wybierasz? - spytał Louis.
- Na przystanek autobusowy i do szkoły. Jestem zwolniona z lekcji z powodu pokazu i będę ćwiczyć na sali gimnastycznej.
- Podwiozę cie. I tak nie mam nic do roboty.
- Nie trzeba Lou.
- Choć i nie marudź. - ruszyłam za nim na korytarz gdzie ubrałam trampki, parkę i wyszliśmy z domu. Wsiedliśmy do wypożyczonego Mercedesa - Benza i w ciszy wyjechaliśmy z podjazdu. Droga minęła na kolejnych żartach i śpiewaniu piosenek lecacych z radia. Szatyn zaparkował na jednym z wielu miejsc i ruszyl ze mna do szkoly.
- Po co idziesz ze mną?
- Nie mam nic do roboty to sobie popatrze. - wyszczerzył się.
- No dobra. - wzruszyłem ramionami i tylnym wejściem weszliśmy na salę gimnastyczną. Chłopak od razu oderwał się do piłek do gry w nogę i zaczął się popisywać. Ja natomiast odłożyłam rzeczy, zdjęła bluzę i zaczęłam ćwiczyć. Kilka wymachow rękami, kilka kółek wokół sali, gwiazdy, mostki, przejścia, ćwiczenia na drążku. Gdyby nie Louis i ta durna piłka ćwiczyłabym dalej ale trafił mnie w plecy i spadłam z drabinek na materac.
- Cassie! - dobiegł mnie jego krzyk. - Nic ci nie jest?
- Nie. - zaśmiałam się z jego miny wyrażającej strach. Mnie przecież nic się nie stało. - Wracamy? Siedzimy tu - spojrzałam na zegar ścienny. - trzy godziny.
- Jasne. - pomógł mi wstać i zabierając moje rzeczy wyszliśmy z hali. - Przepraszam. Chcesz iść na lody?
- Nie masz mnie za co przepraszać ale na lody chętnie się wybiorę. - zaśmiałam się.
- Dobra, dobra. - wrzucił moja torbę na tylne siedzenie i wsiadł do auta ze mną. Pojechaliśmy do centrum miasta i po jakiś dziesięciu minutach zaparkował pod uroczą kawiarenką. - To jaki chcesz smak?
- Obojętnie. - obrociłam wzrok o sto osiemdziesiąt stopni i zobaczyłam po drugiej stronie ulicy Liama z jakąś laską. Louis ich minął wchodząc do kawiarni. W mojej głowie pojawiło się tysiąc pytań i żadna nie miała odpowiedzi. Kim jest ta laska? Co Liam robi z nią? Skąd ja zna? Od kiedy się spotykają? Dlaczego wchodzą do sklepu jubilerskiego? Niby nie powinnam się tym przejmować, bo jesteśmy przyjaciółmi ale cały czas czuję coś do niego. Słone łzy ponownie zaczęły lecieć po moich policzkach. Po chwili wyszli ze sklepu, a Liam pocałował ja w policzek chyba jej dziekując i w podskokach ruszył w dół drogi. Louis po chwili przyszedł i wręczył mi jagodowe lody.
- Cass, co się stało? - chyba po raz setny słyszę to pytanie odkąd przyjechali do mnie.
- Widziałam Liama z jakąś laską. Mi powiedział, żebyśmy na razie zostali przyjaciółmi i się z nią spotyka. Minęłęś ich. Ty weszłeś do tej kawiarni, a oni do jubilera. Pocalowal ja w policzek. - Lou przytulił mnie.
- Nie martw się mała ja z nim porozmawiam. Będzie wszystko dobrze. Może pojedziemy nad jezioro?
- Nie. Nie pojadę. Od czasów tego wielkiego pająka unikam takich miejsc. - zaśmiał się.
- Może wesołe miasteczko?
- No dobra ale najpierw jedziemy do domu, bo muszę się przebrać.
- Wiem, bo ten smród nawet w kawiarni czułem. - dałam mu kuksańca w bok.
- Dobra. Nie gadaj tylko jedź i jedz te lody, bo ci się rozpuszczą. - Boobear poprawił mi mój zjebany humor. Szczęśliwa ale nie do końca zajadałam się zimnym przysmakiem. Do domu jechaliśmy około godzinę Z powodu korków. Całe szczęście, że nie ma tu takich jakie są w Londynie. Ale mimo tego tęsknię za stolicą Wielkej Brytani. Gdy tylko weszłam do mojego pokoju podbiegłam do szafy i otworzyłam ją. Wyjęłam zwykłe rurki, czarna koszulkę z białym napisem I hate you. Wzięłam szybko prysznic, przebrałam się, zrobiłam lekki makijaż i gotowa zeszłam na dół.
- Louis. Jestem gotowa. - powiedziałam trochę głośniej i po sekundzie był już przy moim boku. Braliśmy się cieplej i wyszliśmy. Wsiedliśmy do jego auta i ruszyliśmy w stronę wesołego miasteczka.
- Twoi rodzice wyjechali na dwa dni i będziemy w siodemke bo jest jeszcze twoja siostra.
- Aha. Fajnie, że mi cokolwiek powiedzieli. - ach ten sarkazm.
- Jeżeli to Cię po cieszy to zostawili kartkę i masz się zaopiekować Kate.
- Kurwa. Ja mam zrobić ten cholerny pokaz. Nie mam czasu na nią. Juz nawet przez to wszystko zapominam o Śnieżynce. - westchnełam.
- My ci pomożemy. Teraz choć. - nawet niezauwazyłam, że jesteśmy na miejscu. Wysiadłam z samochodu i ramię w ramie weszliśmy do wesołego miasteczka przez wielką czerwoną bramę ozdobioną balonami w różnym kolorze. - To gdzie najpierw? Twój wybór.
- Na kolejkę choć. - pociągnęłam go za rękę w stronę kolejki górskiej.
- Wiesz co ja chyba za czekam.
- Choć ty tchórzu, który zwie się moim najlepszym przyjacielem.
- No dobra. Proszę dwa bilety na kolejkę...
- Śmierci. - dokończyła kobieta siedząca w budce, a Louisowi opadła szczęka i zaniemówił.
- Tak.
- Proszę. Życzę miłej zabawy.
- Dziękujemy. - popchnęłam go i wtedy sie obudził.
- Ja nie idę.
- Zrobię ci truskawki z bitą śmietaną.
- Co ja Niall? - przewrócił oczami.
- To ciasto marchewkowe. - oparłam rękę na biurze i wpatrywałam się w niego jak udaje, że myśli.
- Stoi. - podaliśmy bilety i zostalismy wpuszczeni do jednego z kilka wagoników. Kilka ostrych zakrętów, zjazd trzydzieści metrów w dół, koła do góry nogami i na koniec ostre hamowanie. Cały czas krzyczałam, a Louis ścisła moja dłoń i praktycznie całą jazdę miał zamknięte oczy. - Jezu. Nigdy więcej. - powiedział i po chwili upadł na kolana.
- Ja Cię nie znam. - zaczęłam się śmiać z tego, że całuje ziemię. Po chwili si podniósł.
- To może hot dog? - wyszczerzyłam się. - Jasne, że tak. - odpowiedział sobie. Niedaleko nas stała budka z fast foodami do, której się udaliśmy. - Dwa gorące psy. - No nie no. Człowiek mistrz. Louis oj Louis. Zrobiłam facepalma. Facet popatrzył na nas jak na dwójkę jakiś niedojebańców. Po długiej chwili wręczył nam dwa hot dogi i pożegnał z tym samym wzrokiem. Już nigdy więcej tu nie wrócę.
- Louis choć jeszcze na stragany, bo raczej nie zgodzisz się na kolejną przejażdżkę czym kolwiek. - przytaknal jedynie głową. Stoiska jak to stoiska można coś wygrać. Z tylnej kieszeni wyciągnęłam pieniądze i wręczyłam facetowi. On zaś dał mi trzy piłki i moim celem były puste butelki po piwie. Lou patrzył się co robię i przy okazji jadł swoją porcję jedzenia i trzymał moją w drugiej dłoni. Cela to ja mam. Straciłąciłam wszystkie sześć szklanych butelek.
- Co sobie pani życzy?
- Tą wielką pandę. - wskazałem na pluszaka i już po chwili miałam go w moich objęciach. Jest prawie tak duży jak ja. Nie widzę drogi przede mną. Przy wyjściu zobaczyłam plakat Eda Sheerana. O mój Boże. On ma jutro koncert. - Louis. Ed jutro gra. Idziemy?
- Jasne. Weźmiemy ze sobą resztę i pójdziemy cała grupką. - po dojściu do auta włożyłam wielkiego miśka na tylne siedzenie i dokonczylam hot doga. Wow już po siedemnastej. W domu bylismy przed osiemnastą. Moje nogi zaatakował mój slodziaczek. Chodzi tu o mojego pieska.
- Hej, Cass. Chciałabyś się gdzieś przejść. Musimy pogadać. - spytał mnie Liam. I w tej chwili usłyszałam coś jak uderza z hukiem o ziemię i krzyk mojej siostry...
---------------------------------
HEY. I JUZ DRUGI ROZDZIAŁ. KURDE MAM TYLE POMYSŁÓW NA NOWE ROZDZIAŁY. LICZĘ, ŻE SPODOBAJĄ SIĘ. CO MYŚLICIE O SIOSTRZE CASSIE - KATE?? I JAK MYSLICIE CO ZROBIŁA?? CZEKAM NA WASZE ODPOWIEDZI. LOVE. XX

CZYTASZ
Midnight Memories /L. P/ [cz. 2]
FanfictieUWAGA! OPOWIEŚĆ ZOSTAŁA NAPISANA 5 LAT TEMU. MOJE ZDOLNOŚCI POPRAWIŁY SIĘ O STO TYSIĘCY PROCENT. MIMO TO ZAPRASZAM DO CZYTANIA ORAZ DO ODWIEDZENIA RESZTY MOICH PRAC I OCENIENIA MOJEJ TWÓRCZOŚCI. 2 część Cute Memories :*