Ten rozdział dedykuję kina2222. Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin, spełnienia marzeń i czego sobie zapragniesz. Specjalnie dla Ciebie rozdział. Meczylas mnie i meczyłaś. I co w końcu napisałam tadam...
---------------
Obudziłam się w... No właśnie gdzie? Dopiero po chwili skojarzyłam, że jestem w nowym mieszkaniu. Tym co kupił dla nas Liam.
Głowa niemiłosiernie mi pulsuje i mam wrażenie, że zaraz wypluję żołądek. Wszystko mnie boli. Co się ze mną dzieję?
Za drzwiami usłyszałam stłumione głosy.
- Tak. Zrobiło jej się słabo i nie wiem czego.
- Czy mógłbym ją zbadać?
- Tak. - do pokoju wszedł Liam i jakiś staruszek z wielką torbą. Stanął obok łóżka patrząc się na mnie.
- Kto to? - spytałam zachrypnietym głosem.
- To jest doktor Olson.
- Witam. Chciałbym zbadać panią. - zaprzwczyłam głową.
- Cassie. Nie bój się. - spojrzał na mnie ostrzegawczym wzrokiem. - Daj się tylko zbadać. - w końcu uległam.
- Kiedy się źle poczułaś?
- W trakcie wywiadu ale dotrwałam do końca.
- Yhm. Dobrze. - założył gumowe rękawiczki na dłonie i zaczął badać. Słuchał jak bije moje serce lub jak oddycham.
- Au. - jęknęłam kiedy dotknął mojego brzucha. Zobaczyłam, ze ktoś mnie przebrał. Mialam na sobie koszulkę Liama z Batmanem i krótkie spodenki od piżamy.
- Dobrze. - zapisał coś na kartce. - Tutaj jest recepta. Cassandra musi zażywać witaminy na odporność i przepisałem jej dwanaście zastrzyków. Co prawda są bolesne ale potem będzie o wiele lepiej. Teraz radzę jej odpoczywać. Nie może się denerwować. Niech po leży przez trzy dni do tygodnia w łóżku. To wszystko. Do widzenia. - opuścił pokój, a ja zostałam sama z moim narzeczonym.
- Po kija go tu sprowadzałeś. - burknęłam.
- Nie wkurzaj się, bo teraz przynajmniej polepszy ci się. Jadę do apteki po leki. Będę za piętnaście minut. Masz się nigdzie nie ruszać. - kiedy wyszedł zasnęłam. Jestem mega zmęczona.
Obudziła mnie dzwoniąca komórka. Liam. Odebrałam z lekkim ociągnięciem.
- Halo. Słucham.
- Dzień dobry. Z tej strony Cole Martin ze szpitala Collegium London. Przywieziono do nas Pana Payna. Chcę prosić panią o jak najszybszy przyjazd i wypełnienie dokumentów.
- Dobrze. Będę za chwilę. - rozłączyłam się. Łzy zaczęły mi spływać po policzkach. Wyszłam z łóżka jak najszybciej i weszłam do garderoby. Wzięłam jeansy i kurtkę. Nie będę przebierać koszulki bo po co. Szybko naciągnęłam na siebie wybrane ubrania i zabierając jeden komplet kluczy z wieszaka w przedpokoju wyleciałam z mieszkania uprzednio zamykając drzwi na klucz. Windą zjechałam na dół. Niedaleko był postój taksówek więc biegiem dostałam się tam. Wsiadłam do jednej.
- Gdzie panią zawieść? - spytał siwy mężczyzna. Wyglądał na to, ze jest po pięćdziesiątce.
- Szpital Collegium London. Błagam szybko. - dodał gazu i ruszyliśmy przez ciemny, skrywajacy tajemnicę Londyn. Po dziesięciu minutach byliśmy na miejscu.
- Cztery funty.
- Przepraszam. Nie mam przy sobie pieniędzy. - dał mi notatnik i długopis.
- To autograf. - nabazgrałam mu Cassie i przy nim W. Podałam mu zeszyt i dosłownie wyleciałam na kolana ale po sekundzie podniosłam się z chodnika i wlecialam do szpitala. - Dobry wieczór. Przywieziono tu Liama Payna.
- Ach tak. Jest na sali operacyjnej. Może Pani wypełnić dokumenty? - Tak. - trzęsącymi rękami wzięłam kartki do wypełnienia. Usiadłam na plastikowym krzesełku przy ścianie. Wypełniłam potrzebne puste miejsca i oddałam kartki. - Przepraszam ale co się stało?
- Wiem, że przywieźli go z licznymi obrażeniami. Możesz poczekać przed salą operacyjną. Jest na drugim piętrze na końcu korytarza.
- Dziękuję. - windą dotarłam na drugie piętro.
Sala operacyjna.
Tylko te dwa słowa spowodowały u mnie łzy i ból towarzyszący memu sercu. Osunęłam się w dół podkulając Kolna do brody i owijając je rękami. Błagam niech będzie dobrze. Poczułam czyjąś rękę na ramieniu. Zwróciłam wzrok na osobę obok mnie. Harry. Przytulił mnie mocno tak jak brat siostrę szpetajac cicho "cii... będzie dobrze. Nie martw się ". Płakałam jednak coraz bardziej.
- Hej. Musisz być silna. Musisz być silną dla niego. - otarł moje łzy z rozgrzanych policzków. W ciągu dwudziestu minut pojawiła się reszta. Niall, Louis i Zayn pocueszali mnie ale wiem, ze jest to dla nich trudna sytuacja. Po dwóch godzinach czekania wreszcie zobaczyłam mojego narzeczonego. Blady, nieprzytomny. Zero życia. Znowu łzy popłynęły. Biały bandaż zrobił jego głowę, a usta rurka od... respiratora. Był po brodę przykryty białą kołdrą.
- Jest ktoś z rodziny? - zapytał facet w białym fartuchu.
- Jestem jego narzeczoną. - wydusiłam z siebie.
- Proszę ze mną do gabinetu. - Szłam bez słowa za lekarzem, a moja twarz wyrażała jedynie smutek. Wypuścił mnie pierwsza jak na gentlemana przypadło i zamknął drzwi za sobą. - Proszę usiąść. - spełniłam jego polecenie. - Jestem doktor Flood i zajmuję się Pani narzeczonym. Nieukrywam, że dotarł do nas w bardzo ciężkim stanie. Miał krwiaka mózgu. Z małymi trudnościami usunęliśmy go i nic niezagraża jego życiu. Ma jednak cztery połamane żebra i złamaną rękę. Na jego ciele widnieją również sińce i zadrapania. Zszyliśmy mu ranę na ramieniu i zrobiliśmy usg oraz tomografie. Teraz przenieśliśmy go na OIOM. Poleży przez kilka dni, a potem rehabilitacja. Na razie jest nie przytomny i nie oddycha samodzielnie. Jednak jego stan się powinien poprawić. Jak będzie miała pani jakie kolwiek pytania to proszę do mnie przyjść.
- A mogłabym wejść do niego?
- Tak. Tylko proszę ubrać fartuch ochronny.
- Dziękuję. Do widzenia.
- Do widzenia. - wstałam i wyszłam z gabinetu. Na korytarzu czekali moi przyjaciele.
- Co z nim?
- Usunęli mu krwiaka z mózgu. Ma złamaną rękę i kilka żeber, a do tego ma zadrapania i siniaki na całym ciele. Jego stan powinien ulec polepszeniu. - westchnęłam.
- Będzie dobrze. - Zayn poklepał mnie po ramieniu by mnie pocieszyć.
- Dzięki. - wzięłam fartuch ochronny z wieszaka i założyłam na siebie.
- Damy ci chwilę. Na razie jedziemy do domu. Jakby co to dzwoń. - powiedział Louis.
- Dobrze. Pa. - pożegnała się z nimi i weszłam na salę intensywnej terapii. Na łóżku leżał on. Dlaczego Liam, a nie ja? Wzięłam drewniany taboret z rogu sali i przystawiłam do łóżka. To jest takie przerażające patrzeć na osobę, którą kochasz, a za nią oddycha maszyna, bo ona sama nie jest w stanie. Wzięłam jego dłoń i przystawiłam do twarzy. Miał jakąś kamerkę na palcu i do tego miał kroplówkę i był przyjęty do kardiomonitora. Na jego twarz wstąpiły delikatne rumieńce, a na mojej automatycznie pojawił się mały uśmiech. Wyjdzie z tego i ja to wiem. Fakt chce mi się płakać ale muszę być silna dla niego tak jak to powiedział Harry. Widząc jego biedne i umięśnione ciało wiem, ze ktoś go pobił i muszę sie dowiedzieć kto. Nagle usłyszałam dźwięk mojego telefonu oznaczający przyjście sms-a. Postanowiłam przeczytać.
Witaj droga Cassie. Twój chłopak jest naprawdę fajnym facetem i szkoda, ze mu się to przytrafiło. Takie nieszczęście.
PS: Pamiętaj, że jesteś moja i tylko moja.
Po przeczytaniu wiadomości już dobrze wiedziałam kto pobił moją drugą połówkę.
--------------------------------
HEY. SIĘ POROBIŁO. JAK MYŚLICIE KTO POBIŁ LIAMA??
LOVE. XX.
6KOM=NEXT WCZEŚNIEJ

CZYTASZ
Midnight Memories /L. P/ [cz. 2]
FanfictionUWAGA! OPOWIEŚĆ ZOSTAŁA NAPISANA 5 LAT TEMU. MOJE ZDOLNOŚCI POPRAWIŁY SIĘ O STO TYSIĘCY PROCENT. MIMO TO ZAPRASZAM DO CZYTANIA ORAZ DO ODWIEDZENIA RESZTY MOICH PRAC I OCENIENIA MOJEJ TWÓRCZOŚCI. 2 część Cute Memories :*