Rozdział 23

586 38 10
                                    

Dedykowany mikosss1232

- To gdzie jeszcze idziemy? - spytała mnie El.

- Ja wiem. Niedaleko jest jeszcze jeden sklep, w którym są suknie ślubne. Naprawdę opłaca się tam iść. - powiedziała Perrie.

- To choć Cassie.

-No dobra. - dziś jest ten dzień. Kupuję suknię ślubną. Eleanor, Perrie i Kate pomagają mi w wyborze. Zobaczyłam już wiele kreacji ale żadna mi nie odpowiada. W końcu weszłyśmy do kolejnego sklepu. Od razu zobaczyłam tą jedyną. Dużo tiulu u dołu, pudrowo - różowy pasek z kwiatkiem podkreślającym talię, a do tego trochę koronki bez ramionczek.
- Idę do przymierzalni. - wzięłam suknie.
- Pomogę ci. - El ruszyła za mną. Kiedy założyłam na siebie ją byłam w siódmym niebie. Wyglądam jak księżniczka. Czuję się bajecznie i inaczej. Tak doroślej. - Wyglądasz zjawiskowo. Choć pokażemy dziewczynom.
- Aaa...  jak ślicznie. To co? Bierzemy? - zapiszczała Pezz.
- Ty się jej nie pytaj tylko pakujemy i kupujemy. - pstryknęła palcami Kate na co wszystkie się zaśmiałyśmy. Wróciwszy do przymierzalni zdjęłam suknie i ubrałam się w swoje stare ciuchy. Dziewczyny wzięły kreacje do kasy.
- Dobry wybór. - powiedziała ekspedientka. - Cassandra Wood? - wystekala.
- Tak. Dzień dobry. - posłałam jej uśmiech. Podała mi zapakowaną suknię ślubną.
- Mogę prosić o autograf? - wzięłam długopis i nabazgrałam jej mój podpis. - Dziękuje. Do widzenia i zapraszam ponownie.
- Dziękuje i do widzenia.
- Wracamy? Umówiłam się z Christianem. - westchnęła moja siostra.
- No jasne. Nogi mi już odpadają.
- A ja mam dość. - spojrzałam na dziewczyny.
- No dobra. Niech wam będzie. - uległam i ruszyłyśmy na parking. - Mam prośbę. Któraś mogłaby zaopiekować się suknią do ślubu, bo znając Liama będzie grzebał w moich rzeczach. - powiedziałam siadając na miejsce kierowcy i odpalając auto.
- Jasne. Ja ją wezmę. - powiedziała El.
- Nie. Jeszcze jak Lou coś zobaczy to źle pomyśli. Zayn nie grzebień w moich rzeczach więc ja ją wezmę.
- Okay. Dziękuję wam dziewczyny. - wyjechałam na główną drogę kierując się do domu. Rangę Rover sunął po asfalcie, a my śmiałyśmy się z blachych rzeczy. - Kate. Może powiesz nam coś więcej o tym Christianie? Hmmm...  jesteśmy ciekawe.
- O Kurde. Wiedziałam, ze kiedyś ta apokalipsa nadejdzie. - zaśmialiśmy się na jej słowa.
- No dawaj. - ponagliła ją Eleanor. - Mieszka kilka pięter niżej i poznałam go wczoraj. Fajnie spędziliśmy dzień i zaprosił mnie dziś  do kina i na spacer.
- Ooo...  romantyk. Ta to ma... - w samochodzie rozbrzmiał dźwięk informujący, ze ktoś chce się do mnie do dzwonić.
- Cśśś... - uciszyłam dziewczyny kiedy zobaczyłam, że Liam dzwoni. - Halo. - odebrałam. Na szczęście w samochodzie mam system głośno mówiący. Każdy mógł usłyszeć wszystko.
- Hej,  skarbie. Gdzie jesteś? - uśmiecha się. Ma jakiś nastrój taki...  inny.
- Już koło domu. Właściwie to już na parking wjechałam. - zgasiłam silnik.
- To choć jak najszybciej na górę. - jaki podekscytowany.
- Okay to ja kończę. Będę za minutę kochanie. - cmoknęłam do słuchawki, a następnie rozłaczylam się wchodząc do windy. W ostniej chwili zamknęłam samochód przed zamykajacymi się drzwiami dźwigu. - Pezz. - dałam jej reklamówkę z moim zakupem. Po chwili wyszłyśmy i weszłyśmy do mieszkania. Jakoś tak dziwnie słabo mi się zrobiło. Oparłam się o Eleanor z powodu krećków w głowie.
- Cass! Co się dzieje? - spytała spanikowana sadzając mnie na kanapie.
- Słabo mi. - w szybkim tempie podniosłam się z miejsca i pobiegłam do łazienki zwrócić całą zawartość mojego żołądka. Ktoś odgarnął mi włosy i glaskał po plecach w celu uspokojenia mnie. Kiedy skończyłam wymiotować U padłam na białe kafelki w łazience i oparłam się o ścianę.
- Wszystko w porządku? - dobiegł mnie głos Liama. Pokiwałam lekko głową na 'tak'. Mój facet bez słowa wziął mnie w stylu panny młodej i pokierował do naszej sypialni. Położył mnie na łóżku przykrywając mnie moim ulubionym, puszystym fioletowym kocem. Wzięłam poduszkę i przycisnęłam ją do mojego brzucha. Tak strasznie boli. Chyba znowu okres będę miała. A te wymioty to zwykle zatrucie się tymi hamburgerami z budki co Li kupił. Nie chciało mi się gotować obiadu to konsekwencje poniosłam. - Za chwilę przyjdę. Przynieść ci coś.
- Nie. - wydukałam, on pocałował mnie w czoło i wyszedł.
- Jak chcecie to możecie tutaj zostać lub iść. Kate ja by co to twój tato wyszedł do pracy. - usłyszałam rozmowę z dołu. - Cass się źle poczuła. Zajmę sie nią.
- To dziewczyny jak chcecie to chodźcie do mojego pokoju.
- Potem do was zajrzymy. - skończyli rozmawiać i po chwili usłyszałam kroki. Li wszedł do mojego pokoju z ciepłą herbatą i lekami.
- Przyniosłem ci coś. Proszę. - podał mi pigułki, a ja popiłam je ostrożnie herbatą. Au...  gorące.
- Dziękuję. Polozysz się obok mnie.
- Oczywiście, że tak. - wsunął się pod koc i pocałował mnie w czoło. Przylgnęłam do jego torsu, a on objął mnie rękami. - Wiesz, że musimy pojechać do lekarza?
- Liam. Nie nie musimy. Czuję się lepiej to było chwilowe. Jak się powtórzy jeszcze raz to pojedziemy. Zgoda? - spojrzał  na mnie.
- No dobra. Niech ci będzie. Kocham cię.
- Ja ciebie też. - cmoknęłam go w usta trochę przedłużając. - Poleże tak chwilę i się lepiej poczuje. Brzuch mnie tylko boli. - jedną ręką zjechał na wysokość brzucha i podwinął moją czarną bokserke wsuwając pod nią rękę. Zaczął robić okrężną ruchy dłonią. To nie pomaga aż tak ale trochę lepiej się czuję.
- Pomyśleć, ze kiedyś będzie tutaj nasze dziecko. - wyszeptał zagryzając płatek mojego ucha.
- Kiedyś na pewno. - westchnełam.
-------------
PRZEPRASZAM, ŻE TAKI KRÓTKI ROZDZIAŁ ALE MAM TEŻ KNNE BLOGI I MUSZĘ JAKOŚ SIĘ WYRABIAĆ. LEPIEJ COŚ NIŻ NIC. CO NIE?? CO MYŚLICIE O TYM NASZYM KROTKIM ROZDZIALIKU?? HMM...  CZEKAM NA WSZE KOMY...
TRZY
DWA
JEDEN
GO!
LOVE . XX.

Midnight Memories /L. P/ [cz. 2]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz