V

73 10 3
                                    

Znaleźli się w ogromnej, latającej bazie. Lokiego odeskortowano w towarzystwie kilku, jeśli nie kilkunastu uzbrojonych żołnierzy. Deandre podążył za Avengerami, trzymając się blisko Thora i Natashy, którą zdążył już polubić i obdarzyć zaufaniem. Wiedział, że żaden z nich nie zrobi mu krzywdy, jednak wciąż czuł swego rodzaju niechęć do Iron Mana i Kapitana Ameryki.

Przedstawiono mu Bruce'a Bannera, znanego szerszej publice jako Hulk, a potem jego przedstawiono dziwnemu mężczyźnie. Nick Fury, przerażający czarny pan z przepaską na oku, na początku nie był zadowolony z obecności cywila w bazie, jednak pozwolił mu zostać, zważając na jego relację z Lokim. Deandre nie był głupi i wiedział, że Fury spróbuje go wykorzystać do wyciągnięcia informacji z boga, na co nie miał zamiaru się zgodzić.

Ale chętnie trochę poudaje głupiego, by dostać się do przyjaciela i z nim porozmawiać.

Siedzieli w niewielkiej sali, słuchając przez odbiorniki jak w innym pomieszczeniu Nick Fury tłumaczył Lokiemu działanie więzienia, w jakim go umieszczono. Deandre skrzywił się nieco, twierdząc, że to przesada wsadzać kogoś takiego do klatki w rzeczywistości przeznaczonej dla Hulka. Cóż, przynajmniej miał tam dużo miejsca.

- Ma armię nazwaną Chitauri - mówił Thor. - Chce poprowadzić ich przeciwko ludziom. Wygrają dla niego Ziemię w zamian za, jak przypuszczam, Tesseract.

- Dlaczego Loki pozwolił się nam zabrać? - zapytał pan Rogers i wtedy Deandre pomyślał, że może Kapitan Ameryka był bystrzejszy, niż się wydawał.

- Nie powinniśmy skupiać się na Lokim - stwierdził pan Bruce, który samym spokojnym tonem i przyjazną postawą zdobył sympatię chłopaka. - Widać, że jest szalony.

No i całą sympatię trafił szlag.

- Uważaj, co mówisz - zagroził Thor. - Może i postradał rozum, ale jest z Asgardu. I jest moim bratem.

- Zabił osiemdziesięciu ludzi w dwa dni - zauważyła Natasha, na co Deandre odwrócił się do nich plecami, chcąc ukryć zbolałą minę.

- Jest adoptowany? - spróbował usprawiedliwić się Thor.

Deandre odwrócił się z powrotem w ich stronę, gdy znów zaczął przemawiać pan Banner. Starał się skupić na tu i teraz, zastanowić nad tym, co mógł zrobić by wyciągnąć Lokiego z tego bagna i przemówić mu do rozsądku, choć myśl o tylu niewinnych martwych ludziach uparcie kołatała mu się z tyły głowy.

Niedługo potem do dyskusji dołączył pan Stark. Deandre starał się nadążyć za wyjaśnieniami, historiami o energii i portalach, co nie było wcale takie proste. Fizyka nigdy nie była jego najmocniejszą stroną, choć radził z nią sobie dużo lepiej niż z matematyką, co wielu uważało za dziwne. Tak czy owak, już dawno zapomniał regułek mówiących o energii, sądząc, że już nigdy mu się nie przydadzą, podczas gdy pan Stark powoli wkraczał w objaśnianie fizyki kwantowej.

Odruchowo skrył się za Thorem, gdy na scenę wkroczył pan Fury z takim wyrazem twarzy, jakby nie spał od wieków i potrzebował porządnego kubka mocnej kawy, prawdopodobnie kolejnego z wielu. Chłopak starał się nie zwracać na siebie uwagi i dobrze mu to wychodziło - Thor był na tyle duży, że, gdy stał nieruchomo całkowicie zasłaniał jego szczupłą, drobną sylwetkę.

- Gdzie dzieciak? - usłyszał i zadrżał, gdy panowie Banner i Stark opuścili salę. Wychylił się zza Thora, spojrzał na mężczyznę z nutą przerażenia w oczach. Pan Fury wyglądał jakby wyjątkowo go nie lubił, jednak Deandre podejrzewał, że nie było to nic osobistego. - Pójdziesz do Lokiego i pogadasz z nim. Spróbujesz wyciągnąć od niego, gdzie schował kostkę, jasne?

Pokiwał głową, robiąc kilka nerwowych kroków na przód, a potem zatrzymał się przy drzwiach i odwrócił w stronę pozostałych.

- Czy ktoś mógłby mnie tam zaprowadzić? Jeśli pójdę sam, na pewno się zgubię.

Kwiaty i miód, czyli gdy bóg spotyka mutanta | Loki x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz