Pani Frigga wyraźnie się ucieszyła ponownie widząc Deandre, jednak oboje wiedzieli, że w tamtej chwili mieli na głowie ważniejsze rzeczy. Królowa domyślała się, że wybryki jej syna i troska o jego los były głównymi powodami jego odwiedzin.
W czasie gdy Lokiego doprowadzano do porządku Odyn miał namyślić się co dalej począć z księciem. Deandre dano wtedy czas by odpoczął po walce, umył się i przebrał. Opatrzono jego rany i przyniesiono dla niego nową szatę, dokładnie taką samą jak poprzednia - białą ze srebrnymi zdobieniami. Chłopak nie podejrzewał, że będzie się tak dobrze czuł znów mając na sobie coś, co w żadnym stopniu nie przypominało zwykłych ubrań.
- Jak się czujesz? - zapytał Thor, gdy spotkali się w przecięciu pałacowych korytarzy.
- Jak w domu - odpowiedział. Uśmiechnęli się do siebie.
- Dobrze to słyszeć. Chodź, ojciec kazał przyprowadzić mojego brata na salę tronową. Słyszałem, jak rozmawiał z matką i nie była to spokojna dyskusja.
Deandre przełknął ślinę, zdenerwowany. Wiedział, że Odyn był surowym ale sprawiedliwym władcą i miał nadzieję, że kara jaką wymyślił dla Lokiego będzie łagodniejsza niż wszyscy się spodziewali.
Wkroczył na salę tronową, gdzie zajął miejsce obok pani Friggi. Posłała mu krótki, pokrzepiający ale jednak smutny uśmiech. Odpowiedział tym samym, a później zerknął przelotnie na siedzącego na swoim tronie Odyna, zanim zwrócił spojrzenie ku otwierającym się wrotom.
Loki kroczył skuty łańcuchami, których każdy z końców trzymany był przez strażnika. Brzęczenie obijających się o siebie żelaznych ogniw roznosiło się po pomieszczeniu, drażniąc wrażliwe uszy Deandre, który jeszcze nie do końca nauczył się panować nad swoimi umiejętnościami - wciąż nie potrafił ich aktywować i dezaktywować na zawołanie.
Bóg wydawał się być z siebie zadowolony. Kiedy tylko zatrzymał się przed tronem zwrócił się ku pani Fridze:
- Witaj, matko - uśmiechnął się szeroko. - Czy uczyniłem cię dumną?
Deandre westchnął i pokręcił głową, gdy spojrzenie zielonych oczu na krótki moment spoczęło właśnie na nim.
- Nie pogarszaj tego - odpowiedziała królowa.
Loki prychnął cicho, wywracając oczami.
- Zdefiniuj „nie pogarszaj".
- Wystarczy - przemówił ze swojego tronu Odyn. - Porozmawiam z więźniem w cztery oczy.
Więźniem - Deandre skrzywił się na dźwięk tego słowa. Nie ulegało wątpliwościom, że Loki dopuścił się okropnych rzeczy, jednak chłopak wiedział, że Odyn, zachowując się w stosunku do niego w ten sposób, wcale nie polepszy już i tak napiętej do granic możliwości sytuacji. Posłał Lokiemu ostatnie smutne spojrzenie i wyszedł za panią Friggą. Bardzo chciał towarzyszyć przyjacielowi, jednak wiedział, że Odyn nie wyraziłby na to zgody, a z nim nie należało się kłócić.
- Twoim prawem z urodzenia była śmierć!
Zatrzymał się natychmiast, słysząc echo okrutnych słów króla. Odwrócił się w kierunku, z którego dobiegał jego głos. Poczuł ściskające się w jego piersi serce i cisnące się do oczu łzy, mogąc sobie tylko wyobrazić jak wielki ból musiał odczuwać w tamtym momencie Loki. Nie powinien tak się do niego zwracać. Loki zdecydowanie zasługiwał na karę za to co zrobił, ale nie na coś takiego. Nie na tak potworne słowa wypowiedziane przez kogoś, kto uważał się za jego ojca.
Wyraz twarzy pani Friggi również nie wyrażał zadowolenia z poczynań jej męża. Spojrzała smutno na swojego towarzysza, a on, chociaż miał ogromną ochotę wrócić na salę i powiedzieć Odynowi co o tym wszystkim myślał, podążył dalej za królową, nie chcąc kazać jej dłużej na siebie czekać.
CZYTASZ
Kwiaty i miód, czyli gdy bóg spotyka mutanta | Loki x OC
FanfictionDeandre zawsze odstawał od reszty czy to wyglądem, zachowaniem, czy poglądami. Wielu uważało go za dziwaka i chociaż na początku chłopak zaprzeczał, z czasem pogodził się z prawdą i sam zaczął tak o sobie mówić. Cieszył się, że był, jaki był. Sądził...