XVI

46 4 1
                                    

Fenris miażdżył oddziały Heli swoimi ogromnymi łapami i łamał ich kości, zaciskając paszczę na kręgosłupach.

Deandre musiał przyznać, że przez chwilę obawiał się, że wilk odrzuci jego propozycję i pożre go, pozostając wiernym swojej pani. Ulżyło mu ogromnie, kiedy w odpowiedzi na argumenty chłopaka Fenris zmiażdżył łapą pierwszego nieumarłego żołnierza. Teraz siedział na jego grzbiecie, dbając o to ,by żadnemu z nich nie stała się krzywda - rozglądał się za wrogami i ostrzegał wilka przed kolejnymi atakami, przy okazji uważając by żaden z Asgardczyków nie został przypadkiem zdeptany.

Fenris upadł, Deandre potoczył się po Biforście, gdy kilku przeciwników wzięło ich z zaskoczenia. Chłopak podniósł się czym prędzej i dobył tkwiącego za pasem miecza, by pomóc swojemu nowemu towarzyszowi. Wilk odepchnął część z nich ogromną łapą, jednak nie zapomniał o skinieniu głową w podziękowaniu za pomoc.

- Jednak jesteś godny mego zaufania - stwierdził, stając w rozkroku, gotowy na kolejną falę wrogich oddziałów.

- Mam nadzieję, że i ty jesteś mojego.

- Jeszcze się o tym przekonasz.

A potem ruszył przodem, dziesiątkując wojska Heli samym przebiegnięciem przez ich środek.

- Już do reszty oszalałeś - usłyszał za sobą znajomy głos i ucieszył się, widząc za sobą twarz przyjaciela.

- Heimdall! - zawołał i uścisnął go szybko. - Dobrze cię znowu widzieć. Wiesz, co się dzieje z Thorem?

- Walczy z Helą w pałacu - oznajmił. - W innym wypadku już dawno by tutaj był. Jak, do cholery, udało ci się przekonać Fenrisa to walki po naszej stronie?

- Widocznie ci spod ciemnej gwiazdy mają do mnie słabość.

Heimdall, wiedząc o czym mówił Deandre, zaśmiał się krótko, by zaraz ciąć kolejnych przeciwników.

- Nie widziałem go tutaj.

- Bo nie przyszedł - odpowiedział, wbijając sztylet w pierś wroga.

- Ale widzę, że nadciąga.

Dokładnie w tej samej chwili powietrze przeciął znajomy głos, a z dymu wyłonił się ogromny statek kosmiczny. Zbliżył się do Bifrostu, jednak nie wyglądało na to, żeby ktoś kto nim kierował miał zamiar zaatakować.

Deandre zaniemówił, widząc wchodzącego na most Lokiego. Stojący nieopodal Fenris warknął cicho i już szykował się do skoku, jednak chłopak zdołał w porę wyciągnąć rękę, by go zatrzymać.

- To przyjaciel - wyjaśnił. - Nie atakuj nikogo, kto wysiądzie z tego statku.

Loki zaczął kierować Asgardczyków do środka i nie dość, że sprowadził statek, którym można było wszystkich ewakuować, to jeszcze przyprowadził ze sobą dodatkową pomoc w postaci czempionów z Sakaar. Kroczył dumnie przez tłum, na głowie miał swój złoty, rogaty hełm, a peleryna powiewała za nim z każdym jego krokiem. Kaskada czarnych włosów rozsypywała się wokół bladej twarzy, gdy zbliżał się do nich coraz bardziej i widząc go Deandre po raz kolejny pomyślał, że Loki wyglądał jak król.

Ledwo książę przywitał się z Heimdallem chłopak zamknął go w uścisku, który mężczyzna natychmiast odwzajemnił. Odsunęli się od siebie nieznacznie i uśmiechnęli, po czym bez słowa stanęli do walki ramię w ramię z oddziałami Heli.

- A to kto? - zapytał Loki, spoglądając na miażdżącego wrogów kłami i łapami Fenrisa.

- Mój nowy przyjaciel.

Kwiaty i miód, czyli gdy bóg spotyka mutanta | Loki x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz