XIII

61 6 0
                                    

Kolejne dni na Sakaar nie zapowiadały niczego szczególnego. Deandre przechadzał się po posiadłości Arcymistrza, pytając przebywających tam gości czy niczego nie potrzebowali - już dawno znudziło mu się bezczynne siedzenie w roli gościa honorowego, dlatego zaproponował, że może obsługiwać innych gości, a w wolnej chwili korzystał z siłowni dla czempionów, gdy ta była pusta. Już dawno temu stwierdził, że chciał popracować nad swoją sprawnością fizyczną, a to miejsce było do tego wręcz idealne.

Kiedy Loki siedział na wygodnych pufach, otoczony gośćmi najróżniejszych ras, zabawiając ich swoim opowieściami, Deandre podszedł do niego, trzymając w jednej dłoni srebrną tacę, na której poustawiane były różnorakie napoje. Wybrał spośród nich ten, który Loki lubił najbardziej, w stożkowatym niebieskim kieliszku, i podał mu z delikatnym uśmiechem, który bóg odwzajemnił, obdarzając go łagodnym, niemal kochającym spojrzeniem. Chłopak zarumienił się i odwrócił wzrok, bo choć między nimi działo się wiele, tak naprawdę nigdy nie ustalili kim właściwie dla siebie byli.

Obsłużył resztę gości i odstawił pustą tacę na pobliski stół. Przygryzł nerwowo wargę, zastanawiając się czy był to dobry moment na to, by porozmawiać o tym z przyjacielem, jak nadal zwykł go nazywać. Przyjaciele raczej nie skradali sobie nawzajem pocałunków i regularnie ze sobą nie sypiali, a przynajmniej nie w jego definicji przyjaźni.

Odwrócił się, chcąc poprosić Lokiego na stronę, jednak nie było go tam, gdzie się tego spodziewał. Zamiast tego zobaczył go stojącego przy dziwnym, lewitującym krześle, rozmawiającego z kimś, kto na tym krześle siedział, a raczej był do niego przykuty. Chwilę mu zajęło zanim zorientował się, że tym kimś był nie kto inny jak bóg piorunów, Thor.

Podszedł do nich, patrząc na przyjaciela jednocześnie ze zdziwieniem i ogromną ulgą.

- Mój boże, żyjesz - powiedział cicho, sam nie wiedząc, dlaczego szeptał. Bracia robili to między sobą, a on po prostu się dopasował.

- Skąd się tu wzięliście?

- Bifrost wyrzucił nas tu tygodnie temu - wyjaśnił Loki.

- Tygodnie? Jestem tu od godziny!

- O czym szepczecie? - zapytał Arcymistrz, również szeptem, zbliżając się do nich niepostrzeżenie.

Cała trójka wzdrygnęła się, natychmiast się od siebie odsuwając. Biorąc pod uwagę to, że Thor był przykuty do tego dziwnego, groźnie wyglądającego krzesła Deandre obawiał się, że nie polubili się zbytnio z przywódcą Sakaar.

- Czas działa tutaj dość dziwnie - wyjaśnił już normalnym tonem Arcymistrz. - W innym świecie miałbym już jakieś miliony lat, ale tutaj, na Sakaar - uśmiechnął się dziwnie, nie kończąc swojej myśli. - W każdym razie, znacie tego, jak się nazywasz, lorda piorunów?

- Boga piorunów - sprostował Thor i spojrzał na Lokiego. - Powiedz mu.

- Widzę tego człowieka po raz pierwszy w życiu - odpowiedział bóg, czym Deandre nie był jakoś specjalnie zaskoczony.

- To mój brat!

- Adoptowany.

- Wy też jesteście spokrewnieni? - zapytał Arcymistrz, wskazując palcem raz na Thora, raz na Deandre.

- To byłoby dziwne - stwierdził, zerkając na wciąż uwięzionego na krześle przyjaciela. - Bardzo dziwne.

- Czy jest jakiegoś rodzaju wojownikiem? Jakiegokolwiek?

- Wypuść mnie z tego krzesła, to ci pokażę - zaśmiał się nerwowo Thor.

- Oho, posłuchajcie go, grozi mi - zaśmiał się Arcymistrz, poprawiając kołnierz. - Posłuchaj, Iskierko, mam propozycję. Jeśli chcesz wrócić do tego ass-coś tam...

Kwiaty i miód, czyli gdy bóg spotyka mutanta | Loki x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz