XV

55 3 0
                                    

Deandre uwolnił Lokiego z łańcuchów, podczas gdy Thor, Walkiria i pan Banner zaczęli wprowadzać swój plan w życie. Mieli uwolnić czempionów i rozpocząć rewolucję na Sakaar, co miało pomóc im w wydostaniu się z tej przeklętej planety i powrocie do Asgardu.

- To nie było miłe - mruknął Loki. - Zostawić mnie tak po tym wszystkim.

- Napisałem, że wrócę jak tylko rozprawimy się z Helą.

- Tak, o ile nie zginąłbyś sekundę po postawieniu nogi w Asgardzie - zganił go, wstając i rozmasowując ściśnięte wcześniej łańcuchem nadgarstki. - Zapomniałeś, że nie jesteś bogiem?

- Nie, Loki, nie zapomniałem - odwarknął. - Pamiętam, że jestem tylko kruchym człowiekiem stworzonym po to by klękać i nim rządzić.

Loki nabrał gwałtownie powietrza, słysząc te słowa i już chciał odpowiedzieć, lecz chłopak mówił dalej.

- Ale nie mam zamiaru pozwolić by rządził mną ktoś taki jak ona i ani mi się śni przed nią klękać. Wolę zginąć w walce niż siedzieć i patrzeć jak miejsce, które kocham, jak Asgard, mój dom, płonie.

Mężczyzna zacisnął usta w wąską kreskę, wzdychając ciężko. Spojrzał na chłopaka, gwałtownie unosząc przy tym głowę, sprawiając, że jego loki zakołysały się lekko. Odwrócił się przodem do Deandre, otwierając usta, jednak nie wydobył się z nich żaden dźwięk.

- Przepraszam - westchnął Deandre, zanim Loki zdążył cokolwiek powiedzieć. - Nie powinienem ci tego wypominać. Po prostu... Asgard to mój dom. Kocham ludzi, których tam spotkałem, którzy zaopiekowali się mną kiedy zostałem tam uwięziony. Wiem, że dla ciebie też jest ważne. I wiem, że zaprzeczysz.

Obydwaj zaśmiali się cicho i spojrzeli na siebie, by zaraz wbić wzrok w ziemię niczym zawstydzone dzieciaki.

- Nie będę cię zmuszał, żebyś poszedł z nami. Ale proszę, żebyś nie zmuszał mnie, żebym tego nie robił.

Stali tak chwilę w milczeniu, aż w końcu Deandre zbliżył się do Lokiego i zaskoczył go, składając na jego ustach długi, czuły pocałunek. Mężczyzna ledwo zdążył go odwzajemnić, gdy chłopak odsunął się i spojrzał na niego smutno.

- To na wypadek, gdybym nie wrócił - wyjaśnił.

A potem cofnął się i wyszedł, zostawiając oszołomionego boga samego.

* * *

Po tym nie zwracali na siebie zbyt dużej uwagi, a przynajmniej bezskutecznie udawali, że tak właśnie jest. Deandre stał na czatach, podczas gdy Loki w towarzystwie całkiem przyjemnego pikania przycisków wprowadzał do systemu kod mający otworzyć jedne z prowadzących do garażu drzwi. Chłopak westchnął cicho, słysząc, że Thor chciał porozmawiać z bratem. Zapewne miała być to próba przekonania go by ruszył wraz z nimi walczyć o Asgard, jednak Deandre wiedział, że zakończy się ona niepowodzeniem.

- Nie zgadzam się - usłyszał głos Lokiego. - Otwarte rozmowy nigdy nie były mocną stroną naszej rodziny.

Bóg piorunów rzucił Deandre krótkie spojrzenie, gdy drzwi się otworzyły. Chłopak ruszył za towarzyszami, kręcąc głową w odpowiedzi na gest Thora, który zmarszczył tylko brwi, wyraźnie niezadowolony. Deandre nie miał zamiaru do niczego zmuszać Lokiego, o czym już wcześniej wspomniał przyjacielowi na wypadek właśnie takiej sytuacji.

Szedł za nimi, ukrywając się za kolumnami i czekał, aż bracia pozbędą się stojących na ich drodze przeciwników, przy okazji przysłuchując się ich rozmowie i sprawdzał czy nikt za nimi nie podążał.

- Odyn nas zjednoczył.

- To niemal poetyckie, że jego śmierć powinna nas rozdzielić. Równie dobrze moglibyśmy być teraz nieznajomymi. Dwóch synów króla, dwie drogi życia.

Kwiaty i miód, czyli gdy bóg spotyka mutanta | Loki x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz