Opowiadanie zainspirowane odcinkiem serialu "Hawkeye".
Wydarzenia z opowiadania mają miejsce po ostatnim rozdziale, przed epilogiem.
Deandre od samego początku uważał to za wyjątkowo zły pomysł, jednak Thor namawiał go tak długo, że zgodził się dla świętego spokoju.
„Avengers the Musical" już samo w sobie brzmiało okropnie i chłopak nie mógł uwierzyć, że po tym wszystkim, co się wydarzyło, ludzie mieli czelność w ogóle pomyśleć o czymś takim. Chociaż fotele na widowni były wygodne czuł się bardzo niekomfortowo, patrząc na aktorów w tandetnych kostiumach, śpiewających wesołe piosenki o tym, jak to wielcy Avengers pokonują złoczyńców narażając swoje życia. Czuł coraz bardziej narastającą wściekłość, gdy aktorka grająca Czarną Wdowę, Natashę, wykonywała dzikie akrobacje z szerokim uśmiechem na twarzy. Kiedy człowiek, w którym nie rozpoznałby Iron Mana, gdyby piosenka go tak nie przedstawiła, podnosił się pod sufit na bardzo widocznych linkach, których nikt nawet nie starał się ukryć. Zacisnął dłoń w pięść, gdy w tle zobaczył tańczącego mężczyznę w zielonej pelerynie, wyglądającej jakby ktoś zerwał zasłonę z okna i stwierdził, że doskonale się nada. Na głowie miał kapelusz z doklejonymi do niego małymi, złotymi rogami i tylko po tym Deandre rozpoznał, kim miała być ta postać.
Thor obejrzał się na niego, gdy chłopak wstał i skierował się do wyjścia, cicho przepraszając ludzi, których deptał po stopach, chcąc jak najszybciej się stamtąd wydostać. Nie mógł patrzeć na tę błazenadę, którą uważali za godne oddane czci bohaterom. Wnętrzności skręcały mu się na widok uśmiechniętej, świetnie bawiącej się widowni. Czy naprawdę uważali, że to wszystko było w porządku?
Wszedł do łazienki i przemył twarz zimną wodą, próbując opanować swoją złość, jednak nie było to możliwe. Zacisnął dłonie na brzegach umywalki, drapiąc ją szponami, gdy pochylił głowę, a jego oczom ukazał się nabazgrany czarnym flamastrem napis „Thanos miał rację".
Ceramika pękła z hukiem i posypała się na ziemię. Deandre odwrócił się na pięcie, mijając w przejściu zdziwionego i przestraszonego mężczyznę, i wyszedł na zewnątrz. Zimne nocne powietrze przyniosło mu tylko częściową ulgę. Wciąż słyszał dobiegające z wewnątrz muzykę i śmiechy widowni.
- Wszystko w porządku? - usłyszał znajomy głos.
- Nie - odpowiedział, nie odwracając się w stronę Thora. - Nic nie jest w porządku.
Thor milczał przez chwilę, wciąż stojąc w miejscu. Zakołysał się lekko, chowając dłonie w kieszeniach eleganckich spodni i wbijając wzrok w ziemię, po czym spojrzał niepewnie na Deandre.
- Chcesz o tym pogadać?
- Nie rozumiem, jak mogą uznawać to za dobrą zabawę - warknął, zerkając na swoje dłonie, które powoli zaczynały wracać do zwykłego, ludzkiego kształtu, a kiedy już tak się stało, podobnie jak Thor skrył je w kieszeniach spodni. - Te tańce, śpiewy, tandetne kostiumy.
Wreszcie odwrócił się w stronę przyjaciela, czując, że już niedługo nie będzie w stanie powstrzymać zbierających się w jego oczach łez. Zimny wiatr smagnął jego twarz i zakołysał ciemnymi włosami chłopaka. Deandre odgarnął je, biorąc głęboki, drżący oddech.
- Oni nie żyją - powiedział, czując, jak zaciska mu się gardło. - On nie żyje.
Załkał, zaciskając palce na swoich włosach. Thor podszedł do niego i czym prędzej zamknął go w kojącym uścisku potężnych ramion. Deandre pozwolił mu na to, wiedząc, że gdyby spróbował się wyrwać i tak nie miałby żadnych szans z mężczyzną, a poza tym, bardzo tego potrzebował.
- Tęsknię za nim - wydukał płaczliwie, gdy ciepłe łzy popłynęły po jego zmarzniętych policzkach. - Za nimi wszystkimi.
- Wiem. Ja też - odpowiedział spokojnie. - Już dobrze.
- Rozwaliłem umywalkę - mruknął cicho, gdy już nieco się uspokoił.
- Lepsze to, niż gdybyś miał zdzielił któregoś z aktorów w twarz - stwierdził, sprawiając, że Deandre zaśmiał się cicho.
Odsunął się od Asgardczyka i wziął głęboki oddech, wierzchem dłoni wycierając mokre od łez policzki. Skrzyżował ręce na piersi i zadarł głowę, chcąc spojrzeć na przyjaciela.
- A ty, co myślisz? Podobało ci się?
- Było okropnie.
Zaśmiali się obydwaj, a wtedy Deandre poczuł, że ktoś pociągnął go za tył marynarki. Odwrócił się i zobaczył starszego mężczyznę, jednak to nie on był tym, który go zaczepił. Dopiero gdy chłopak zerknął w dół jego oczom ukazał się mały chłopiec o ciemnych, brązowych włosach i jasnych oczach. Zadzierał głowę, patrząc na Deandre, a w spuszczonej dłoni trzymał kartkę papieru. Dzieciak cofnął się kilka kroków i przez chwilę patrzyli na siebie bez słowa, aż w końcu chłopiec zebrał się na odwagę.
- Podobno go pan lubił - powiedział i wyciągnął w jego stronę rękę, w której trzymał kartkę.
Deandre zmarszczył brwi i wziął kartkę do ręki, a gdy na nią spojrzał zakrył usta dłonią.
Na kartce w bardzo prosty, dziecięcy sposób narysowany był Loki w swojej dziwacznej, asgardzkiej szacie, zielonej pelerynie i złotym, rogatym hełmie. Jego oczy były dwiema czarnymi kropkami, a na jego nie do końca pokolorowanej twarzy widniał szeroki uśmiech. W pokracznie narysowanej ręce trzymał złote berło - symbol władcy Asgardu.
- W przedstawieniu w Nowym Asgardzie mówili, że uratował Thora przed Thanosem - mówił dalej chłopiec. - Uratował mojego ulubionego bohatera.
- Jest bardzo ładny. - Deandre pociągnął nosem i uśmiechnął się do dzieciaka, a potem przyklęknął na jedno kolano i przytulił go. Chłopiec położył drobne dłonie na jego ramionach i stanął na palcach.
- Tak naprawdę wolę Lokiego - szepnął mu na ucho.
Chłopak zaśmiał się cicho i wstał. Chciał oddać chłopcu rysunek, jednak ten pokręcił głową.
- Niech go pan sobie zostawi. Narysuję sobie drugiego.
- Dziękuję - odpowiedział, znów przecierając mokry policzek.
Dzieciak wrócił do ojca i chwycił go za rękę, a zanim odeszli, odwrócił się znów do Deandre i Thora. Spojrzał na chłopaka, a potem zapytał:
- Czy Loki trafił do Valhalli?
Deandre zacisnął palce na trzymanym w dłoniach rysunku i obdarzył chłopca łagodnym uśmiechem.
- Na pewno.
CZYTASZ
Kwiaty i miód, czyli gdy bóg spotyka mutanta | Loki x OC
Fiksi PenggemarDeandre zawsze odstawał od reszty czy to wyglądem, zachowaniem, czy poglądami. Wielu uważało go za dziwaka i chociaż na początku chłopak zaprzeczał, z czasem pogodził się z prawdą i sam zaczął tak o sobie mówić. Cieszył się, że był, jaki był. Sądził...