12 "Kocham cię córciu"

29 4 0
                                    

Jak co rano, ogarneliśmy się wraz z Felix'em do szkoły, wsiedliśmy na motocykl i podjechaliśmy pod budynek, typowo każdy patrzył na nas i wytykał palcami, ale nie przejmowaliśmy się tym, poczekaliśmy przed szkołą na Liama a gdy ten przyjechał, ruszyliśmy w kierunku klasy.

Gdy rozbrzmiał dzwonek na lekcje, weszliśmy do klasy.

Lekcje mijały nam dość normalnie, gdy nagle w trakcie lekcji matematyki, do klasy wszedł dyrektor.
-Melanie, chodź ze mną.-Powiedział na co ja się zdziwilam, przecież nie miałam czego się obawiać, byłam zawsze grzeczną i przygotowaną do lekcji uczennica. Poszłam za panem dyrektorem zastanawiając się o co może chodzić, gdy weszłam do kego gabinetu, kazał mi usiąść, tak też zrobiłam.
-Melanie, mama Felix'a kazała przekazać Ci, że twoja mama jest w szpitalu, nie znam jej stanu ani przyczyny, jeżeli chcesz, jedź tam.-Później mówił, jak mu przykro itp, ale słyszałam to jak przez mgłę, bardzo martwiłam się o mamę, wiedziałam, że jest chora.

Wyszłam z gabinetu, i odrazu pobiegłam w kierunku klasy, nie przejmowałam się tym w jak złym stanie jestem, byłam zaplakana a moj makijaż juz dawno się rozmazał, weszłam tam i powiedziałam poprostu.
-Felix, bierz rzeczy, musimy jechać.-Nie pytał o co chodzi, on jak i nauczyciel poprostu wybiegliśmy z klasy w kierunku motocyklu.
-Mel, co się stało? gdzie musimy jechać?.
-Mama jest w szpitalu, nie mów nic poprostu jedź.-W Union City mimo, że nie było tylko jednego szpitala, wiedzieliśmy do ktorego się kierować, był to najpopularniejszy i najlepszy szpital w mieście, wsiedliśmy na motocykl i już po chwili byliśmy pod szpitalem.

Wbiegłam jak poparzona do szpitala, łapiąc przy tym Felix'a za rękę aby biegł równym tempem.
Podeszłam do recepcji i odrazu nerwowo spytałam
-Gdzie leży Grace Winters? Co jej jest?- niemal wykrzyczałam, ledwo oddychając przez zalewające moją twarz łzy.
-A pani kim jest?
-Córką.
-Sala numer 27, powinien być tam lekarz który powiadomi panią o stanie matki.
-Dziękuje.- Odpowiedziałam i odraz znów chwytając Felix'a za rękę pobiegliśmy w stronę windy, gdy jechalismy na piętro, Felix powiedział.
-Melanie spokojnie, może to nic poważnego, nie płacz już proszę.-Powiedział i przytulił mnie tak delikatnie i czuło jak zwykle, jednak w tym przytuleniu było coś innego, poczułam jakbym przytulała się do jakiejś tarczy ochronnej, która gdy przy mnie jest daje mi poczucie bezpieczeństwa.
-Dziękuje-Niemal wyszeptałam a Felix otarł mi delikatnie łzy spływające po moim policzku. Chwilę później byliśmy już w drodze do sali. Przed salą stał lekarz, gdy już mieliśmy tam wejść, zatrzymał nas.
-A państwo kim są?
-Melanie Winters, córka Grace Winters, a to mój chłopak z którym obydwie mieszkamy.-Nie wiem dlaczego powiedziałam, że to mój chłopak jednak nie przejęłam się tym wtedy.
-Nie można narazie wejść do sali, proszę twojego chłopaka aby poczekał na korytarzu, a panią zapraszam ze mną.-Felix odrazu ruszył w stronę krzeseł, usiadł na jednym z nich i uśmiechnął się do mnie w ramach wsparcia.

Gdy dotarłam do miejsca w które prowadził mnie lekarz, kazał mi usiąść.
Zrobiłam to i odrazu zapytałam.
-Co z nią? Co się stało?
-Zacznijmy może od początku, Pani mama jak pewnie wiesz choruje na białaczkę, dzisiaj schodząc ze schodów zasłabła, spadla z nich uderzając na koniec mocno głową w podłogę, próbujemy dojść co jej jest, wiemy tylko, że jej stan jeżeli chodzi o białaczkę bardzo się pogorszyl, bez chemioterapii nie będzie w stanie dłużej funkcjonować, przykro mi.-Słysząc to, poczułam jak łamie mi się serce, zaczęło mi wirować w głowie i stając straciłam równowagę, następnie poczułam tylko ból.

Gdy otworzyłam oczy ujrzałam siedzącego obok mnie Felix'a, który zapłakany siedział przy mnie trzymając mnie za rękę.
-Boże Melcia.. Tak się martwiłem.-Powiedział z zmartwieniem ale jednocześnie też ulgą w głosie

Nie wiedziałam co się stało, pamiętałam jedynie słowa lekarza na temat mamy i ból.
Gdy Felix zawołał lekarza, ten zbadał mnie i powiedział, że to nic poważnego, zestresowałam się i straciłam przytomność, jednak kazał mi narazie leżeć i odpocząć.
-Felix.. Boję się o mamę.. Ona..-Zaczęłam mówić gdy Felix przytknął mi wskazującego palca do ust na znak żebym była cicho.
-Melanie, ja wszystko wiem, powiedziałem lekarzowi, że ma mi powiedzieć dla twojego dobra, po długich minutach błagania w końcu uległ.

Podniosłam się wtedy do pozycji siedzącej, a on usiadł obok mnie i wtuliłam się w niego, czułam jak część mnie umierała. Następne miesiące miały być okropne, mama miała je spędzić we większości w szpitalu, miała być osłabiona i bez włosów, blada i bez energii, wiedziałam, że jej białaczka jest poważna, chemia mogła jedynie dodać jej czasu, ale nie wyleczyć ją całkowicie.

Po kilku godzinach leżenia na łóżku szpitalnym, płacząc wtulona w Felix'a przyszedł lekarz który poinformował mnie, że mogę już spotkać się z mamą, jednak musiałam jechać tam na wózku przez spore osłabienie organizmu, Felix obiecał się mną zająć, już po chwili byliśmy w drodze do sali mamy.

-Melanie, nie płacz jak ją zobaczysz, ona wtedy poczuję, że umiera, uśmiechnij się do niej, i pokazuj, że jesteś twarda.-Felix miał rację, jednak nie byłam pewna czy dam rade.
Gdy weszliśmy do sali, mama chłopaka już tam była, podeszliśmy do łóżka przy którym stała.
Gdy ją zobaczyłam łzy napłynęły mi do oczu mimo, że wiedziałam, że musze być twarda, dla niej.

Usiadłam na krześle obok łóżka i chwyciłam ją za rękę, mama Felixa, wyszła z sali uśmiechając się do mnie na znak, wsparcia.
-Cześć mamo, jak się czujesz?
Była bardzo słaba, nie miała siły nawet mi odpowiedzieć, dlatego poprostu uśmiechnęła się do mnie bardzo delikatnie, jej twarz była bez kolorów, była blada i zmęczona.
-Melanie, może chcesz żebym wyszedł?-Pokiwałam głową na co chłopak ruszył w kierunku drzwi.
-Wiesz, że jestem bardzo bezpośrednia, zapewne teraz jesteś załamana bo być może niedługo umrzesz, ale wiesz co? Pieprzyć to, Pieprzyć śmierć, musimy mieć nadzieję do końca, mieć nadzieje na lepsze jutro i musisz wykorzystać ten czas na robieniu tego co kochasz, będę z tobą nawet gdy nie będziesz miała siły wstać z łóżka, będę z tobą na zawsze. Kocham cię mamo, dziękuję, że jesteś.

Mówiąc to łamał mi się głos, ciągle trzymałam mamę za rękę na znak, że jestem przy niej, nie sądziłam, że to zrobi ale odpowiedziała mi, bardzo cicho i delikatnie, ale zrobiła to, miała siły aby mi odpowiedzieć.
-Kocham cię córciu.-Następne miesiące mimo, że miały być dla nas piekłem, to ciągle żyłam w przekonaniu, że uda się to wyleczyć, mimo, że głos z tylu mojej głowy mówił mi, że nie ma już na to szans, ja ciągle wierzyłam, i liczyłam na lepsze jutro.









Ten rozdział jest inny, nie jest on typowo o Felixie i Melanie ale właśnie włączam do książki nowy wątek, mam nadzieję, że
spodoba wam się on, bo nie umiem pisać o chorobach, jednak chciałam spróbować czegoś nowego, więc widzimy się w następnym rozdziale!!

prosze was zebyscie dali gwiazdkę i napisali co sadzicie o tym rozdziale!!

Make me a better boy.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz